Samotność - forum psychologiczne na temat samotności - dla wszystkich samotnych i osamotnionych - samotnosc

FAQ SzukajUżytkownicyGrupy Chat Gry RejestracjaZaloguj

Samotność

Psychologiczne forum dyskusyjne związane z tematem samotność, osamotnienie - na temat samotności dla wszystkich samotnych i osamotnionych.

Poprzedni temat «» Następny temat
Chcę Cię znaleźć. Próbuje. /on, 25, poznań
Autor Wiadomość
przeczytaj9pros 
Nowy

Dołączył: 22 Cze 2013
Posty: 1
Wysłany: 2013-06-22, 22:54   Chcę Cię znaleźć. Próbuje. /on, 25, poznań

Czesc,
Jestem mlodym, inteligentnym, wrazliwym mezczyzna. Chcialbym, by osoba, ktora odwiedza moj profil, znalazla w nim dosc informacji na moj temat, by nie miala ona, po jego przeczytaniu, watpliwosci co do tego, czy do mnie napisac. Chcialbym, by nie musiala odzywac sie “w ciemno”. Zalezy mi na poznaniu osob, ktore pasuja do mnie jako partnerka, nie tylko zas jako kolezanka. Nie zalezy mi na znajomosciach innych niz te, ktore moga doprowadzic do zwiazania sie dwojga ludzi na dluzej. Osoby, ktore poszukuja wiec jedynie “interesujacych znajomych do zabawnej pogawedki”, nie biorace nawet pod uwage zwiazania sie z kims, prosze o zastanowienie sie po dwakroc nad tym, czy aby na pewno chca sie do mnie odezwac.

Mialem okazje nauczyc sie o sobie bardzo wiele.
Mieszkalem w roznych miejscach
Spotkalem rozmaitych ludzi.
Wykonywalem rozne zawody.
Wiele rzeczy mi sie nie udalo, rownie wiele rzeczy nie.
Z pewnoscia mialem jednak okazje zweryfikowac wiele zludzen na temat zarowno swoj jak i otaczajacego mnie swiata.

Znam siebie… calkiem dobrze, wiem, czego potrzebuje, wiem, co mnie uszczesliwia, wiem co jest dla mnie krzywda.

Przedstawie to krotko ponizej.

Nawiazywalem dotychczas krotkie znajomosci, ktore byly dla mnie rozczarowujace.
Nienawidze samotnosci, przy czym sama obecnosc przypadkowej Osoby w tym samym pomieszczeniu niekoniecznie z nia – w moim przypadku – zwycieza. Zawsze pragnalem, a im jestem starszy tym potrzebuje bardziej – wielkiego Serca polaczonego z bystroscia, ktore potrafiloby zrozumiec targajace mna nastroje, zaakceptowac je wraz ze mna, nie pozostawajac watpliwosci co do swoich intencji.
Jestem bardzo czula, delikatna Osoba, przywiazujaca sie i pragnaca bezgranicznej szczerosci, dla ktorej jednym z najcenniejszych trofeow jest prawdziwe Zaufanie, ktorego nigdy nie czulem w odniesieniu do Kobiety-partnerki.
Nie interesowaly mnie i nie bawily nigdy luzne relacje, zmiana ‘ partnera ‘ co 2 mc, przygody, wakacyjne milostki, flirty, kokieteria czy relacje polegajace na obmacywaniu sie co piatek na imprezie po 5 piwach.
Prawdziwosc delikatnosc, Czulosc, Cieplo, akceptacja to zjawiska, ktore jawia mi sie nierozlacznie ze zwiazkiem z zywa istota, ktore sa tym, czego najbardziej potrzebuje, a czego nie bylem w stanie dotychczas odnalezc.

Miałem dotychczas kilka partnerek, z którymi spotykałem się dłuższy czas, żadna z tych znajomości nie była jednak w stanie zniwelowac pustki i bolu, który niesie ze sobą samotność. Każda z nich sprawiała, iż czułem, iż tym, co nas wiąże nie jest spontaniczne, żywe, radosne przywiązanie, lecz raczej pewna umowa i czerpanie w związku z nią obustronnych korzyści. Nigdy dotąd nie czułem się “niezastąpiony”, lecz jak osoba dysponująca pakietem zalet, nie będaca jednak tą, dla kogoś, wyjątkową. Pragnę poznać Dziewczynę, która miała już okazję zasmakować nieco samodzielności, z którą to ja borykam się od wielu lat [ wyprowadzilem sie z domu majac 18, mam ich w tej chwili 25 ]. Chciałbym poznać kogoś, kto jest nie tylko teoretykiem romantyzmu, lecz kimś, kto posiada pewien naturalny, zdrowy ładunek ciepła, odruchy serdeczności i wsparcia.

Na przestrzeni wszystkich moich wcześniejszych relacji pewne rzeczy byly dla mnie oczywiste i byłem zaskoczony tym, że w przypadku innych osob te same rzeczy nie sa. Jakie “rzeczy” mam na mysli? Podam może kilka banalnych przykładów. Bylo dla mnie nadto oczywistym i sprawiającym mi radość codzienne odwiedzanie chorej Dziewczyny, również kosztem pewnych swoich planów. Takie działanie dawalo mi dużo przyjemności, wydawalo mi się absurdalnym, oschłym i zimnym pozostawienie w tak niekomfortowej sytuacji osoby, ktorą chciałem postrzegać jako mi bliską.
Gdy role się jednak odwróciły, okazalo się, że znajdzie się mnostwo racjonalnych powodów, by nie uczynić tego samego dla mnie, by przekonywac mnie, że trwającą 6 dni chorobę muszę spędzać sam, oraz znajdywac tylko 20 minut na przyniesienie mi czegos. Było dla mnie jasnym, że osobie, która tęskni, jest dręczona przez smutek i ma zły nastrój, należy pozwolić zostać w moim mieszkaniu na noc, nawet, gdyby mialo się to odbyć wbrew obecności kogoś innego. W repertuarze moich zachowań nie mieści się “pożegnanie” kogoś, kto nie chce wrócić do pustego, głuchego mieszkania, wskutek drobnych przeciwskazań. Ponownie, okazało się, że w drugą stronę sytuacja jest znacznie bardziej skomplikowana i najrózniejsze względy praktyczne uniemozliwiają potraktowania mnie z identyczną życzliwością. Okazalo się, że ja potrafię pracowac z kimś kręcącym się w okól i wstać o 6 pomimo tego, że kogoś przenocowałem, niestety po zamianie miejsc okazalo się to znacznie trudniejsze. Nie potrafie akceptowac emocjonalnej oschlosci, a obawiam sie, ze pod wzgledem “potrzeb” od tej strony, przedstawiam sie niekiedy cokolwiek wymagajaco. Przez miazdzaca wiekszosc czasu dzialam bardzo intensywnie, duzo mysle, pracuje, lubie aktywnosc [intelektualna], jestem zaradny, funkcjonuje dynamicznie. Zdarza mi sie jednak czasem:

- obudzic o 4 w nocy, z nieodparta checia wyplakania sie dziewczynie w piersi

- nie pozwalac dziewczynie wyjsc z lozka przez 3 h po przebudzeniu

- odwiedzic ja o 5 rano, ot tak, “bo naszla mnie potrzeba” – i bo uwazam to za slodkie
i wiele innych, podobnych. Nie zamierzam zastanawiac sie nad tym jak “poprawne” sa podobne zachowania, nie zamierzam z nimi walczyc. Uwazam, ze dwoje ludzi powinno czuc sie przy sobie zupelnie swobodnie, nie muszac sie zastanawiac nad swoimi reakcjami. Uwazam, ze powinni oni po prostu pozwalac im plynac. Nie jestem w najmniejszym nawet stopniu osoba agresywna, czy niebezpieczna. Jestem po prostu emocjonalny. Reagowanie Dziewczyny na powyzsze sytuacje: -

- mina negatywnego zaskoczenia
- zniechecenia
- zdezorientowania
- zniecierpliwienia
- poirytowania

etc, skutkuje momentalnym obnizeniem temperatury moich uczuc i przywiazania. Ja potrafie, od urodzenia, posiedziec, poglaskac i pocalowac wsciekajaca sie na caly swiat dziewczyne, bez proszenia mnie o to i robienia min, jakobym robil jej wielka laske. Potrafie jej wpsolczuc i pozwolic sie wykrzyczec. Czuje sie przy tym cieplo, dobrze, uroczo. Nie jest to dla mnie “trudne”. Chcialbym, chcialem zawsze, by ktos potrafil w czuly, mily sposob przyjac rowniez moje “skrajne” emocje. Mialem kilkoro dziewczyn, atrakcyjnych i rozumnych, tego zas nie mialem nigdy, co jest duza czescia ‘powodu’, dla ktorego wciaz jestem sam [z przerwami]. Ten punkt jest dla mnie wazny. Mogac liczyc na czyjas opiekunczosc i wyrozumialosc, odwdzieczam sie lojalnoscia i oddaniem. Gdy ja zastaje kogos w podobnej sytuacji czy humorze, wydaje mi sie to przejawem emocjonalnosci, wrazliwosci czy nawet pewnego wewnetrznego bogactwa. Rozczula mnie to i sprawia, ze mam ochote, po prostu, byc dla kogos takiego mily. Gdy mnie nachodzily takie nastroje, czulem sie niekiedy jak rozmemlany, roztkliwiajacy sie nad soba dziwak, wobec kogo “normalna” osoba stara sie byc “kulturalna i grzeczna”, w tym plastikowym, sztucznym sensie. Mam dreszcze odrazy na sama o tym mysl. Nie jestem “mamisynkiem”. Radze sobie ze wszystkim samodzielnie od bardzo dawna, rozwiazuje wszystkie problemy na wlasna reke, lubie to robic, nie czuje sie tym pokrzywdzony. Nie mam tez jednak, po prostu ochoty na to, by zawsze byc “niezwruszonym mezczyzna ze stali”. Oprocz bycia samodzielnym i pelnoletnim, jestem tez jednak, wciaz zywym chlopcem.
Stale pracuje nad soba i nigdy nie ustane w probach osiagniecia doskonalosci, jednak w moim przekonaniu, doskonalosc sprowadza sie do

- ogromnej wiedzy
- ogromnej pracowitosci
- blyskotliwosci
- mozliwosci wykorzystywania czasu w sposob maksymalnie efektywny

nie zas do odmawiania sobie takich, czy innych reakcji, jesli pozwalanie sobie na nie w jakis sposob pomaga, cieszy, relaksuje czy sprawia przyjemnosc. Jesli podobne reakcje/potrzeby nie sa Ci obce – masz u mnie punkt. Wg mnie dobrze to o Tobie swiadczy. Wg mnie takie reakcje swiadcza o wrazliwosci, bogatym wnetrzu.

Niebyloby fair gdybym nie dodal, z czego naprawde nie jestem dumny, a o czym wczesniej wspomnialem, ze nie potrafie akceptowac jako potencjalnych partnerek osob, ktore nie sa szczuple. Przeczytalem gdzies, ze ludzie najczesciej zabiegaja o partnerow o podobnej do swojej figurze. Coz, ja tez jestem szczuply. Każda z Dziewcząt, z ktorymi sie spotykalem była atrakcyjna, a przez ” atrakcyjna ” rozumiem osoby szczupłe i zgrabne, taki jest wlasnie mój typ. Nie chcę brzmieć w tym punkcie zarozumiale, nie chcę też jednak udawac, że prezencja nie ma dla mnie znaczenia. Dla kazdego ma. Nie zamierzam oszukiwac siebie/kogos innego, ze jego cialo jest dla mnie “satysfakcjonujace”, jesli tak naprawde bede marzyl kazdej nocy o zgrabnej, szczuplej lasce. To obrzydliwe klamstwo, szkodliwe dla obu stron. Szkoda czasu na udawanie, ze “czegos nie brakuje” wtedy, gdy… brakuje.

Jak wygladam ja?
Jestem ladnym chlopcem z przystojna buzia. Mam jednak dokladnie 179 cm wzrostu, to na tle ulicy bardzo przecietnie. Problem mojej urody dla Pan tkwic moze w mojej figurze, jestem szczuply, mam cialo odpowiednich, meskich proporcji, jednak po prostu raczej, ogolnie, delikatne. Moja figura i talia jest pewnie lepsza niz u niejednej z Twoich kolezanek.Ja sie sobie podobam, trudno odmowic mi urody, ale dla niektorych Pan moge byc zbyt malo samczy, twardy, whatever – generalnie niebrzydki ze mnie chlopiec, ale strong man/komandos zaden. Jesli wiec potrzebujesz [ co jest dla mnie absolutnie zrozumiale, nie kpie ] kogos, kto bedzie duzy, zwalisty, kto “otoczy cie poteznym ramieniem ” i sprawi, ze bedziesz czula sie bezpiecznie, “bo twoj rycerz wszystkich pokona” – coz, nie jestem dla Ciebie. Jestem zdecydowanie bardziej “uroczym chlopcem do kochania”, anizeli “twoim wielkim, silnym rycerzem”.
Pomimo jednak zgodności moich partnerek z moimi oczekiwaniami dotyczącymi urody nie byłem w stanie nawiązać z nimi dłuższych [niz np pol roku ], bliższych więzi.
Posiadam wiele charakterystycznych cech, ktore sa dla wielu osob klopotliwe. Dd najmlodszych lat marzyłem o związku z kimś, kto jest na tyle spostrzegawczy i rozumny, by widzieć je wszystkie, tak zalety jak i wady – i tworzoną przez ich obecność postać, kolaż, calość, darzyć wyjątkową sympatią będacą czymś znacznie więcej niż suma uznania każdej z nich osobno. Z żadną z dotychczasowych partnerek nie czułem się w taki sposób.

Czułem się jak chlopak, którego mozna lubić, ew bardzo lubić za prezencje, inteligencje, umiejetnosc zainteresowania soba, nie zas jako ktos, do kogo Dziewczyna jest przywiazana jako do człowieka, jako do calości. Mialem przeczucie, ze gdyby na horyzoncie pojawil sie Pan o mocniejszych walorach, jeszcze bystrzejszy, jeszcze lepiej wygladajacy, to “uczucie” osoby, z którą jestem mogloby na niego przejsc, poniewaz nie jestem z tym kims, kto pasuje nie do kogokolwiek innego, lecz dokladnie do mnie, ze wszystkimi moimi niedoskonalosciami i aberracjami.

Nie czulem, ze ktos odnalazl we mnie azyl, spokoj, szczescie, spelnienie i radosc, czulem sie raczej jakis zbior niezbednych elementow, ktory sprawia, ze zycie plynie lepiej. Czulem sie raczej jak czesc atrakcyjnego wyposazenia czyjegos zycia, anizeli milosc, ktora zapuscila gleboko korzenie. Czulem sie jak nowoczesna kuchenka mikrofalowa, z ktora jest znacznie fajniej, nie zas jak niezastapiony, rodzinny dom. Ja niestety rowniez tak wlasnie postrzegalem inne Panie. Mam na mysli, ze mialem takie wobec nich odczucia, nie zas to, ze moim zamierzeniem bylo podchodzenie do zwiazkow w ten sposob. Nigdy nikogo nie kochalem, chociaz marze o tym od najmlodszych lat. Majac nascie lat gardzilem tymi, ktorzy maja “wiele” dziewczyn, zamierzalem miec jedna, pierwsza i ostatnia. Niestety, jak widac, nie udala mi sie ta… sztuka.

Nie czulem nigdy, ze spotkalem kogos, kto jest moja najblizsza Rodzina. Moje ‘oczekiwania’, kiedy bylem mlodszy, nie wydawaly mi sie wygorowane. Pragnalem osoby wrazliwej i rozumnej, ktora bylaby w pelni swiadoma moich poczynan, mocnych i slabych stron, ktora widzialaby rzeczywistosc nie przez pryzmat rozowych okularow i sponsoringu od rodzicow, ale taka, jaka jest w istocie. Pragnalem osoby, ktora chcialaby zyc i dzialac w polaczeniu z kims, kto pomoze jej zniesc trudy, brak gotowki, komplikacje i samotnosc. Osoby, ktora ma swoj wlasny rozum i ‘widzi’ jaki jest swiat, widzi czym jest bieda i chce kogos, kto nie bedzie sie uchylal od wszystkich problemow uciekajac do wirtualnego swiata ‘zycia towarzyskiego-imprezowego’, lecz pomoze stawic realnym problemom czolo. Chcialem osoby ktora rowniez nie bedzie uciekac pod spodnice mamy, nie bedzie narzekac, bez dzialania, lecz bedzie w stanie zadbac o kogos, gdy przyjdzie potrzeba, pracowac ciezej, gdy zajdzie taka koniecznosc, ktora bedzie po prostu czlowiekiem dzialajacym dla dobra swojego i bliskiej osoby, nie zas jakas infantylna hybryda, ktora udaje, ze problemow nie ma.

Pragnalem osoby, ktora bardziej niz czegokolwiek potrzebuje realnej, szczerej troski i intensywnego uczucia, uczucia pelnego zycia, nie zas obyczajowosci i konwencji. To, co sprawialo, ze wydawalo mi sie, iz moje oczekiwania nie sa wygorowane to fakt, iz

wyksztalcenie, zarobki, znajomosc jezykow, ‘respekt’ w towarzystwie, zamoznosc rodziny, umiejetnosci kucharskie, stanowisko pracy etc – nie maja dla mnie najmniejszego znaczenia. W tej chwili wiem juz, oczywiscie, ze to czego potrzebuje jest najcenniejsze i najtrudniejsze w odnalezieniu.

Jestem wybredny, latwo mnie zranic, potrzebuje swiadomosci, ze ktos dba, pamieta i troszczy sie, chce znac kazda, najgorsza nawet mysl i lze osoby z ktora jestem, wiedzac, ze ja rowniez moge opowiedziec jej o wszystkim, chce wiedziec, ze czeka i teskni. Potrzebuje codziennego udowadniania mi kilka razy, [chocby przez sms] ze sie o mnie pamieta i nie jest dla mnie problemem robienie tego w druga strone.

Chorowalem wielokrotnie sam i latalem do apteki po leki z duza temperatura, ale potrzebuje kogos, kto predzej mnie pobije, niz pozwoli mi wyjsc z domu w takim stanie.

Spedzilem milion nocy sam, ale potrzebuje kogos, kto nie zniesie mysli, ze “siedze w domu sam” – i po prostu przyjedzie do mnie, tak, jak mam to w zwyczaju ja.

Rozumiesz? Nieznosze, nie akceptuje, nie rozumiem, nie chce, nie kocham, nie lubie nawet, osob bardziej oschlych, czy mniej emocjonalnych, zwal jak zwal, niz ja. Obojetnosc to cos, przy pomocy czego mozna sie mnie blyskawicznie pozbyc. Potrzebuje wysokiej temperatury uczuc, okazywanej nie tylko w piatek wieczorem, ale codziennie. Nie zadawaj mi glupich pytan typu ” ale jak to robic, skoro trzeba pracowac/uczyc sie etc” . Nie wymagam siedzenia obok mnie, nie odbieram prawa do wykonywania swoich zajec. Mam na mysli rzeczy takie jak “umiejetnosc” odebrania telefonu, odpisania na sms, czy umowienia sie na krotki spacer w ramach odprowadzenia Cie z pracy do domu. Ja pracuje po 12 godzin na dobe, nic innego nie sprawia mi przyjemnosci, a jednak potrafie robic to wszystko w sposob nie pozostawiajacy drugiej osobie watpliwosci co do tego, ze mi na niej zalezy. To naprawde nie jes takie trudne.

To, co jest mi tak potrzebne znajduje swoj wyraz w tym, co daje od Siebie – jestem troskliwy, potrafie znalezc czas, to, czego pragnie “ten ktos” jest dla mnie wazne. Wszystko co napisalem brzmi wyjatkowo banalnie, roznica, ktora z niechecia odnotowuje polega na tym, ze choc wszyscy to powtarzaja, to w moim przypadku rzeczy te maja faktyczne zastosowanie w funkcjonowaniu mojej Uczuciowosci w realnym Swiecie. Nie bawi mnie specjalnie, gdy widze, jak prymitywnych, oschlych bufonow obojga plci otaczaja bezwarunkowym zainteresowaniem osoby, ktore zgodnie z wszelka bezmyslna poprawnoscia utrzymuja, ze priorytetem dla nich jest lojalnosc, szczerosc, uczciwosc. Slyszalem milion razy bzdury wychwalajace moje podejscie do tych tematow, peany na czesc moich ‘pogladow’, potrzeb i zwyczajow – i jednak, do tej pory, wciaz wychodzilo na to, ze chce nie wiadomo czego, ze chce zbyt wiele i jestem wybredny. Jesli wydaje Ci sie, ze wszystko co mowie jest “cholernie oczywiste”, zastanow sie, czy aby faktycznie w ten sposob dzialasz, reagujesz. Wieleosob “zgadza sie” ze mna, a propos podobnych spraw, a jednak wciaz nie jestem w szczesliwym zwiazku. I to pomimo tego, ze nie pale, nie pije, nie jestem wulgarny, etc

Aby nie bylo nieporozumien:
Nie jestem z pewnoscia mazgajem, jestem zaradnym, dynamicznie dzialajacym, bardzo pracowitym chlopcem. Nie maze sie, wiekszosc problemow rozwiazuje blyskawicznie, lubie to robic, lubie dzialac. Nie umiem nie dzialac. Meczy mnie nie ‘dzialanie’ lecz ‘brak dzialania’.

Kilkukrotnie slyszalem od swoich partnerek, ze jestem “dziwakiem”. Nigdy nie chcialem sie z tym zgodzic, uwazajac, ze jestem zbyt niewinny by nazywac mnie w ten sposob, ale trudno tez odmowic im pewnej racji. Wytlumacze moze dlaczego widzialy one rzecz w ten sposob.

Zarabiam nienajgorzej w przeliczeniu na stawke godzinowa, lecz pracuje zarobkowo tylko 2-3h godziny na dobe, w celu zgromadzenia minimum srodkow, ktore pozwola mi nie glodowac. Robie to w taki sposob po to, by miec jak najwiecej czasu na nauke rzeczy, ktore mnie pasjonuja, na moja prace tworcza. Oczywiscie bywaly okresy, gdy pieniadzom poswiecalem znacznie wiecej czasu, lecz kupowalem za nie nie ubrania, ladny telefon, czy wczasy. Mam kilka komputerow, sporo najrozniejszych urzadzen o sporej wartosci, milion elektroniczno-technicznych gratow, zas jedzenie kupuje w kauflandzie, oraz chodze w butach z carrefour. Uwielbiam piekne przedmioty, lecz wielokrotnie wazniejsza jest dla mnie wolnosc intelektu, umyslu, ktor jest jednoznaczna z zapewnieniem mi wszelkich technicznych udogodnien pozwalajacych pracowac.

Z pewnoscia otocze sie kiedys pieknymi przedmiotami, jednak w tej chwili moj pokoj jest platanina kabli, polek, roznych przedmiotow porozsiewanych na niej w pewnym chaosie, ktory jest moim porzadkiem [ wiem gdzie co lezy. ]. Mam 4 rodzaje lampo-zyrandolo-oswietlenia, niezbednych mi do tego, by w zaleznosci od tego co i jak robie, mozliwym bylo zapewnienie mi idealnego swiatla. Gdy pracuje przy komputerze, to stawiam na biurku krzesla, na ktorych stoi monitor, klawiatura i myszka, po to, bym mogl pracowac na stojaco. Na stojaco bowiem tysiackrotnie lepiej mi sie mysli. Zamiast firanek mam na oknach grube, welniane koce, poniewaz przez nie nie przenika swiatlo. Komputery mam 3, zas pary butow 2, jedna letnia i jedna zimowa. Moja praca tworcza, jest jedyna rzecza, ktora od zawsze sprawiala mi prawdziwa przyjemnosc.

Potrzebuje spacerow, wyjsc do ludzi etc jako czegos w rodzaju chwilowego oddechu, jako 30 minutowej przerwy po 2 godzinach nauki/pracy. Tylko w takim wypadku sprawia mi to radosc. Czuje sie szczesliwy wtedy, gdy uzywam mozgu, umyslu, gdy mam ku temu warunki. Warunki te to absolutne poczucie bezpieczenstwa – nie zamieszkam nigdy na hiphopowym osiedlu, pod rodzina bijacych sie i przeklinajacych debili, w domku z wielkim psem. Poniewaz mnie to rozprasza, rozprasza mnie sama swiadomosc, ze nieopodal jest wielki pies, chuliganstwo, smrod, sklep monopolowy. Potrzebuje absolutnej ciszy, spokoju i izolacji od miejskiego syfu, co udalo mi sie sobie zorganizowac. Mieszkam w miejscu, ktore jest absolutnie ciche i bezpieczne, jednak bardzo skromne od strony wystroju – i dodam, ze nie mam najmniejszego zamiaru rozwazac perspektywy wyniesienia sie do “ladniejszego kwadratu”, o ile nie bedzie to willa w strzezonej okolicy.
Abym byl w 100% szczesliwy, potrzebuje jednak rowniez kogos, kto jest obok, kto jest blisko. Nie jestem nietowarzyski, wrecz przeciwnie. Jestem mistrzem dyskusji i uwielbiam ciagnac je godzinami. Uwielbiam przebywac w towarzystwie osob, po ktorych widac, ze cos soba reprezentuja, sluchac ich, patrzec na nie, rozmawiac. Czas spedzony w takim towarzystwie sprawi mi duzo przyjemnosci. Codziennie musze zazyc pewnej dawki kontaktu z innymi, zas przebywanie samemu, to znaczy “bez osoby obok”, jest dla mnie, po prostu, jak dla kazdego, przykre, meczace, nie pozwala mi sie skupic, sprawia, ze czuje strach.

Nie jestem kims, kto nie odzywa sie do siedzacej obok dziewczyny, bo jest zaabsorbowany praca. Wrecz przeciwnie. Ciesze sie jej obecnoscia i daje temu spontaniczny, ciagly wyraz. To, co usiluje przekazac w tym paragrafie, to moja zdecydowana, wrodzona predyspozycja, imperatyw etc do, hm, “pracy umyslowej”. Nie czuje sie dobrze zajmujac sie czymkolwiek innym. To, co inni nazywaja odpoczynkiem, dla mnie jest bardzo czesto tortura. Impreza? O ile nie sprowadza sie ona do dyskusji o czyms konkretnym z bystrymi, grzecznymi osobami w restauracij czy cichym domu, to jest ona dla mnie tortura. Nie zartuje, jako mlodszy chlopiec bywalem na najrozniejszych eventach, wyjazdach, imprezach – wlasnie min po to, by miec pewnosc a propos tego, co mnie cieszy, a co meczy. Niewiele rzeczy jest takich, ktorych niecierpie bardziej od wyjscia na typowa, halasliwa impreze, z alkoholem, glosna muzyka, macankami etc

Zakupy? Jesli nie ogladamy pieknych przedmiotow [ ktore uwielbiam ] a paletamy sie po gownianych sklepikach, w ktorych lezy ten sam, podobny chlam, zwiedzajac tysiac norek ze szmatkami w galeriach po kolei, to po 20 minutach czuje, ze gotuje mi sie mozg. Z nudy, z bezczynnosci, z monotonii.

Spacer? Jesli nie przechadzamy sie po uroczych miejscach, jesli nie rozmawiamy o czyms ciekawym, jesli nie towarzyszy nam wzruszenie, ekscytacja, a po prostu paletamy sie bezmyslnie po parku godzinami, to czuje, wiem, ze chcialbym stokrotnie bardziej wrzucac wegiel do piwnicy golymi rekoma, pilowac drewno, rozwiazywac rownania, poklocic sie z kims.
Nienawidze bezczynnosci, szczegolnie bezczynnosci umyslu. Ogrom glupich zajec nie rozprasza poczucia bezczynnosci umyslu. Rozmowa z ludzmi, ktorzy nie maja wiele do powiedzenia, odpoczynek w bierny sposob, na nudnej plazy, sprowadzajacy sie do lezenia pol dnia na kocu, wyjazd w jakies miejsce, w ktorym mozna tylko lazic wzdluz brzego i ciapac w jeziorze – rowniez nie rozprasza poczucia bezczynnosci umyslu. Mecze sie przy okazji takich zajec.



Jaki wiec odpoczynek mi odpowiada? Odpoczynkiem jest dla mnie wszystko, czym zajmuje sie w towarzystwie inteligengtnej osoby. Odpoczynkiem jest dla mnie wszystko co budzi ciekawosc, fascynacje, ‘uruchamia’ rozum. Moze to byc opowiedzenie mi o swoim dniu w ciekawy, przewrotny sposob, moze to byc film, moze to byc wziecie udzialu w jakiejs uroczej klotni. Moga byc to wyglupy, szyderstwa, ksiazka, ogladanie czegos atrakcyjnego. Moze byc to lezenie i gapienie sie w sufit, co z odpowiednia osoba rowniez moze byc przeciez zabawne. Moze to byc cokolwiek, byleby nie bylo to przygnebiajaco nudne, nijakie. Nijakosc czegokolwiek zalezy przeciez w wielkiej mierze od towarzysza, ktorym sie dana rzecz dzieli.

Odpoczynkiem jest dla mnie praca, w ktorej tworze, uczce sie nowych rzeczy, poznaje je. Meczy mnie i nudzi prawie wszystko, co nie jest w ten czy inny sposob “tym” i bylo tak od pierwszyc chwil mojego zycia. Przylapywalem sie juz jako parolatek na tym, ze do kolegow lubie wyjsc tylko po to, by sie wybiegac, zmeczyc i znow wrocic do domu. Potrzebowalem jednak ladnych paru lat wiecej, by uswiadomic to sobie w pelni i zaczac tak funkcjonowac.



Jakkolwiek napisalem wczesniej, ze nie lubie zakupow, to jednak… bardzo lubie zakupy, jakkolwiek w nieco innym sensie. Nie lubie zakupow w sensie typowo ‘babskim’, tzn ciagnacych sie w nieskonczonosc sesji ogladania roznych rzeczy. Uwielbiam natomiast kupowanie w sensie – wchodzenie w posiadanie nowych, uzytecznych, funkcjonalnych, czy po prostu atrakcyjnych rzeczy, ktore znajda sie w moim domu. Lubie zakupy, w sensie – kupowac i miec, nie zas paletac sie, bezmyslnie i dennie godzinami.

Lubie zapoznawac sie z wszelka tworczoscia, ogladac cos pieknego, badz po prostu interesujacego, czy to w teatrze, czy kinie, czy wystawie. W praktyce jednak bardzo rzadko wychodze do tych miejsc, szkoda mi czasu, szkoda mi pieniedzy. Najlepsza wystawa jest dla mnie moja wyobraznia, moja mala pracownia [ = moje mieszkanie ].

Przede wszystkim jednak, po stokroc, znow, moim odpoczynkiem jest PRACA. Jestem wypoczety gdy pracuje, dzialam na pelnych obrotach i widze, ze obok jest zyczliwa osoba, badz wiem, ze za 2 godziny wroci. Wypoczywam robiac, tworzac, uczac sie, majac przy tym poczucie spokoju i ciepla plynace od drugiej strony. Jestem wypoczety gdy moge z taka osoba porozmawiac chwile, wypic kawe, wyjsc po zakupy, w ramach przerwy w pracy, krotkiej, po ktorej znow do niej [do pracy] wroce.
Gdy moja przerwa w pracy trwa dluzej niz moment, czuje, ze czas uplywa mi na czyms bezwartosciowym, bezsensownym, ze cos wysysa ze mnie zycie.
Osobowość: czuły, rozważny, samotnik, uparty, wymagający

Mój wymarzony partner
Rozumiecie?
Potrzebuje czulej, spragnionej bliskosci domatorki opetanej pasja czytania/malowania/nauki – albo po prostu wyrozumialej, opiekunczej kobietki, chcacej byc z kims duzo i blisko. Przywiazuje sie do serdecznych osob, nie jestem w najmniejszym stopniu oschly. Zdarza mi sie, raz na jakis czas, byc placzliwy. Uwielbiam okazywac przywiazanie na najrozniejsze sposoby. Powodem, dla ktorego ‘ nie wychodzilo ‘ mi do tej pory, jest wlasnie chec… mieszkania razem z kims, kto akceptuje, badz podziela podobny tryb zycia, to znaczy rozumie, akceptuje, oraz moze nawet w pewien sposob podziwia to, ze pracujac od 8 do 3 w nocy jestem perfekcyjnie, do slinotoku wrecz szczesliwy. Nie chce, by ktos traktowal moje wizje, moj tryb zycia jako “denne, dziwne gowno z koniecznosci mojego chlopaka dziwaka”, ktore trzeba przerwac wyciaganiem mnie “na miasto”, “do znajomych”, oraz miec do mnie pretensje o to, ze osmielilem sie nie bawic szampansko podczas 5 godzinnej sesji siedzenia przy stoliku, nie robienia niczego i sluchaniu o egzaminach na studiach.
Zupełny brak czasu [wystarczy mi jedno spotkanie na godzinke] i jakiejs cierpliwosci, czy umiejetnosci wspoluczestniczenia w moich humorach, skutecznie zabijaja moje “przywiazanie” wobec kogos. Gdy druga osoba mnie potrzebuje, cierpi, placze, zle sie czuje, to bez zadnych”przymusow”, “zasad i umow”, dbam o nia, jestem przy niej i czuje sie przy tym dobrze.

Obawiam sie, bez zadnych zartow ani przesady, ze jestem narcyzem.

Moja “dewiza” na zycie wydaje mi sie byc sluszna i niepoprawialna, uwazam, ze celem zycia jest nic innego jak jego przezycie i rozwijanie swoich skrzydel na tak wielka szerokosc, jaka tylko zdola sie osiagnac. Kazdy inny punkt widzenia na zycie uwazam za gorszy niz moj wlasny. Osob, z ktory sie nie zgadzam jest ogrom, osob, ktore podziwiam jest znacznie mniej. Podoba mi sie moj “zyciorys”, moje wady, moj wyglad, moje ambicje, moje potrzeby, moje dziwactwa, moj maly rozum. Podoba mi sie w sobie ogrom rzeczy. Na odrzucenie/konflikty reagowalem raczej izolacja od miejsca, w ktorym nie jest mi przyjemnie, niz czymkolwiek w stylu “stanow depresyjnych”.

Przezycie zycia w sposob harmonizujacy ze wszelkimi moimi ambicjami, potrzeba realizacji, czy nawet glupimi zachciankami,
w sposob majacy przyniesc satysfakcje i przyjemnosc,
praca non stop,
wydawanie pieniedzy na coraz lepszy sprzet, celem tworzenia coraz to wspanialszych rzeczy,
otoczenie sie pieknem, wygoda i spokojem oraz odizolowanie od biedy, brudu, chamstwa, smrodu
stala obecnosc obok jednej na swiecie osoby, ktorej bede ufal

- to moja “wizja absolutnego szczescia”.

Przerabialem juz wiele wariantow najrozniejszych rzeczy i nie mam watpliwosci, ze chcialbym spedzic zycie w taki wlasnie sposob.

Jestem prawie pewien, ze nigdy, chocbym byl milionerem, nie bede kims, kto bedzie jezdzil po kurortach i wylegiwal sie. Podrozowanie jest czyms, co mnie malo pociaga. Apokaliptycznie pociaga mnie z kolei perspektywa wybudowania sobie samowystarczalnej twierdzy, obwarowanie jej, nie wpuszczanie do niej nikogo i nawloczanie na pal kazdego, kto do niej chocby zbyt blisko podejdzie. Wyjazdy zawsze jawily mi sie jako strata pieniedzy w stopniu, ktoremu towarzyszyly az lzy ze zlosci. Nie mam pojecia ile bede musial miec forsy, zeby nie zalowac sobie kilku tysiecy zlotych na wyjazd. Mozliwe, ze zawsze znajdzie sie cos lepszego. Komputer za 30 000, samochod za 500 000, widelce z bialego zlota, podloga z czarnego marmuru – kazda z tych rzeczy pociaga mnie bardziej niz wycieczka dookola swiata, czy w sumie dokadkolwiek. Mam, niestety, troche wiedzy o swiecie, krajach, historii i w rezultacie tego nie pozwole pojechac mojej Dziewczynie nawet na 10 minut do wielu krajow, mam na mysli, naturalnie, te, w ktorych panuja barbarzynskie prawa, badz z ktorych latwo przywiezc ciezka chorobe.



Poza jednym wyjatkiem, jest kilka miejsc, do ktorych chcialbym sie przeprowadzic na stale. Jesli przeprowadzke na stale postrzegasz jako “wyjazd” – to ok, bedzie mozna ze mna, byc moze, rowniez zwiedzic troche swiata, a dokladnie Monako. W ciagu 2 minut znajdziesz w google informacje na temat tego, czym wyroznia sie to miejsce i dlaczego wlasnie ono mi sie podoba. Ale, w duzym skrocie:

- aby tam mieszkac potrzeba zdeponowania na ichniejsze konto ogromnej sumy
- przestepczosci praktycznie tam nie ma
- biedy nie ma tam absolutnie
- brudu nie ma tam absolutnie
- pogoda jest piekna
- luksus jest absolutny
- nie ma opcji mieszkania tam, nie bedac milionerem

Bardzo mozliwe, ze nigdy nie zblize sie nawet na krok do tego miejsca, ale chodzi mi o to, by bylo jasne, jaki swiat mnie pociaga. Sama mysl o tym, ze istnieje takie miejsce, sprawia, ze wstaje codzienne rano usmiechniety i szczesliwy. Na mysl o wszelkich krajach trzeciego swiata mam mdlosci, torsje, dreszcze z obrzydzenia. Gdybym mogl zoperowac sobie mozg tak, bym “nie przyjmowal wiesci” z tych krajow – zaplacilbym za to ile tylko mam. Niestety takiej mozliwosci nie ma, nad czym ubolewam. Prymitywizm, barbarzynstwo, bieda, choroby, umieranie z glodu i analfabetyzm, oraz wszelkie podobne zjawiska sa czyms, od czego bede probowal sie zawsze odgrodzic wszelkimi mozliwymi srodkami i predzej obetne sobie reke, niz chocby przesiade sie z jednego samolotu na drugi w jednym z takich krajow, lub pozwole na to mojej Dziewczynie.

Wlasnie, dochodzimy do kolejnego waznego punktu.

Jestem delikatnym chlopcem, ale jestem, jednak, chlopcem, co znaczy, ze oczekuje w pewnych sytuacjach posluszenstwa. Nie pozwalalem i nie mam najmniejszego zamiaru pozwalac na:

- wloczenie sie po nocach
- picie alkoholu
- palenie czegokolwiek
- wyjazdy na jakies przeklete koncerty beze mnie lub grupy kolezanek

i wiele innych rownie debilnych rzeczy moim Dziewczynom.

Jesli wiec masz zamiar zaczac recytowac mi te wszystkie brednie typu “nie masz prawa mnie ograniczac” – to bardzo Ci wspolczuje. Jesli troske chlopaka o Twoje bezpieczenstwo i zdrowie postrzegasz jako “bycie przez niego ograniczana” i zamierzasz sie przeciwko temu buntowac – to … mozesz mnie nie polubic. Uwazam ze powstrzymanie Dziewczyny przed czyms, co moze sciagnac na jej glowe niebezpieczenstwo jest obowiazkiem chlopaka.

Jestem spostrzegawczy i nieufny. Nie zyje w udawanej rzeczywistosci. Wszystko, tzn przywiazanie, lojalnosc, milosc, trzeba mi udowadniac, chociazby drobiazgami. Uwielbiam przyjezdzac do kogos o 6 rano tylko po to, by go pocalowac i wrocic. Lubie robic drobne prezenty, wychodzic po kogos pod miejsce pracy, przygotowywac kolacje etc. Niebezpieczenstwo zwiazane z tymi wszystkimi ‘cieplymi cechami mojego charakteru”, ktore napsulo mi juz duzo krwi, polega na tym, ze – jak juz wspomnialem – czuje sie zle, gdy druga strona nie przejawia podobnych sklonnosci. Gdy jest ksiezniczka, traktujaca to wszystko jako “oczywistosc” i dziwiaca sie, gdy komus nie wystarcza sam fakt, ze “ona jest”.

Moja spostrzegawczosc i nieufnosc sprawia, ze nie ma mozliwosci, bym dzialac ze mna na zasadzie “a, niewazne, nie rozmawiajmy o tym”. Pytam o wszystko, mowienie mi, ze kwestie dotyczace Twoich kolezanek etc to nie moja sprawa – dzialaja mi na nerwy. Ja nie mam absolutnie niczego do ukrycia, zawsze chcialem postrzegac partnerke jako najblizszego przyjaciela i nie ufac nikomu, nie mowic nic nikomu – procz niej, wlasnie.

Wydaje mi sie najoczywistszym w swiecie, ze powinno to dzialac w obie strony. Szanowne opinie Twoich przyjaciolek, sprawy zawodowe, absolutnie cokolwiek, moze stac sie przedmiotem moich dociekan i nie ma mozliwosci, bym po prostu “przestal drazyc” gdy powiesz mi, ze “chce, bys przestal sie tak dopytywac”. Musialem, musze, zawsze, wiedziec wszystko o wszystkich i o wszystkim. Nie ma w moim postrzeganiu partnerstwa miejsca na jakiekolwiek granice pod tym wzgledem. Drazni mnie w ogole koniecznosc walki o to, by moja Dziewczyna mi cos powiedziala. Ja nie mam tajemnic przed nielicznymi, bliskimi sobie osobami, w tym tez, oczywiscie, Dziewczyna. Nie mam nic przeciwko podzieleniem sie czymkolwiek. Potrzebuje tylko jednej osoby, by mowic jej wszystko, byc z nia nieskonczenie blisko i nie ukrywac przed nia niczego.

Jestem dobrym aktorem, wysmienitym wrecz, potrafie sie dopasowac i przypodobac zachowaniem w najrozniejszych okolicznosciach. Nie zmienia to jednak faktu, ze tego nie lubie i dom, dziewczyna, ma byc moim azylem, w ktorym moge byc zupelnie swobodny. Objawiac sie to moze przeklinaniem pod nosem a propos jakichs moich mysli, chodzeniem w lewo i prawo po pokoju [ co robie godzinami pracujac, tak mysli mi sie najlepiej ], ubieraniem moich ulubionych zuzytych, podartych, spranych, wygodnych t-shirtow, wygadywaniem rzeczy, za ktore zostalbym na ulicy pobity, etc. Nie mam zamiaru nawet probowac zachowywac “krawaciarskich norm” w domu, przy osobie, ktora ma mi byc najblizsza. Wierze, ze prawdziwa bliskosc jest ponad podobne bzdury. Ze jest ona pelna otwartoscia, pelna swoboda, pelnym zaufaniem, pelnym komfortem psychicznym, nie zas jakims kodeksem.

Znow, wszystko, co tu pisze, ma zastosowanie nie tylko wobec “drugiej osoby” – ale i wobec mnie, to, co tu opisuje to rzeczy dla mnie naturalne. To, czego oczekuje od innych – robie wobec innych, robilem to zawsze, “sam z siebie” i z radoscia. To, jakie funkcjonowanie jest moim udzialem, moze sie tez stac udzialem drugiej osoby. To, ze wymagam absolutnego, skrajnego braku tabu, jest jednoznaczne z tym, ze rowniez i wobec mnie nie ma “niezrecznych pytan”, ani koniecznosci powstrzymywania swoich reakcji, czy, powiedzmy, wyglupow.

Nie potrzebuje osoby, ktora bedzie interesowala sie na sile tym, co ja, zadawala mi na ten temat pytan, gapila sie przez ramie w moj pulpit, kartke i monitor – jakkolwiek byloby bardzo milo, gdyby robila to sama z siebie, ze szczerego zainteresowania.

To, czego ABSOLUTNIE POTRZEBUJE, to osoba, ktora jest BYSTRA. Jesli nie ma to wiele wspolnego, jak juz stokrotnie mialem sie okazje przekonac, ze studiami, z wyksztalceniem, z zarobkami. Potrzebuje nie jakiejs skrupulatnej idiotki w wykrochmalonej koszuli, ceniacej sobie punktualnosc, ktora przeczytala duzo ksiazek o psychologii. To nie jest to samo, kompletnie nie, co bystry umysl. Bystry umysl to szybkie kojarzenie, blyskotliwosc, fantazja, wyobraznia, samodzielne i sprawne myslenie. Rozmowa o CZYMKOLWIEK z osoba bystra jest ciekawa, zabawna, dowcipna, wciagajaca, jest czyms “tworczym”. I znow, rozmowa o CZYMKOLWIEK z osoba, ktora NIE JEST BYSTRA, jest po prostu odwtorcza, denna, monotonna. Potrzebuje, bez dwoch zdan, bystrej, bystrej, bystrej dziewczyny. Tego potrzebuje, by byc w stanie cieszyc sie czyims towarzystwem, rozmowa, kontaktem oraz rowniez cialem. Fantastyczne cialo kogos, kto nie ma bystrego umyslu … nie budzi pozadania.

A propos wymagan natury materialnej:
Mozesz byc biedna, mozesz zyc z tego, co ukradniesz, ale jesli jestes bystra, to ja to zauwaze. Nie przeszkadza mi, jesli masz najbrzydsze ubrania na ulicy, jesli na obiad jesz fasolke po bretonsku [tak jak ja przez dlugi czas]. Nie mam nic przeciwko temu, bym mial Cie, kiedys [ gdy bede Ci ufal i gdy bedzie mnie na to stac] utrzymywac. Kompletnie nie. Mam gdzies, czy skonczylas studia i jaka masz prace.

Ja, zeby bylo jasne rzucilem studia po 2 mc, bylem przerazony tym jak beznadziejne, glupie potwornie sa same studia, studenci i wiekszosc profesorow.

Pracowalem w wielu miejscach, zwalniajac sie po pierwszej wyplacie, najdluzej zas udalo mi sie wytrzymac “na typowym etacie” 3 mc. Nie moglem zniesc tego, ze mam oddawac bezcenne godziny mojego zycia w zamian za 8,9,10,15 pln i zmuszac sie do wykonywania potwornie nudnych, nierozwijajacych zajec.

Zaczalem wiec szukac innej drogi na “utrzymanie sie” i w ten to wlasnie sposob rozpoczalem prace na jedynych, odpowiadajacych mi warunkach, to jest w pelni niezalezna prace w domu.
Takze – nie bede mial do Ciebie zalu, jesli Twoje cv nie przedstawia sie imponujaco, bo rozumiem, ze moga do tego doprowadzic rowniez pozytywne cechy, nie zas “tepota i brak uzdolnien”.

Nie bedzie mi przeszkadzac, rowniez, jesli bedziesz zarabiac duzo wiecej niz ja i wysmiewac mnie za to, jesli wciaz bedziesz ta mila, dobra, rozumna kobieta, ktorej tak potrzebuje.

Wlasnie, a propos wysmiewania mnie.
Uwielbiam, gdy moje dziewczyny potrafia mi wytknac blad, bledy, poprawiaja mnie, sa ode mnie madrzejsze. Uwielbiam.
Gdybym mogl, wybralbym sobie dziewczyne, ktora jest ode mnie lepsza we wszystkim i non stop mnie poprawia i opieprza.
Uwielbiam krytyczne i sensowne uwagi, tzn takie, ktore odnosza sie do jakichs konkretnych rzeczy, ktore mozna by zrobic lepiej.

A propos mojego ‘dziwnego’ pokoju i ‘dziwnych zachowan’:
Moj pokoj nie wyglada “dziwnie” po to, by wygladac dziwnie, ale jest jaki jest, bo w takim ukladzie oferuje mi najlepsza ergonomie. Nie laze po pokoju i nie szepcze do siebie po to, by wygladac dziwnie, ale dlatego, ze w ten sposob lepiej mi sie mysli, a ja pracuje wylacznie rozumem. Uwielbiam uwagi, ktore wnosza cos do efektywnosci, ergonomii, dynamiki. Te zas z uwag, ktore odnosza sie tylko do tego, ze ” cos jest zle, bo… bo… no bo tak sie nie robi, to nie po kolei, nie kulturalnie, inni tak nie robia ” etc – tylko mnie draznia. Obawiam sie, ze mam scisly umysl i nie potrafie nie analizowac. Jesli czegos ode mnie chcesz, musi miec to CEL, ZASTOSOWANIE, POWOD. To, ze “nigdy do tej pory nie widzialas, by ktos robil cos tak jak ja”, nie jest dla mnie celem, zastosowaniem, ani powodem.
Jestem wcale bliski szczescia juz teraz, mieszkajac w skromnym, lecz dobrze umiejscowionym mieszkaniu w bezpiecznym zakatku, nie majac pieniedzy, ale majac to, co potrzebne by zyc i wiele czasu by sie realizowac. To, czego wciaz nie mam, to partnerka, ktora mnie widzi, ktora mnie zna lub chce poznac, rozumie badz chce zrozumiec. Byl czas, ze kupowalem przedmioty, jakie chcialem, robilem to, co uchodzilo za “norme i szczescie” normalnego mlodzienca. Mdli mnie na sama mysl o tym, ze tracilem na to czas. Teraz mam siebie, swoj spokoj, swoj umysl, swoj czas, swoja ambicje, swoja cisze. Jestem prawie szczesliwy, chociaz moje mieszkanie wyglada bardzo skromnie, chodze po domu w dresach, jem tanie obiady. Ale jestem soba. Jestem wolny, moge sie rozwijac, mam ku temu warunki. To sprawia, ze czuje sie… doskonale. Doskwiera mi jedynie samotnosc, nie od strony ‘technicznej’ [ mam wielu bliskich kolegow/kolezanki, z ktorymi moge mile porozmawiac, dziewczyny rowniez sie zdarzaly etc ] ale tej glebszej. Nie rozprasza mojej samotnosci byle jaka osoba paletajaca sie w okol.
Jesli ja widze, ze dana osoba mnie nie widzi, nie rozumie, jest z zupelnie innej bajki, nie czuje, ze moja samotnosc zniknela. To tez jeden z powodow moich rozstan. Nie potrafie dzialac “na pol gwizdka”. Potrafie kochac, albo… nie.

Nie mam absolutnie sklonnosci do ‘zaliczania dziewczat’, przygod, rozmansow i innych bzdur. Interesowala mnie, zawsze, bardzo bliska zazylosc. Paradoksalnie i ironicznie, doprowadzilo to do sytuacji, w ktorej spotykalem sie juz z niejedna Pania.

Wydaje mi sie prawdopodobne, ze stane sie osoba o niezlym stanie finansowym. Gdy “zalezy mi” na tym, by skupic sie na zarobieniu, przychodzi mi to bez wiekszego trudu. Mam pewne perspektywy. Nie wydaje mi sie, bym mial biedowac przez dlugie lata. Poznalem wartosc pieniadza i nauczylem sie jej na sobie, na swoim wlasnym zoladku. Wiem ile dzieki nim mozna oszczedzic czasu, jak bardzo mozna sie rozwinac, jaki maja one wplyw na uczucia, na spokoj, na horyzonty, na absolutnie kazda sfere naszego zycia. Dbam o nie, szanuje je.

Podobnie jak i przedmioty. Pokladam w nich znacznie wiecej zaufania i sympatii niz w niejednej z osob. Ufam im, pomagaja mi. Sluza mi do czegos. Pomagaja, sa. Nie sprowadzaja mi na glowe awantur, nudy, przymusu, wyrzutow. Czekaja na moment, by mi pomoc i sa obok, sa zawsze, sa cierpliwe. Szanuje przedmioty, przywiazuje sie do nich.
Potrzebuje osoby, ktora bedzie ze mna, bedzie moją, nie zas tylko wbiegajaca i wybiegajaca z naszego mieszkania postacia, majaca wspolnego ze mna tylko tyle, ze ze soba jemy i spimy.

Lubie siebie, jakkolwiek moj “styl zycia” wydalby sie niejednej osobie ucielesnieniem depresji, to ja czuje sie w nim jak w nieustajacej rzece przyjemnosci.

Dom, jaki sobie wybuduje bedzie podzielony na 2 czesci, z ktorych jedna beda moje kazamaty, posiekane setkami kabli [ juz teraz wisza one do roznych urzadzen na scianach mojego lokum, czego jedna z moich Pan nie mogla zniesc, uznajac za niepokojace, napawajace strachem ], a druga przestrzen mojej Pani, w ktora nie bede ingerowal. W moje kazamaty jednak rowniez nie bedzie ingerowal nikt.

Moje ulubione kolory to czern i szkarlat, najlepiej w zestawieniu, razem.

Lubie smuklosc, smukle ksztalty, smukle przedmioty, smukle symbole. Lubie smuklosc bardzo. Smuklosc, strzelistosc, wiotkosc, “ostrosc”. Spiczastosc.

Jestem bardzo wrazliwy na wszyskto. Gdy od moich uszu dotrze na ulicy piekny, jeden, takt nieznanej mi melodii, rozkoszuje sie nim, milczac i usmeichajac sie do siebie, nawet do konca dnia. Podobnie jest, gdy widze ladne cialo, ladne stopy w ladnych szpilkach, ladny usmiech, ladna bizuterie, ladny plakat, ladny talerz, ladne auto, ladny dzwiek silnika, gdy dociera do mnie interesujaca informacja. Niestety – dziala to tez odwrotnie. Kontakt z brzydota mierzi mnie w tym samym stopniu, w jakim napawa mnie szczesciem i fascynacja kontakt z dowolna wartoscia.
Wulgarny, cuchnacy bandyta, usilujacy wyludzic ode mnie 2 pln, grupa idiotow w czapkach z daszkiem przeklinajaca co 2 slowo, 50 letni profesor mowiacy naiwne i glupie rzeczy, zardziewialy golf 2 z buczacym, glosnym wydechem, smrod, frustracja, klebiace sie hordy rastafarian grajace na tych pierdolonych bebnach i zbierajace na ulicy pieniadze – od tego i wielu innych rzeczy jestem przybity, chory, przygnebiony.


Kieruje mna Serce, jestem bardzo emocjonalny i uczuciowy, potrafie wiele dac, majac rowniez i swoje potrzeby na wysokim pulapie. Duzo krytykuje, tak ludzi, jak i reszte zjawisk, mam analityczna nature i nie lubie, nie usiluje nawet, nakladac sobie na sile maseczki z usmiechem na twarz, co proponuje wziac pod uwage osobm, ktore powtarzaja w kolko iz ‘ trzeba myslec pozytywnie ))) “. Nie znaczy to, ze jestem osoba ponura i przygnebiona, wrecz przeciwnie. Nie mam na mysli mojego “smutku” jako miny, mam niemal zawsze znakomity nastroj ozdobiony usmiechem, chodzi mi raczej o osmielanie sie na pewna spostrzegawczosc lowiaca liczne aberracje. Potrafie pomimo, lub dzieki niej, cieszyc sie wszystkim, rowniez kazda z drobnych rzeczy i gestow. Zdarza sie, iz moje narzekania i sesje spostrzezen wywlekajace na wierzch syf, rowniez Twoj, nielatwo jest odeprzec, co dla osob, ktore uspokaja bezmyslny optymizm bywa irytujace. Jesli wiec Twoim sposobem na dobry nastroj jest niedostrzeganie, albo udawanie, ze nie dostrzegasz problemow, glupoty i brzydoty, mozesz mnie nie polubic. Uzeram sie z proza od dluzszej chwili i potrzebuje kogos, kto wypelzl juz z kolyski i chce miec i byc partnerem, wsparciem, serdecznoscia, nie zas gowniarska igraszka. Nielatwo mnie oklamac, nie przemilczam wlasciwie niczego ani niczego nie ukrywam, takze dosc szybko znalabys wszystkie moje najgorsze strony, jak i nie byloby latwo ukryc przede mna Twoich. Sama proba nie rozmawiania ze mna o czymkolwiek, co nie jest klarownie wyjasnione powoduje spiecie w systemach mojego poczucia bezpieczenstwa i zaufania. Nie uda Ci sie zbyc mnie polslowkami, ani wcisnac mi kitu, jesli bedziesz probowala – strace do Ciebie zaufanie i przez pewien czas bede probowal je odzyskac, jesli zas wciaz nie bedziesz uczciwa i lojalna w pelnym zakresie to odprawie Cie, chocbys nie wiem jak olsniewajaco nie wygladala. Watpie, by udalo Ci sie mnie oszukac, zataic cokolwiek tak, bym nie wiedzial, ze probujesz, nie ma tez zadnego powodu, dla ktorego mialabys chciec, nie jestem jeszcze zamozny.

Pragnalem i pragne poznac Kobiete, Madra, Delikatna, Wrazliwa, ktora chcialaby byc zrozumiana i zrozumiec, byc otoczona troska – i troszczyc sie o kogos, uczciwa wzgledem Siebie i innych, ktora ma swoj wlasny rozum, nie zas radio, ktore odbiera tylko sygnaly z okolicy, taka, ktora nie tylko mowi na lewo i prawo o tym, ze najwazniejsza jest dla niej Dobroc i Bliskosc, ale w istocie, w zyciu, w realnym Swiecie, swiecie ograniczonych srodkow na koncie, uciekajacego czasu, rozstepow i chamstwa za oknem, nie tylko zas w krainie pogadanek przy kawce i reklam dove – dazy do nich i potrafi je docenic, potrafi wspierac i docenic autentyczne wsparcie. Wsparciem dla mnie nie jest dobre slowo, do ktorego nie mam wiele szacunku. Wsparciem jest z mojej strony np odbieranie Cie o 23 z pracy i odprowadzanie pod sam dom, wsparciem jest wspolne mieszkanie pomimo tego, ze stac nas tylko na skromny lokal, wsparciem jest akceptowanie tego faktu. Wsparciem jest wspolne i racjonalne zastanawianie sie nad wydatkami, dbalosc o to, by zadne z nas nie czulo sie zaniedbane i opuszczone, wsparciem jest nie robienie pretensji o fakt, iz ktos musi pracowac, zamiast isc na kilkugodzinny spacer. Wsparciem jest wzajemne opieprzanie sie za lenistwo i marnowanie szans na sukces, pomaganie sobie w eliminowaniu zgubnych nawykow. Wsparciem jest bycie przy kims kazdego wieczoru i rozumienie, jak samotny wieczor boli. Wsparciem jest osladzanie sobie codziennych dni, nie jest nim zas deklamowanie romantycznych bredni pomiedzy wyjsciem do kolezanek, a na impreze za pieniadze taty. Wsparciem jest wspolne zabijanie samotnosci i pustki w pokoju, kazdego wieczoru. Nienawidze jej, pomimo tego, ze znam ja od kazdej z mozliwych stron nie jestem ani na mikron z nia “zaprzyjazniony” czy “ przyzwyczajony do niej “. Samotnosc jest potworna tortura, ktora wysysa z czlowieka zycie, zabija wene, nie pozwala myslec o niczym innym, nie pozwala odczuwac nic poza cierpieniem. Chcialbym poznac kogos, komu najwieksza ulge sprawia, gdy ktos jest przy nim we “wszystkich” sytuacjach, rowniez tych nieciekawych, nie zas pojawiajac sie tylko na czas odpoczynku, ferii, wyjazdu, spaceru, krotko mowiac – przyjemnosci. Chcialbym poznac kogos kto jest na tyle dojrzaly, by to wlasnie obustronne, codzienne, aktywne wsparcie, nie zas jakies naciagane, romantyczne wyglupy, bylo dla niego najoczywistszym swiadectwem uczucia i przywiazania. Nie znaczy to w zadnym badz razie, ze brakuje mi checi i fantazji do romantycznych gestow, wrecz przeciwnie. Uswiadomienie sobie jednak, ze dana osoba nie sprawdza sie w zadnym przypadku poza nimi, ze poza niczym oprocz nich nie chce brac udzialu bo jest to zbyt “trudne i brudne”, jest bardzo przykre. Z przyjemnoscia poznam dziewczyne, ktora po prostu pracuje na beznadziejnym stanowisku, bo pochodzi z biednej rodziny, chciala sie usamodzielnic bo jest ambitna, a ze z praca jest tak, a nie inaczej, to zarabia niewiele i w nieciekawy sposob. Fakt, ze podejmuje ten trud i nie rzuca go po tygodniu jest juz dla mnie wyznacznikiem pewnej wartosci. Chcialbym kogos, kto zyje i chcialby zyc lepiej, kto wie, ze jest gdzies lepszy swiat, jednak walczy z tym ktory aktualnie go otacza, bo dzielnosc i ambicja tego kogos do tego prowadzi. Tak jak ja. Chcialbym prawdziwej kobiety, po prostu milej, po prostu ladnej, po prostu czulej. Nie zas rozpieszczonej ksiezniczki nastawionej na branie, ktora wzdryga sie przed jakakolwiek powinnoscia wobec kogos.

Pomimo tego, ze oglaszam sie w taki sposob, w sieci, NIE MAM PROBLEMOW TAKICH JAK:
- niesmialosc
- brak urody
- brak umiejentosci zainteresowania soba kobiet
- desperacja/brak dziewczyn do tej pory
- problemy z nawiazaniem z kimkolwiek rozmowy

etc.

Jestem tutaj, bo czemu nie? To moze mi tylko pomoc. Nie wahaj sie, jesli masz wrazenie, ze powinnas sie odezwac, z cala pewnoscia nie powiem niczego, co sprawi, ze poczujesz sie zle potraktowana.
Jesli potrzebujesz atrakcji, wyjazdow na narty w alpy, chadzania codziennie w towarzystwo, kogos, kogo zazdroscic Ci beda Twoje psiapsioly z ktorymi w ostatni weekend bylas w Madrycie na koszt Mamy, gdzie spotkalyscie takich fajnych murzynuf, jesli potrzebujesz drinkow, stawania na glowie, duzo swobody po to, bys mogla oblatac pol miasta swoich znajomych, rozbawiania Cie, zabawiania Cie, imprez i sukienek, kogos, kto jest ” normalny ” w sensie ” no, spoko jest koles, dobra beka z nim” – etc itp – prosze, nie pisz do mnie, jestem wybitnie, egzotycznie wrecz ” malo spoko kolesiem “.

Jesli potrzebujesz kogos, komu mozesz opowiedziec o tym wszystkim, na sluch o czym przerazil sie Twoj psychoanalityk, wsparcia, czulosci, delikatnosci, troski, lojalnosci, sympatii, towarzystwa na wieczor, na poranek, na codzien, kogos, kto potrafi sluchac, ciszy, cieplego swiatla, prywatnosci, blyskotliwosci, relaksu, jesli czujesz, ze chcesz i potrafisz zaopiekowac sie pieknie kims, kto bedzie potrafil to docenic, jesli bardziej niz 2,1 metra wzrostu [ ktorych nie mam ] podnieca Cie w Osobie fakt, ze jest bystra i potrafi myslec samodzielnie, – jesli umiesz docenic te rzeczy i czuc sie dzieki nim Szczesliwa – odezwij sie.

Uwielbiam poznawac zdolnych ludzi, przebywac w otoczeniu osob, ktore miazdza mnie wiedza, dojrzaloscia i inteligencja – i sa w stanie latwo wykazac jak wielkim jestem matolem;
ksiazki, przyrode, muzyke, nauke, sztuke i estetyke wszelkiego sortu – na co nie mam czasu,
Uwielbiam wypoczynek pelen wygod, dobre jedzenie, bezpieczenstwo, spokoj, czule dlonie na karku i goraca wode.
Uwielbiam, gdy sie o mnie dba.
Jestem domatorem, nie sposob przecenic jego dla mnie wartosci.

Pragne wyniesc sie z miasta i osiedlic w domu nad pieknym jeziorem otoczym zielenia, kontakt z czystoscia ktorej mnie leczy. Ciagnie mnie bardzo wyraznie do krajow o wysokim standardzie zycia. Przenieznosze wszystkiego co ma zwiazek z ‘ clubbingiem ‘, tym miejskim mikroklimatem hip-hopu-kariery-chanel i reszty chlamu, knajp i wszystkim, co jest chocby delikatnie spokrewnione, czyli halasu, tlumu, smrodu, potu, tepej agresji, trzeszczacych glosnikow, papierosow i calej reszty. Bardziej, po miriade, niz wszystkich tych rzeczownikow nieznosze ludzi, ktorzy ow klimat generuja. Powinnas wiedziec, ze lubie kontakt z osobami, od ktorych czuc serdecznosc, badz/i inteligencje, badz/i kulture, badz/i wrazliwosc. Jesli dana osoba nie przejawia zadnej z tych cech – przeszkadza mi, razi, brzydzi i wadzi, mowiac krotko – wielu ludzi mi przeszkadza. Nie znaczy to, iz nie jestem towarzyszki, uwielbiam dlugie dyskusje, spotkania, poznawanie interesujacych osob.

Ujmujac moje ‘ preferencje dotyczace ludzi ‘ w dwoch zdaniach: uwielbiam, znow, ludzi wszelkiego autoramentu, chociazby lysych, z blizna i wybitym zebem, ktorym mozna spokojnie, konstruktywnie wytlumaczyc, iz wygaduja bzdury, nie maja racji, wierza w cos, co jest absurdem – a ktorzy to podrapia sie w brode i jesli uznaja, ze mam racje, to mi ja przyznaja. Analogicznie, szczerze brzydze sie kazdym czlowiekiem, chociazby byl kanonizowany, ktory w tej samej sytuacji zmieni temat, nazwie mnie ignorantem pomijajac wyjasnienia i odniesienie sie do moich argumentow, badz zacznie mowic podniesionym, zdenerwowanym glosem.

Wrazliwosc, tak, ta wlasnie cecha jest bardziej od innych kluczem do mojej sympatii, wiec jesli nie masz wrazenia, od dawna, ze jestes wrazliwsza niz inni, to pewnie bede dla Ciebie, hm, dziwaczny? przesadzony? co mi samo w sobie zupelnie nie przeszkadza, ale jak najbardziej przeszkadzac mi bedzie, jesli nie bedziesz potrafila dzielic moich uczuc i akceptowac ich, co bez hojnej dawki wrazliwosci moze byc trudne. A tego, tzn tej uczuciowosci, potrzebuje bez porownania bardziej niz Twojego ciala, i uczyni mnie to bez porownania szczesliwszym niz mogloby czyjekolwiek. Nie utozsamiaj duzej wrazliwosci z jakimis niedorzecznymi stereotypami, takimi jak przepelniony lekami przed swiatem chlopiec placzacy w kacie. To zupelnie nie ten trop.
Mam ogrom pasji, zainteresowan, a raczej po prostu interesuje mnie prawie wszystko, ambicje, megalomanie, nieco ekscentryzmu i sporo romantyzmu.
Ujmujac rzecz krotko – potrzebuje opiekunczej, bardzo czulej Kobiety, ktora jest juz od pewnego czasu samodzielna i nie jest dla niej szokujacym fakt, ze pieniadze i przyjemnosci nie biora sie znikad. Potrzebuje kobiety ktora jest bystra i bedzie w stanie dostrzec moja wartosc, jak tez i wypatrzec slabosci, ktorych chetnie sie pozbede w zamian za jej zyczliwosc. Potrzebuje osoby, ktora potrafi nie tylko przyzwyczajac sie i ‘bardzo lubic’, ale rowniez pokochac. Potrafie odpowiedziec bezgranicznym oddaniem.

Znam siebie juz odrobine.
Przeszedlem przez wiele okolicznosci, ktore pozwalaja mi to powiedziec.

Zapewne wiesz juz, czy chcesz do mnie napisac.

moj mail to

przeczytaj9prosze[malpa]gmail[KROPKA]com

Czekam.

I pozdrawiam.
 
     
Sen
[Usunięty]

Wysłany: 2013-06-22, 23:16   

osz fuck. ;3

Ciekawa lektura ;)
 
     
cytrynka83 
Częsty bywalec



Wiek: 40
Dołączyła: 05 Lip 2012
Posty: 858
Skąd: lubelskie
Wysłany: 2013-06-23, 21:59   

Uff, dobrnęłam do końca :). Czytając Twojego posta uśmiechałam się pod nosem, bo przypominasz mi mojego przyjaciela, który w wielu sprawach myśli podobnie.
Jesteś dość wymagający, ale jednocześnie widać, że lubisz i co najważniejsze akceptujesz siebie, znasz swoją wartość i nikomu nie próbujesz się przypodobać. Wrażliwy domator i romantyk :). Post długaśny, ale jednocześnie konkretny. Jesteś szczery i niczego nie ukrywasz. Życzę Ci abyś spotkał wreszcie tę, której szukasz. Powodzenia :).
 
     
DomSlonca 
Nowy


Dołączyła: 30 Kwi 2013
Posty: 28
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2013-06-27, 09:53   

Powodzenia :shock:
 
     
Gość

Wysłany: 2013-07-20, 15:50   

Ło matko:D
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Samotność Forum © 2011 - 2023
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Mapa Serwisu Google XML RSS