Wysłany: 2013-12-12, 18:56 Czasem zdarza mi się tonąć w otchłani
Od kiedy tylko pamiętam zdarzało mi się zatrzymać i przestawać myśleć. Uczucie podobne do powtarzania słów smutnych piosenek ("Nie ma już nic za ścianą powiek") które odbijają się gdzieś w głowie, ale dopiero po chwili ich sens uderza z całym impetem zwalając z nóg. Mam czasem takie dni, kiedy się zawieszam i dociera do mnie jak niewiele warte jest moje życie. Każdy stracony przyjaciel, każda zaprzepaszczona szansa, każdy zmarnotrawiony dzień... To wszystko staje mi przed oczami, zaciska mi serce i tylko ostatkiem sił walczę, żeby nie zacząć płakać, żeby nie dać po sobie poznać, co się dzieje. Czuję ból, lód wytaczający się z głąb mojej klatki piersiowej, ścisk, duszności. Boję się, że już dłużej nie wytrzymam, że się uduszę, utopię we własnej ślinie. Miażdży mnie każde złe wspomnienie. Czuję, że umieram i nagle dociera do mnie, że nie czuję tak naprawdę nic. I to jest najbardziej przerażające. Ból świadczy o tym, że wciąż żyjesz. Że jesteś tutaj i możesz dalej walczyć, możesz próbować walczyć. Co jeśli nie czuje się zupełnie nic? Czy to znaczy, że już jestem martwa? Że nie ma dla mnie nadziei?
Do niczego nie mogę się zmotywować. To nie jest tak, że ja nie znam własnej wartości. Wszystko jest dobrze, staram się uśmiechać i podchodzić pozytywnie do życia, ale nagle spowija mnie ta mgła rozpaczy i wchodzi we mnie, osiada na dnie duszy i nie puszcza. I wtedy naprawdę nie wiem co robić. Boję się mówić, boję się krzyczeć, boję się oddychać... Mam wrażenie, że stoję nad przepaścią i jedyne, czego pragnę, za co w tej chwili mogłabym oddać wszystko, to to by mnie ktoś przytulił i powiedział te same, głupie kłamstwa o tym jak to wszystko będzie dobrze. Żeby mnie zmusił bym w to uwierzyła.
Wiem, że muszę być silna, bo to minie, wystarczy to przeczekać, ale gdy to w sobie duszę to czuję jak za każdym razem umiera we mnie jakaś maleńka cząstka mnie i że jestem na prostej drodze do zatracenia. Przepraszam za tak chaotyczną i mało spójną wypowiedź, po prostu musiałam to z siebie wyrzucić. Nie proszę o rady. Proszę tylko by mnie ktoś wysłuchał, póki mam jeszcze coś do powiedzenia.
Wypuściłam to tutaj, bo tak naprawdę nie miałam się do kogo zwrócić. Wstyd mi. To upokarzające, prawda? Faktycznie, nie powinnam się tutaj tak uzewnętrzniać.
Pisz tutaj, jeśli nie chcesz rad tylko się "wygadać" to ja obiecuje że będę tylko czytał i nie oceniał.
Od siebie dodam, że 2 lata temu byłem w miejscu gdzie teraz Ty stoisz, też nie widziałem sensu w swoim życiu. Zła praca, mój związek się rozleciał i codziennie to samo; dom -> praca -> dom - z tego wszystkiego zamieniłem się w robota, który działa tylko na zasadzie impulsu.
Pomógł mi znajomy z pracy, całkiem nieświadomie. To jest z resztą nieważne jak to zrobił. Sęk w tym, że problem tkwił we mnie, udało mi się go zrozumieć, przy czym to że wiem w czym jest ten problem wcale nie znaczy ze sobie z nim poradzilem.
Czasami zdarza mi się zawiesić i codziennie rano jak wstaje z łóżka mówie sam do siebie "dzisiaj będzie ten dzień, kiedy zaczniesz się usmiechać bo tak się czujesz, a nie dlatego że musisz" i za każdym razem sam siebie okłamuje. Ciągle czekam na ten dzień.
Są rzeczy, które mnie pomagają wydostać się z tego zaklętego koła. Jak już pisałem w innym wątku odnalazłem w sobie "żyłkę podróżnika" i łazikuję, gdzie tylko się da.
Założyłem też swoją firmę, która dostarcza mi nie tylko pieniędzy, ale też jest źródłem satysfakcji zawodowej. Owszem są dni, kiedy wszystko się partoli i masz ochote po prostu sobie odpuścić, ale za każdym razem gdzieś tam mam impuls "że nie, nie dzisiaj".
Jeśli Ty pisałaś chaotycznie to ja i tak Cię przebiłem :)
Edit po tym jak przeczytałem Twojego posta:
Dlaczego upokarzające ? Wcale nie ! Jeśli potrzebujesz się wygadać (lub wypisać w tym przypadku) to dalej , śmiało !
Ostatnio zmieniony przez Ketjow 2013-12-12, 19:41, w całości zmieniany 2 razy
Wypuściłam to tutaj, bo tak naprawdę nie miałam się do kogo zwrócić. Wstyd mi. To upokarzające, prawda? Faktycznie, nie powinnam się tutaj tak uzewnętrzniać.
I bardzo dobrze, to nie jest żadne wstyd, ani upokorzenie. To jest forum, gdzie ludzie piszą o różnych rzeczach. Naprawdę nie ma powodu do wstydu.
Ostatnio zmieniony przez cytrynka83 2013-12-12, 19:41, w całości zmieniany 1 raz
To forum po to właśnie jest żeby się tak wylać, ja się wylałem na samym początku i żyję dalej, zmieniłem pracę poznałem kilku dobrych ludzi... jest ok.
Wszystko jest dobrze, staram się uśmiechać i podchodzić pozytywnie do życia, ale nagle spowija mnie ta mgła rozpaczy i wchodzi we mnie, osiada na dnie duszy i nie puszcza. I wtedy naprawdę nie wiem co robić.
Jeśli to może jakkolwiek pocieszyć, zdecydowanie nie jesteś z tym uczuciem sama.;)
I potwierdzam, to żaden wstyd.
Poza tym naprawdę ładnie to wszystko opisałaś.
abc [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-14, 09:53
Cytat:
Poza tym naprawdę ładnie to wszystko opisałaś.
No i wyszło czym się zajmuję ;) Jest już ok, tak jak mówię, to przejściowe fazy. Wrażliwość jest darem, gdy tworzysz, a przekleństwem, gdy cierpisz. Zebrałam się. Potrzebowałam to wszystko z siebie wylać. Humor mi już wrócił i znowu mam siłę walczyć, o ile można tak powiedzieć. Także, dzięki ludzie, że tu jesteście :*
Hakim [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-14, 10:42
Nie jesteś z tym sama
Świetnie to opisałaś, gdybym ja próbował się tak uzewnętrznić brzmiało by to jak chaotyczny bełkot
Czuję, że umieram i nagle dociera do mnie, że nie czuję tak naprawdę nic. I to jest najbardziej przerażające. Ból świadczy o tym, że wciąż żyjesz
To nie zmienia faktów że się umiera, kawałek po kawałku. Powstaje w nas dziura samotności ociekająca żalem który pali , kto czuje ból tego umierania, ten po prostu jest tego świadom, taka rozdzierająca prawda uświadomienia, i tylko ci którzy nie czują bólu to oznaczy, biorą leki w postaci naiwniej iluzji jaką toczy ten chory świat.
Hm w tym bezsensownym i przenicowanym świecie chyba deską ratunku jest dla nas wyznaczenie sobie wartości samemu i samemu nadać sens czemuś, to my określamy co jest bezsensu wiec nadajmy czemuś sens, ale to bezsensowne :(
U mnie też takie echo bezsensowności i nicości stanu powraca, częściej niż pory roku się zmieniają
Łącze się w bólu lilyan, .
abc [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-14, 12:11
Dziękuję, Andskyru, to było naprawdę pokrzepiające. Świadomość tego, że jest ktoś, kto rozumie pomaga. Postaram się ze wszystkich sił znaleźć nieco sensu w bezsensie ;)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach