Odświeżam temat, a mianowicie, chcę napisać, że rok 2012 zaczynam od wizyty u psychiatry i powrotu do normalniejszego życia.
Stara sprawa ale chciałem dodać coś od siebie.
Od 16roku życia mam na lewym bicepsie sporą bliznę w kształcie literki "X" tylko z daszkiem.
Bliznę ów wypaliłem sobie sam rozgrzanym do czerwoności nożem. Zapominając na chwile o tym czy samookaleczenie jest fajne czy nie (HAH! prowokacja!) chciałbym nadmienić że wyrosłem raczej na ludzi.
Różni ludzie różnie radzą sobie ze stresem. Jedni w dresach idą obić obcemu długowłosemu ryj, inni tłumią to w sobie by wybuchnąć pewnego dnia, a jeszcze kto inny wyżyje się na samym sobie. Oczywiście najlepiej jest nauczyć się radzić sobie ze stresem i brać go na klatę, umieć przepalić go na motywacje, wole walki. I wszystko super - pod warunkiem że jesteś dorosłym człowiekiem, nie - nastolatkiem. Zdarzało mi się chodzić do psychologów i psychiatrów w moim życiu, ale ani razu żaden z nich nie rozwiązał któregokolwiek z moich ówczesnych problemów.
Dzisiaj patrze na moją bliznę z pewną dozą nostalgii i melancholii. Bo przypomina mi kim byłem, kim jestem, skąd przyszedłem, i z jak daleka.
A po co te całe gadanie? Bo bardzo chcę podkreślić że w życiu człowieka są naprawdę zwariowane etapy - ale żaden z nich nigdy nie trwa wiecznie, nawet jeśli byśmy bardzo chcieli. A za to kim się stajemy odpowiada nie jeden czy parę czynników ale suma ich wszystkich. No chyba że ktoś w ramach autoagresji szoruje sobie facjatę obieraczką do ziemniaków.
Po prostu chce powiedzieć że autoagresja to nie heroina, czy chęć mordu. Z tego się wyrasta. A jest potwornie demonizowana przez społeczeństwo i t.z. autorytety.
Oczywiście że jest zła. Ale jest to zło do przyjęcia. Tak długo jak nie istnieje zagrożenie życia.
Sznyty goją się szybką. Rany psychiczne potrafią całe życie lub nawet wcale.
Przepraszam za ewentualne nekropostowanie. Mam nadzieje że nikogo tym nie zdenerwowałem.
Po prostu temat mi był kiedyś bardzo bliski. I nie miałem wtedy nikogo kto mógł by mi powiedzieć to co sam przed chwilą napisałem powyżej.
Ostatnio zmieniony przez Barutai 2013-08-11, 15:24, w całości zmieniany 2 razy
Szkoda tylko, że po tych okresach buntu zostają na ciele trwałe ślady. Nie zawsze w przyszłości spotyka się to ze zrozumieniem. Społeczeństwo bywa czasem okrutne.
Autoagresja jest powszechna. To nie tylko akty wymierzone w siebie, które pozostawiaja szramy i blizny. Tak jak agresja może miec wiele wymiarów, tak autoagresja może polegac na bardzo wymyślnym karaniu siebie.
Nawet samotnośc może byc autoagresją.
Mnie też ponoc dotyczy autoagresja. Nię będę pisac o co w tym chodzi, ale to fakt. Wszystko co prowadzi do autodestrukcji jest autoagresją
I uwierzcie mi - o ile w okresie dorastania mówi sie że to taki "naturalny" etap, to dorośli też są wobec siebie nieludzcy. Tylko ta autoagresja ubrana w role społeczne już tak nie razi po oczach.
Ostatnio zmieniony przez teloyv 2013-08-11, 21:03, w całości zmieniany 1 raz
Wiek: 26 Dołączyła: 12 Sie 2013 Posty: 37 Skąd: Ostrowiec
Wysłany: 2013-08-13, 09:46
Nigdy w życiu się nie cięłam. W każdym razie, nie używałam żyletek. W przypływie czystej wściekłości mam ochotę coś niszczyć, na czymś się wyżyć. Mój materializm nie pozwala mi rozładować furii na moich ukochanych rzeczach, więc agresję przemieniam w autoagresję. Nie mam pociętych, a podrapane ręce i kolana. Wystarcza mi ostry kawałek metalu, końcówka od cienkopisu. Nie mam zbyt wielu blizn, bo te zadrapania nie są głębokie i szybko sią goją. I dobrze. Chodzi o sam fakt.
Wiek: 27 Dołączyła: 15 Mar 2011 Posty: 1237 Skąd: z piekła
Wysłany: 2014-02-05, 14:32
https://www.facebook.com/wiemosamookaleczaniu
Piszę ponieważ wraz z ludźmi z forum *** pragniemy poruszyć ten problem. Chcemy by zrobiło się głośniej o tym, że tacy ludzie jak my istnieją naprawdę. Jesteśmy. Żyjemy. Uczymy się, pracujemy, mamy rodziny. Można nas spotkać wszędzie. Nie zarażamy, nie robimy krzywdy innym. Każda osoba autodestrukcyjna to inna historia. Historia warta uwagi, czasami wsparcia, zrozumienia, pomocy. Zbliża się ważna data dla nas, stąd moja próba zwrócenia ponownej uwagi na ten problem.
1.03.- Światowy Dzień Świadomości Autoagresji.
Nadal w telewizji, mediach, internecie jest tak mało informacji na temat tego problemu. Autoagresja jest tematem tabu. Nie mówi się o tym, bo tak wygodniej, bo lepiej gdy problemu nie ma, gdy się go nie widzi. Ale problem jest. Był i będzie. Młodzi ludzie się okaleczają, niszczą siebie, a później z takich młodych ludzi wyrastają młodzi dorośli i dorośli. Problem autodestrukcji nie mija z wiekiem. Nie wyrasta się z potrzeby ukarania siebie, z potrzeby poczucia realności, z bólu który tkwi w człowieku. Samookaleczanie to nie tylko cieńcie się, nakłuwanie... to też bulimia, anoreksja, głodówki, ćwiczenie ponad siłę. Autoagresja dotyka ludzi w różnym wieku, od nastolatków, po osoby dorosłe. Przeważnie nie jest formą zwrócenia na siebie uwagi, przeciwnie - najczęściej takie zachowania są ukrywane przed światem, najbliższymi. Akty autoagresywne nie są próbami samobójczymi - są próbą powstrzymania się przed targnięciem na własne życie. To co miało pomóc w zagłuszeniu bólu psychicznego staje się uzależnieniem. Ludzie z takim problemem doskonale wiedzą dlaczego nie powinny tego robić, wiedzą że to szkodzi, że ich niszczy. Jednak nie potrafią z tego zrezygnować, nie potrafią sami sobie pomóc. Brak wsparcia, często brak zrozumienia problemu jest kolejnym powodem dla którego ludzie autoagresywni ukrywają swój problem przed światem. Żadne groźby, kary, kontrole, szantaże ze strony najbliższych nie pomogę w zaprzestaniu takich aktów. Pomocne jest tylko leczenie. Kpiny, żarty, wyśmiewanie w niczym nie pomogą a tylko pogarszają sytuację.
Osoby mające problem z autoagresją bardzo potrzebują leczenia, terapii. Potrzebują wsparcia. A by dostać wsparcie, inni powinni być świadomi czy jest autoagresja, jak bardzo potrafi zawładnąć życiem, jak niszczy i dezorganizuje życie. Jeśli nie będzie się o tym mówić, nie będzie można pomóc osobą, które tego potrzebują.
Nie tylko osoby dotknięte tym problemem potrzebują wsparcia, ale także rodziny i najbliżsi osób autoagresywnych powinni mieć możliwość skorzystanie z pomocy.
Co roku, 1. marca, obchodzony jest Światowy dzień świadomości autoagresji.
Tego dnia zawiąż na swoim nadgarstku wstążkę odpowiedniego koloru:
-pomarańczową, jeśli jesteś autoagresywny i potrzebujesz pomocy;
-białą, jeśli rozumiesz, bądź próbujesz zrozumieć i pomóc;
-pomarańczowo-białą, jeśli byłeś autoagresywny i pragniesz pomóc innym.
Piszę z nadzieją na kontakt, może jakąś współpracę. Uważam, że warto poruszyć znów ten temat w mediach. Nikt jeszcze nie powiedział na głos, że tacy ludzie jak MY żyją wśród innych. I to nie tylko nastolatkowie, którzy nie radzą sobie z emocjami.
Marta (Ever)
mail: martad@vp.pl
GG 44676696
Ostatnio zmieniony przez Ever 2014-02-05, 14:34, w całości zmieniany 1 raz
Od ponad roku nie okaleczam się.. Ciąłem się z powodów rodzinnych, z samotności.. tak, z tego jaki głupi byłem i nadal jestem..
Nie wiem dokładnie dlaczego przestałem.. Codziennie rozmyślam nad swoją śmiercią.. Myślę nawet nad powrotem do tego co było kiedyś.. nie ma to kompletnie sensu, a jednak ja wciąż o tym myślę ; <.
Nigdy nie miałem z tym problemu. Prędzej rozwalałem coś innego, nie siebie.
A ja właśnie miałam z tym problemy. Nie potrafiłam panować nad złością, bałam się, że mogę zrobić komuś krzywdę, dlatego wolałam zrobić krzywdę sobie. Tylko w ten sposób potrafiłam się uspokoić.
Choć czasem było mi źle,bardzo źle nigdy się nie okaleczałem.I nigdy nie rozumiałem ludzi którzy to robią.Ja za to miałem inny sposób radzenia sobie z samotnością,żalem czy gniewem,smutkiem.Pewnie to niedługo tutaj opiszę.Każdy ma inny sposób.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach