Wiek: 33 Dołączył: 04 Paź 2012 Posty: 592 Skąd: Deep Web
Wysłany: 2014-05-30, 17:58 Studia - kiedy człowiek ma dość
Witajcie
Niektórzy pewnie mnie kojarzą, Ci nowi pewnie nie, ale jak ktoś chce bliżej poznać - PW. Przejdę zatem do tematu tego wątku, a kieruję go do osób które studia ukończyły.
Otóż jestem ja sobie na IV roku, kierunek niemal identyczny z biotechnologią. Główne pytanie, które jak wspomniałem kieruję do tych którzy studia ukończyli, jest takie: Jak wyście sobie kurde dali radę?
Jak mówi tytuł wątku, mam już cholernie dość. Mam dość zajęć, wykładów, doktorantów, profesorów, ogólnie to chyba każdego z kadry na uczelni. O ludziach z roku wypowiem się dalej.
Czemu zatem mam dosyć profesorstwa i reszty ekipy mojej wesołej uczelni?
- Jest koniec maja, nadal nie jest ustalone kto w jakiej katedrze będzie skrobał magisterkę, bo kobieta będąca naszą "przełożoną" jest niezdecydowana, ale zawsze mówi: "Każdy napiszę piękną pracę i każdy się odnajdzie" To już się robi nudne. Mamy taką katedrę, do której nikt nie chce trafić, ale praktycznie każdy ma szanse tam wylądować.
- Pitolenie "Takie jest życie studenta" kiedy siedząc do 19:30 na nudnym labo, na drugi dzień mamy zakuć materiał z 1,5 godzinnej prelekcji, kiedy za dwa dni jest cięższe koło z czegoś innego.
- Przedmioty ogólnouczelniane... O mamusiu, jak ja to uwielbiam Siedzenie do 19 na wykładzie który ni cholery nie pokrywa się z materiałem kierunku. Siedzę i wegetuję, liczę kasetony, krzesełka, ludzi, staram się przebić sobie długopisem tętnice, bo nie mogę zdzierżyć tego gadania...
- Wykłady. Wszystkie. Mamy do cholery XXI wiek, ale pisać musimy. Pięknie jest posiedzieć trzy wykłady po 1,5 godziny pod rząd, notując po 7 stron A4 na każdym z nich. Choćbym się stentegował, nie dam rady zapisać wszystkiego i zapamiętać to co mówi prowadzący. To samo tyczy się prelekcji na labo. Czasem i po 2h się siedzi i pisze, bo prowadzący nie wysle prezentacji "bo własność intelektualna". Ta, zwłaszcza, że całość przepisał z pięciu różnych książek. Okazali by trochę współczucia, ani im ani nam nie chce się siedzieć na dupie w tym labo i pisać. Ludzie u mnie lubią pracę w labo, sam też ją lubię, więc czemu czasu na pisanie, nie przeznaczyć na ciekawsze i bardziej zaawansowane metody? BO NIE!
To tylko wierzchołek góry lodowej i całej mojej frustracji związanej ze studiowaniem. Było ciężko nie raz, nie dwa, miałem dość przy każdej sesji, ale jakoś dawałem radę, ale teraz? Teraz na tym IV roku po prostu przysłowiowy szlag mnie trafił. Ostatni semestr to była kpina i zwykłe jaja rektora. Kilkugodzinne przerwy miedzy zajęciami, laborka zaczynające się w połowie maja, przedmioty z dupy, irytujący prowadzący i wmawianie nam "że my jesteśmy zadowoleni". Nie wiem jak inni na roku, bo mało kto mówi co o tym sądzi, ale mnie strzela wacek...
A ludzie, jak to ludzie. Czas pokazał, że przywykłem do nich. Różnie to bywa, ale jestem gościem z ubocza, nie mieszam się w nic, nie jestem kimś liczącym się, więc wisi mi to co się tam w tym "mainstreamie" dzieje. Może mnie obgadują, ale póki o tym nie wiem, puty mam to gdzieś. Jedynie co mnie doprowadza do szewskiej pasji, to nowi ludzie.
Przyszli tacy po I stopniu do nas i liczyli, że to my dostosujemy się do nich. Ktoś liczył, że przejmie posadę starosty roku, kiedy nasz starosta najlepiej się do tego nadawał, liczyli, że dostaną wszystkie wykłady na tacy itp. Ale ewenementem jest jedna osoba... Leje ciepłym moczem na wszystko, wali labo, wali wykłady, wali seminaria, ale pójdzie, popłacze u naszej opiekunki i ma wszystko z głowy, bo nasza pani nie da nam krzywdy zrobić. Owszem, ok, ale są pewne granice.
Tyle, może coś jeszcze dodam. Zatem ponawiam: jak kurde przetrwać i nie dostać p*****
Bargman może trzeba było wybrać łatwiejsze studia ;). Jeśli naprawdę cię to interesuje co studiujesz to dasz radę. Jest zmęczenie materiału, widzisz, że wiele rzeczy jest bez sensu, ale wytrzymałeś tyle czasu. Jesteś na IV roku już bliżej do końca niż dalej. Chyba nie pozostaje ci nic innego jak spiąć poślady i i zacisnąć zęby. No chyba, że weźmiesz dziekankę na odpoczynek, tylko pytanie czy po dziekance będzie ci się chciało jeszcze wracać na uczelnię.
A gdzie ty w ogóle studiujesz?
Wiek: 33 Dołączył: 04 Paź 2012 Posty: 592 Skąd: Deep Web
Wysłany: 2014-05-30, 19:37
Po dziekance raczej bym już nie wrócił. Nie chciało by mi się. Nie chcę przerywać studiów, już jakoś do dociągnę, z zaciśniętymi zębami, skurczem pośladów i uzależnieniem od kofeiny ale skończę to cholerstwo. Chyba, że ktoś się na mnie uweźmie, wtedy co poradzę?
Rzadko się nad sobą użalam, ale czasem dobrze jest z kimś pogadać na taki męczący temat, stąd też wątek na forum. A ponadto, takie a nie inne pytanie, bo może starsi wiedzą i doświadczeniem mają jakieś sposoby jak dobić do końca, nie koniecznie uzależniając się od aspiryny itp.
Coś łatwiejszego. Zawsze jakieś wyjście, ale w gruncie rzeczy idąc na studia nie wiedziałem na co chcę iść. Nie ma kierunku który w 100% by mi się podobał. Wybrałem taki a nie inny, w sumie sam nie wiem czemu. Sam w sobie jest ciekawy, ma pewne przesłanki bycia przydatnym w przyszłości, ale też łatwy nie jest. Nie widziało mi się studiowanie na wydziale prawa, czy eksoc. Zawsze wolałem nauki przyrodnicze, matma była mi obojętna, ale tylko kiedy była dawkowana w normalnych ilościach.
Ogólnie, to uwaliłem egzamin u pewnej dziwnej kobiety i czeka mnie poprawa. Nie wiem czy wykopie mnie na wrzesień, będąc przepisową, czy pozwoli odpowiadać i poprawiać teraz
Ostatnio zmieniony przez bargman 2014-05-30, 19:39, w całości zmieniany 1 raz
Chyba, że ktoś się na mnie uweźmie, wtedy co poradzę?
Dlaczego zakładasz, że ktoś się na ciebie uweźmie? A może już się uwziął?
Cytat:
Nie wiem czy wykopie mnie na wrzesień, będąc przepisową, czy pozwoli odpowiadać i poprawiać teraz
Zamartwianie nic ci nie da. Wiem, niepewność jest dobijająca. Jeśli pozwoli ci poprawić teraz będziesz miał z głowy. jeśli we wrześniu to będziesz miał czas żeby się lepiej przygotować. Wiem, nie będzie luzu, tylko myślenie, że jeszcze jedno cholerstwo do zdania zostało.Ale czy to ważne kiedy? ważne żebyś zdał.
Cytat:
jak dobić do końca, nie koniecznie uzależniając się od aspiryny itp
Nie wiem, ja przez pewien czas kawę żłopałam. Może jakieś tabletki ziołowe na uspokojenie
Wiek: 33 Dołączył: 04 Paź 2012 Posty: 592 Skąd: Deep Web
Wysłany: 2014-05-30, 19:53
cytrynka83 napisał/a:
Dlaczego zakładasz, że ktoś się na ciebie uweźmie? A może już się uwziął?
Raczej nikt się nie uwziął. Jeśli już miałbym faktycznie stwierdzić, że ktoś uznał, że pokaże mi co to nie on, to był to pewien gość, od ćwiczeń chromatografii z biochemii na I roku I stopnia. Napsuł krwi nie tylko mi, ale i koleżance. Spróbuję ją namówić, żebyśmy mu kupili wiązankę "ostanie pożegnanie" po obronie
cytrynka83 napisał/a:
Zamartwianie nic ci nie da. Wiem, niepewność jest dobijająca. Jeśli pozwoli ci poprawić teraz będziesz miał z głowy.
Aktualnie ciężko powiedzieć czy się martwię. Nie pierwsza moja poprawa w życiu. Kwestia jest taka, że profesorka jest dla mnie nie obliczalna. Jak nikt na tej uczelni ona mnie przeraża.
cytrynka83 napisał/a:
Może jakieś tabletki ziołowe na uspokojenie
Właśnie tablety na mnie nie działają. Lubię kawę, zwłaszcza za aromat, ale boję się, że nabawię się jakiegoś nadciśnienia albo innego czego. Chociaż, u mnie było by z tym ciężko, w normalnych warunkach pewnie mam za niskie. Kwestia, co by za bardzo organizmu kawą nie popsuć. Wszystko jest dla ludzi, ale z umiarem, a zdarza mi się wypić 4-5 kubków przy nauce do czegoś.
Ciężko coś doradzić, ale z tą wiązanką to dobre. Mina gościa zapewne będzie bezcenna .
Pozostaje ci tylko powtarzać " Ku*wa dam radę. Dotrwam do końca. Już niedługo", albo ewentualnie zlać wszystko i wszystkich i funkcjonować na zasadzie " co będzie, to będzie". Niektórzy całkiem dobrze sobie radzą stosując tę zasadę
Wiek: 33 Dołączył: 04 Paź 2012 Posty: 592 Skąd: Deep Web
Wysłany: 2014-05-30, 20:14
Cytat:
No jak nic musisz spiąć zwieracze i do przodu.
Innego wyjścia nie ma.
cytrynka83 napisał/a:
Mina gościa zapewne będzie bezcenna
Wątpię, żeby jego twarz wyraziła jakąkolwiek ekspresję. To gość o kamiennej gębie. Zawsze ten sam wyraz, coś w stylu "Masz czelność do mnie mówić?" Kolo jest ponad wszystkim i ponad wszystkimi. Bardziej chodzi nam o fakt wewnętrznego wpienienia tego człowieka
No, a później po studiach ewentualnie leczenie w psychiatryku lub innym fajnym domu To taki czarny humor. Ogólnie wszystko jest do przeżycia i zależy od podejścia.
A tak w ogóle to proponuje na rozluźnienie napić się borygo, ale to w innym temacie. Borygo zawsze działa .
Zdystansować się do tego wszystkiego, faktycznie "takie jest życie studenta", a uczelnie wyższe to chyba najgorzej zorganizowane instytucje w tym kraju. Ale ma to w sobie pewien urok, który docenia część osób dopiero, jak tego zabraknie. Bo co masz do wyboru? Bezczynność na bezrobociu albo walącą na łeb rutynę w tyrze? Korzystaj z tego, nie bierz do siebie kwestii organizacyjnych bo nie Twój to problem, zostaw to innym.
Ostatnio zmieniony przez Vyar 2014-07-02, 07:46, w całości zmieniany 1 raz
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach