A ja chyba dzis wlasnie, po 4 miesiacach w nowym miejscu sie oswoilam. Jakos bardziej przyjazne mi sie to miejsce dzis wydawalo. Moze dlatego, ze jestem przeziebiona? Goraczka, omamy, te sprawy. Wszyscy usmiechnieci, zadowoleni z zycia, i skorzy do pogawedki. Hmm. Tak, to pewnie halucynacje. Za duzo polopiryny, paracetamolu i gripexu.
Wysłany: 2013-05-27, 03:03 Re: Nie nawidzę mojej okolicy.
kolorowyzolw napisał/a:
Macie coś takiego że odczuwacie stres na spacerze!?
Ja tak.
Wszędzie indziej czuje się dobrze ale nie tu gdzie jestem.
Miałem kiedyś podobnie, są dwa proste wyjścia.
1. Jeśli jest naprawdę hardkorowo, zmienić miejsce zamieszkania.
2. Pogodzić się z tym co cię dręczy w tym miejscu. ( też w pewnych przypadkach jest to hardkorowe)
Lilith napisał/a:
Za duzo polopiryny, paracetamolu i gripexu.
Na gripex uważaj, lek dobry, lecz radzę dawkowanie według ulotki.
Od urodzenia mieszkam na jednym osiedlu więc do całej okolicy czuję duży sentyment. Jest tu wiele miejsc, które pozytywnie mi się kojarzą: pierwsze przedszkole, pierwsza szkoła, park gdzie kiedyś grałem w piłkę, ławka na której wypiłem pierwsze piwko itp :)
..Natomiast dzisiaj, wychodząc gdzieś, czy to do sklepu, czy na spacer to czuję lekki stres.. Stres przed tym, że spotkam kogoś znajomego z dawnych lat, który zada moje ulubione pytanie "Co u mnie słychać?" I znowu musiałbym odpowiadać ze spuszczonym wzrokiem, że bez zmian (brak pracy, dziewczyny..) Nawet miałem kiedyś taki okres czasu, że głupie wyrzucenie śmieci do śmietnika na podwórku stwarzało dla mnie duży problem, unikałem wyjścia z domu niczym media obiektywizmu :).. Na szczęście to już mam za sobą teraz wychodzę w miarę na luzie, choć mała dawka niepokoju wciąż istnieje.. Może to dlatego, że większa część moich znajomych już się stąd wyprowadziła..
Mariette [Usunięty]
Wysłany: 2013-05-27, 22:45
kolorowyzolw napisał/a:
Macie coś takiego że odczuwacie stres na spacerze!?
Ja tak.
Wszędzie indziej czuje się dobrze ale nie tu gdzie jestem.
Wiesz jest takie przysłowie; "wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma".
Jak nie lubisz swojej miejscowości, to może dobrze by Ci zrobił jakiż wyjazd np. w góry czy nad morze, albo za granicę? Zbliżają się wakacje, albo i już je masz, co Ci stoi na przeszkodzie,aby zmienić klimat?.
Czasami potrzeba człowiekowi zmiana klimatu,oderwanie się od spraw teraźniejszych i zmiana otoczenia.
Ja tam uwielbiam spacerowanie po swojej okolicy, ale wyjazdy czy zmiana otoczenia też wpływa pozytywnie na moje samopoczucie.
atomiast dzisiaj, wychodząc gdzieś, czy to do sklepu, czy na spacer to czuję lekki stres.. Stres przed tym, że spotkam kogoś znajomego z dawnych lat, który zada moje ulubione pytanie "Co u mnie słychać?" I znowu musiałbym odpowiadać ze spuszczonym wzrokiem, że bez zmian (brak pracy, dziewczyny..)
Nieważne dokąd uciekasz, zawsze wpadasz na siebie.; )
Pogodzenie się z okolicą naszego zamieszkania jest pogodzeniem się z samym sobą i swoją przeszłością. Forma autoterapii. To ważne, naprawdę. Miejsce nie jest niczemu winne. Budzi wspomnienia - złe wspomnienia i złe emocje, kwestia skojarzeń i 'wewnętrznych zadr'.
Które trzeba leczyć. Niekoniecznie poprzez ucieczkę, bo te 'boleści' zawszę pozostają w sercu. Gdziekolwiek będziemy.
Nigdy nie nienawidziłam mojej okolicy.
Ale wydaje mi się, że trzeba postępować na przekór - chodzić tam, gdzie czujemy się niekomfortowo i próbować napełnić okolicę nowymi, lepszymi wspomnieniami. Zauważać ładne rzeczy. Godzić się z tym, co było i jednocześnie nie pozwalać, by wpływało to na teraźniejszość.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach