Samotność - forum psychologiczne na temat samotności - dla wszystkich samotnych i osamotnionych - samotnosc

FAQ SzukajUżytkownicyGrupy Chat Gry RejestracjaZaloguj

Samotność

Psychologiczne forum dyskusyjne związane z tematem samotność, osamotnienie - na temat samotności dla wszystkich samotnych i osamotnionych.

Poprzedni temat «» Następny temat
Alkoholizm
Autor Wiadomość
Selcia 
Początkujący


Wiek: 49
Dołączyła: 17 Lip 2012
Posty: 192
Skąd: Nieważne
Wysłany: 2012-08-13, 15:40   

maro_25 napisał/a:
moj ojciec to alkoholik... nikomu nie życze mieszkać z kims takim pod jednym dachem, miedzy innymi jego obwiniam o niektóre niezbyt pozytywne cechy swojego charakteru jak choćby brak pewności siebie i niska samoocena...


Dlaczego nic nie zrobiliście z tym problemem? Dlaczego ciągle trzymacie takiego pasożyta w domu? Tego się trzeba pozbyć jak najszybciej, jak rozkładającego się karalucha.
To tak, jakbyś patrzył spokojnie na to, że na blacie w kuchni gnije ci jedzenie i mimo, że śmierdzi i larwy z tego wyłażą, nikt nie chce tego sprzątnąć.
 
     
maro_25 
Początkujący


Wiek: 37
Dołączył: 29 Lip 2012
Posty: 171
Wysłany: 2012-08-15, 23:19   

Selcia napisał/a:
maro_25 napisał/a:
moj ojciec to alkoholik... nikomu nie życze mieszkać z kims takim pod jednym dachem, miedzy innymi jego obwiniam o niektóre niezbyt pozytywne cechy swojego charakteru jak choćby brak pewności siebie i niska samoocena...


Dlaczego nic nie zrobiliście z tym problemem? Dlaczego ciągle trzymacie takiego pasożyta w domu? Tego się trzeba pozbyć jak najszybciej, jak rozkładającego się karalucha.
To tak, jakbyś patrzył spokojnie na to, że na blacie w kuchni gnije ci jedzenie i mimo, że śmierdzi i larwy z tego wyłażą, nikt nie chce tego sprzątnąć.


gdyby to zależało ode mnie... ale nie zależy..

poza tym jest to najgorszy moim zdaniem typ alkoholika ktory miesiąc chleje non stop a potem nagle przestaje na powiedzmy miesiac czy dwa i udaje normalnego czlonka rodziny jak gdyby nigdy nic, nic nie wie o niczym nie pamieta co i komu robil... tak ze w pewnym momencie nawet nie umiesz sie na niego zloscic bo to nie ten sam czlowiek co po butelce wódy... juz bym wolał zeby chodzil non stop na bani, przynajmniej nie musialbym szukac wytlumaczenia czemu jestem na niego wkurw**ny.

jest tylko jeden plus w tej calej sytuacji: wiem ze predzej strzele sobie w leb niz zgotuje komus podobny los, miedzy innymi dlatego zawsze pilem duzo mniej alkoholu niz rowiesnicy na imprezach czy ogniskach
 
     
Selcia 
Początkujący


Wiek: 49
Dołączyła: 17 Lip 2012
Posty: 192
Skąd: Nieważne
Wysłany: 2012-08-16, 20:41   

Wybacz, ale ja bym się takiego osobnika w domu po prostu brzydziła. I nie ma różnicy czy po miesiącu ciągu alkoholowego byłby trzeźwy przez jakiś czas.
 
     
maro_25 
Początkujący


Wiek: 37
Dołączył: 29 Lip 2012
Posty: 171
Wysłany: 2012-08-17, 12:27   

Selcia napisał/a:
Wybacz, ale ja bym się takiego osobnika w domu po prostu brzydziła. I nie ma różnicy czy po miesiącu ciągu alkoholowego byłby trzeźwy przez jakiś czas.


Po prostu mój stosunek do tego człowieka to albo totalna obojętność albo paląca nienawiść, dla mnie jedyną opcją na najbliższą przyszłość jest wyprowadzka do miasta, wiec od pewnego czasu maksymalnie olewam to co sie domu wyprawia... a wybaczać nie ma czego bo doskonale wiem o co Ci chodzi, chyba po prostu po jakims czasie czlowiek staje zbyt zmeczony by non stop nienawidzic, wiec przechodzi w stan totalnej obojetności (choc moze tylko ja tak mam) , ktora sie oczywiscie znowu zmienia w to opisane przez Ciebie obrzydzenie jak mi ojciec znowu czyms podpadnie.. Generalnie wystarczy ze widze ze jest na bani i juz mi sie włącza agresor...
 
     
Selcia 
Początkujący


Wiek: 49
Dołączyła: 17 Lip 2012
Posty: 192
Skąd: Nieważne
Wysłany: 2012-08-17, 14:28   

Złością i nienawiścią tylko sam sobie szkodzisz na nerwy. Jednak masz rację, coś z tym włączaniem agresora jest. Mnie wystarczy, abym na ulicy przeszła koło pijaka i poczuła smród alkoholu - momentalnie włącza mi się agresja. Staram się więc omijać potencjalne moje ofiary szerokim łukiem. Najgorzej odczuwam to w sklepie, jak ci stanie taki za plecami w kolejce do kasy. Nie dość, że śmierdzi, to jeszcze człowiek musi walczyć sam z sobą, aby czymś w takiego degenrata nie rzucić. A ręka świerzbi:D
 
     
dziunia
[Usunięty]

Wysłany: 2012-09-09, 23:06   

Moze to glupie pytanie ale zapytam.. Jaki jest procent szansy na wyjście z tego nałogu? Czy zastraszaniem w równy sposób mozna kogoś zmotywować do leczenia? Czy dla takiego kogoś jest szansa na wyjście, w obecnej chwili ten kogo mam na myśli nie chce sie leczyć, bo mowi ze lubi piwo.. Ale nie daje rady psychicznie z tym czlowiekiem.. Wykańcza mnie nerwowo.. Mam wielki dylemat bo mysle o rozwodzie i nie wiem czy jesli on zaproponuje leczenie czy jest jakas szansa na to ze wyjdzie z tego, wspomnę tu ze raz byl na leczeniu i po miesiacu trzeźwości znowu zaczą pić, a i druga sprawa przez to jego picie do tego człowieka czuje nienawiść, wstret, obrzydzenie i myślicie ze kiedyś jak by sie poprawił to jest szansa na powrót uczuć? Wiem ze głupio pytam, ale mam męża alkoholika...
 
     
Yogi 
Częsty bywalec



Dołączył: 30 Sie 2012
Posty: 583
Skąd: Tychy
Wysłany: 2012-09-09, 23:52   

Postaw mu ultimatum. A ile pije w tygodniu ?

Poprawić się można w każdej chwili, ale to zależy wyłącznie od człowieka.
 
     
prezes 
Częsty bywalec


Wiek: 33
Dołączył: 10 Sie 2012
Posty: 583
Wysłany: 2012-09-10, 10:37   

Znajdź mi faceta co nie lubi(w małych ilościach np po pracy) alkoholu(faceta, nie cioty). Lecz jeżeli faktycznie sporo naduzywa to miej na uwadze fakt że ludzie sie nie zmieniają.
 
     
Selcia 
Początkujący


Wiek: 49
Dołączyła: 17 Lip 2012
Posty: 192
Skąd: Nieważne
Wysłany: 2012-09-10, 14:06   

Nie da się określić procentowo jaka jest szansa na wyjście z nałogu alkoholowego. Są pijacy, co umieją sobie z tym poradzić i tacy, co mają to serdecznie gdzieś.
Twój mąż musi sam chcieć przestać pić. Ty nie jesteś w stanie praktycznie zrobić nic. Jedyne co możesz to nie ułatwiać mu picia i zająć się sobą.
Nie ułatwianie picia jest z reguły najtrudniejszą czynnością, dla osób z rodziny alkoholowej. Wywołuje bunt u pijaka, negatywne opinie u osób nie znających sytuacji rodzinnej.
A ty po prostu odcinasz się od jego picia i dbasz o siebie, swoje życie, interesy. Jeśli np. on coś zawali, bo zapił, mówisz o tym otwarcie i to bez względu na to, czy pyta o to jego szef, czy matka.
Wraca pijany, budzi domowników - wzywa się policję, żeby go zabrała na Izbę.
Wraca pijany, nabrudzi - musi po sobie posprzątać.
Domaga się alko w domu - twardo odpowiadasz - W moim domu nie pijemy.
Upija się w barze - zostaw go tam i wróć do domu. To samo na spotkaniu rodzinnym.
Na dzień dzisiejszy możesz usunąć z domu wszelkie alkohole, kufle, kieliszki i.t.d. oraz zapisać się na terapię dla osób współuzależnionych.
Z mojego doświadczenia wiem, że kilka osób, które zdecydowały się podjąć kroki i nawrócić pijaka na dobrą drogę, niestety rozwiodło się. Tylko jednej osobie udało się uratować małżeństwo, a reszta tkwi w patologicznych układach, czekając kiedy pijak wróci do domu, marnując swoje zdrowie i nerwy.
Brzmi to brutalnie dla tych, którzy mają normalne rodziny, ale taka jest niestety prawda.
Wymaga wiele odwagi i samozaparcia od osoby współuzależnionej. Dajesz mu do zrozumienia, że nie zgadzasz się na jego picie i nie będziesz tego tolerować.
Czasami jest szansa, że pijak się opamięta i aby nie tracić rodziny, podejmuje leczenie lub przestaje pić.
Nie ma co zastraszać, motywować, bo to najzwyczajniej nie przynosi efektu. Podkreślam jeszcze raz - pijak musi sam zrozumieć, że chce przestać. Nie można go zaprowadzić za rączkę, jak dziecka i pokierować jego życiem.

Czy wrócą uczucia? Jeśli już teraz czujesz do niego obrzydzenie, nienawiść i wstręt ( co jest zupełnie zrozumiałe w Twojej sytuacji), to tylko od ciebie zależy, czy będziesz umiała swoje odczucia zmienić względem niego.
Przyznaję, że dla mnie byłoby to trudne, ale ja jestem "nietypowa" - nie umiem wybaczać zdrady, ani pijaństwa, kłamstwa. Osoba, która mnie zawiodła nie może liczyć u mnie nawet na odrobinę ciepła, niezależnie od tego w jakiej sytuacji by się nagle znalazła. A jeśli bym kogoś znienawidziła, czuła do kogoś obrzydzenie, to ... patrz zdanie wyżej.
Chyba nawet nie zadałabym sobie trudu, aby spróbować się postarać o zmianę odczuć.
 
     
dziunia
[Usunięty]

Wysłany: 2012-09-10, 14:24   

Ok zgodzę sie ze każdy moze cos lubiec, ale nie do przesady.. Trzy, cztery piwa na tygodniu a weekend to juz nie wiem ile ale duzo..mysle ze ponad piętnaście do dwudziestu piw to na pewno i tak w kółko.. Jak nie ma piwa to strasznie nerwowy lepiej nie dotykać:@.. Ja tez pracuje i jakos nie widze sensu picia co wieczor.. Kiedyś próbowałam go zatrzymać w domu wieczorem zeby nie wychodził, zamknęłam dom i jak myślicie dało to cos? Nic bo oknem Wyszedl hyhy.. W niedzielę nie moge liczyć na trzeźwego, pachnącego faceta..ten odur sobotniego picia ble.. Nauczylam sie ze musze sama na siebie liczyć i jestem zdecydowana cos w tym kierunku zrobic zeby moją meczarnie ukrócić! Jak chce pić to niech pije a nawet niech sie zapije to jego zycie a ja wkoncu musze złapać oddech. Apeluje bądźcie ostrożni z tym cholerstwem bo z tego ciężko sie wybić! Szkoda życia na takie gowno.. Wszystko jest dla ludzi tylko trzeba znac umiar.
 
     
Yogi 
Częsty bywalec



Dołączył: 30 Sie 2012
Posty: 583
Skąd: Tychy
Wysłany: 2012-09-10, 14:51   

prezes napisał/a:
Znajdź mi faceta co nie lubi(w małych ilościach np po pracy) alkoholu(faceta, nie cioty). Lecz jeżeli faktycznie sporo naduzywa to miej na uwadze fakt że ludzie sie nie zmieniają.


Ja nie pije i nawet nie lubię alkoholu. Nawet jakbym lubił, to i tak bym nie pił, bo w sporcie alkohol nie pomaga. :jezyk2:


dziunia, postaw na swoim, jeśli nie posłucha, to sprawa do sądu, od razu będzie potulny jak baranek, a jeśli nie, to będziesz wiedzieć, że ma gdzieś rodzinę. ;-)
 
     
Selcia 
Początkujący


Wiek: 49
Dołączyła: 17 Lip 2012
Posty: 192
Skąd: Nieważne
Wysłany: 2012-09-11, 09:37   

Dziunia - sytuacja, w której jesteś jest trudna. Zanim zaczniesz działać, przemyśl to sobie, rozważ wszelkie za i przeciw. Nie wiem jaka jest twoja sytuacja rodzinna, czy macie dzieci, czy mieszkanie jest twoje czy jego.
Jeśli materialnie jest coś na niego, to podejmując próbę walki z jego pijaństwem, skazujesz się na to, że stracisz stabilizację finansową. Chyba, że zarabiasz super kokosy i jesteś w stanie utrzymać siebie i rodzinę.
Jedna znajoma, mając pijaka w domu, zrobiła tak: Po prostu go olewa, zajmuje się tylko tym co dla niej ważne - praca, dzieci. Mieszkają razem, ale obok siebie. Ona ma swoją część mieszkania, on swoją. Ona od niego tylko bierze pieniądze z wypłaty, czasem coś ugotuje, a poza tym traktuje go jak grzyba na scianie, który jest bo jest i tyle. Jak sama zawsze mówi, bez jego wypłaty, nie utrzyma się sama z dziećmi i tylko dlatego jeszcze go tam trzyma. Kobietka też nie ma dwudziestu lat i wie, że trudno jej będzie znaleźć odpowiedniego partnera ( szuka jednak cały czas - już jakieś 12 lat- bo ma nadzieję, że wreszcie uwolni się od pijaka).
Jak jej mąż przychodzi pijany, to kładzie go spać i zamyka jego pokój, żeby nie śmierdziało na resztę mieszkania. Czasem ochrzani go, jak jej wejdzie w drogę, zwyzywa, wygoni z domu na kilka godzin.
Podziwiam ją...
Ja bym tak nie umiała.
Ani to związek, ani bycie wolnym. Takie zawieszenie w próżni.

Zanim podejmiesz działania, zastanów się dobrze czego chcesz, czego oczekujesz i dopiero wtedy działaj. Żyjemy w dość dziwnych czasach, jeśli chodzi o prawo, tak więc najpierw sobie to rozplanuj, cokolwiek zrobisz.

Sprawy w sądzie przeciw pijakom są kpiną. Dostaje taki koleś nakaz przymusowego leczenia, który i tak z reguły olewa. Tylko niepotrzebnie marnuje czas sądowi i innym.
 
     
Sen
[Usunięty]

Wysłany: 2012-09-12, 22:01   

dziunia napisał/a:
Moze to glupie pytanie ale zapytam.. Jaki jest procent szansy na wyjście z tego nałogu? Czy zastraszaniem w równy sposób mozna kogoś zmotywować do leczenia? Czy dla takiego kogoś jest szansa na wyjście, w obecnej chwili ten kogo mam na myśli nie chce sie leczyć, bo mowi ze lubi piwo.. Ale nie daje rady psychicznie z tym czlowiekiem.. Wykańcza mnie nerwowo.. Mam wielki dylemat bo mysle o rozwodzie i nie wiem czy jesli on zaproponuje leczenie czy jest jakas szansa na to ze wyjdzie z tego, wspomnę tu ze raz byl na leczeniu i po miesiacu trzeźwości znowu zaczą pić, a i druga sprawa przez to jego picie do tego człowieka czuje nienawiść, wstret, obrzydzenie i myślicie ze kiedyś jak by sie poprawił to jest szansa na powrót uczuć? Wiem ze głupio pytam, ale mam męża alkoholika...


Bierz rozwód, bo ani leczenie, ani prośby, ani straszenie nie pomogą.
Mam znajomą, 37 lat, 17 lat po małżeństwie, dwoje dzieci, 17 lat z pijakiem i nieudacznikiem.

Lata błagania o zmianę, odwyki, leczenia, obietnice, myślisz, że pomogło? Coś ty, nasiliło się. Smród, kłótnie, rozpacz brak nadziei i żal do siebie, że nie zrobiła tego wcześniej, że nie zostawiła frajera.

Zgubiła ją ślepa miłość i wiara, że on może się zmienić.
Teraz walczy o rozwód, po tylu latach cierpienia. Ale łatwe to nie jest, ze względów finansowych.

Podziwiam tą kobietę, także tobie dobrze radzę, nie marnuj lat, zmień swoje życie puki możesz.
 
     
sajmon2603 
Aktywny



Wiek: 34
Dołączył: 06 Wrz 2012
Posty: 483
Skąd: woj. kujawsko-pomorskie
Wysłany: 2012-09-24, 20:18   

Dziś widziałem swojego wuja, który niestety jest od dość dawna alkoholikiem. Strasznie mi żal jego rodziny, która tak po dupie dostaje. Chodził na terapie do anonimowych ale się wykruszył niestety. Ostatnio jakiś miech temu wylądował w szpitalu bo dostał marskość wątroby i już nie powinien pić bo wiadomo moment i się zawinie. Ile razy próbowano porozmawiać z nim wytłumaczyć jego sytuacje, położenie to i tak nic to nie dawało. Być może to jeszcze bardziej go pchało do umoczenia pyska w roztworze procentowym. Wiem, że dawanie kasy nic nie pomoże a jak kupisz jedzenie to może je zaraz komuś sprzedać bądź nie. Do roboty nikt go nie przyjmie bo kto mu zaufa a jak już ktoś się dobry znajdzie to wiadomo nie wytrzyma i łyknąć sobie musi. Wprost
żal mi go jak jego rodziny no ale co zrobić? Będę trwał w wierze, że oprzytomnieje jeszcze... Daj Boże...
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Samotność Forum © 2011 - 2023
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Mapa Serwisu Google XML RSS