Samotność - forum psychologiczne na temat samotności - dla wszystkich samotnych i osamotnionych - samotnosc

FAQ SzukajUżytkownicyGrupy Chat Gry RejestracjaZaloguj

Samotność

Psychologiczne forum dyskusyjne związane z tematem samotność, osamotnienie - na temat samotności dla wszystkich samotnych i osamotnionych.

Poprzedni temat «» Następny temat
Wiersze
Autor Wiadomość
Allure77 
Nowy

Wiek: 45
Dołączył: 19 Paź 2011
Posty: 38
Skąd: Katowice
Wysłany: 2011-12-01, 08:07   

OKO-TKU

Ni żony, szczęście całe, ni kochanki, więc
z kocicą zasypiam co noc, nie trzeba do uszu szeptać,
cicho tylko i za tym uchem podrapać, a kocia wymruczy
całą swą miłość i zaufanie przez sen na grzbietku
i wieczorną toaletkę.
Przytuli się, popatrzy swemi mądrymi oczyma i zaśnie bezpieczna.
Gotka moja kocia kochana, czasem tak spogląda na mnie, długo
w oczy patrzy, jakby mnie chciała przeniknąć, przeczytać coś
w myślach, lubię kiedy tak patrzy z uwagą, rozumie mnie,
tuli się do rąk, do twarzy i mruuuuka.
Nie narzeka, chyba, gdy głodna to miauka uparcie...
Chodzi za mną, plącze się między nogami, a
potem po jedzonku broi, uwielbia bawić się ptasimi piórami
i komarów w domu nie ma.
Jaka żona czy kochanka...mruczy, daje się drapać za uszami,
i zjada komary ? Ja pytam. Ni ma takiej na pewno.
:-D
 
 
     
Fortune 
Milczący



Wiek: 32
Dołączyła: 01 Gru 2011
Posty: 58
Skąd: Wielka Brytania
Wysłany: 2011-12-04, 23:18   

moze sie Wam spodoba :-)

odrobina szeleństwa i rozpaczy
odrobina miłośći
odrobina piękna
odrobina złośći i żalu
zupełnie mało łez
i niewiele słów
mało prawdy
i troszeczkę kłamstw

naprawdę bardzo mało życia w nas
bo całe życie
to tylko
odrobina tego
co możemy
 
     
Mariette
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-05, 11:10   

Allure77, i Fortune, Sami jesteście autorami tych wierszy? Mi się podobają, jestem pod wrażeniem.
 
     
Allure77 
Nowy

Wiek: 45
Dołączył: 19 Paź 2011
Posty: 38
Skąd: Katowice
Wysłany: 2011-12-05, 16:02   

Mariette, się zgadza, moje to wypłodziny :-D Sprzed lat kilkunastu. Miło że Ci się podoba ;-) A może sama coś tu swojego wrzucisz ? Pozdrawiam Cieplutko

Wobec tego jeszcze jeden staroć, bo te nowe nie nadają się do publikacji :diabelek:

BREVENT
Tam na górze jesteś ty, śnieg, wiatr i Bóg. Tam spełniają się marzenia i sny, wszystkie myśli odpływają daleko, skupiasz tylko uwagę na tym, by nie przestać oddychać, upojona widokiem ogromnych szczytów, lodowych jęzorów turkusowej barwy, upojona chwilą szczęścia. Możesz się zastanawiać, czy faktycznie tu jesteś, te kilka tysięcy metrów nad poziomem morza, możesz odczuć strach, ale to zmyłkowe odczucia człowieka zachłystującego się ogromem przestrzeni, możesz nawet zacząć płakać, zaślepiona wolnością, bo czujesz się jak ptak i spoglądasz na świat z wysoka w końcu możesz odczuć pustkę i bezsens istnienia, samotność nie obcą, bo czym że jest to wszystko co widzisz, bez tego co kochasz...bez tego co kochasz – blisko.

Lyon le 28 fevrier 2002
 
 
     
Fortune 
Milczący



Wiek: 32
Dołączyła: 01 Gru 2011
Posty: 58
Skąd: Wielka Brytania
Wysłany: 2011-12-05, 16:42   

moje wlasne :-D
jak juz dotre do dome na Swieta, znajde zeszyt w ktorym pisalam wiersze w trakcie zmagan z silnymi epizodami depresyjnymi.
podobno sa mocne. i w ogole, ja sama osobiscie bardzo je lubie, a bardzo rzadko zdarza mi sie lubic wlasne wiersze.

ten, ktory tu wrzucilam jest z mojego pierwszego i raczej ostatniego tomiku wierszy, ktory opublikowalam. takie inne niz naukowe osiagniecie ;-)
 
     
Ever 
Dyskutant



Wiek: 27
Dołączyła: 15 Mar 2011
Posty: 1237
Skąd: z piekła
Wysłany: 2011-12-09, 17:35   

Coś z kartek mojego pamiętnika:

Próżnia.
Dryfuję w niej samotna.
Jak palec,
Jak motyl w upalny dzień nad kwiatem.
Ona się nie kończy,
Nie ma nawet takiego zamiaru.
Będzie trwać,
A ja w niej.
Była, jest i będzie.
Niebezpieczna i niezmierzona.
Ona-
Pustka.




Śmierć - życie.
Ból - przyjemność.
Cierpienie - rozkosz.
Mądrość - głupota.
Śliskie granice-
Sprzeczności.
Budulec świata.
Nierozumiany, niebezpieczny.
Budulec świata bólu, krwi i smutku.
 
 
     
Ever 
Dyskutant



Wiek: 27
Dołączyła: 15 Mar 2011
Posty: 1237
Skąd: z piekła
Wysłany: 2012-01-05, 18:53   

Temat początkowo był przeznaczony do dzielenia się swoimi wierszami, ale czemu by nie podzielić się naszymi ulubionymi utworami naszych ulubionych artystów?
Moja lista to:
Krzysztof Kamil Baczyński
"Noc samobójcza"

Ta noc bez pożegnania, noc bez gwiazd, noc bez ruchu,
Długo mi wiatr histeryczny tłumaczył epilog najprostszy,
aż oto śmierć dzisiejszą ciężko bijąc ukłuł.
Jestem bezradny jak motyl, motyl nabity na ostrze.
Rzeka: przez okno widać, stanęła i czeka.
Przez okno widać miasta nasunięty witraż.
Na wierszach ślady krwi. Nie przeczytasz
przeżytych epopei. Nie zobaczysz ani jednego człowieka.
Odpływam nocą najstraszniejszą, a dokąd -
- już wszystko jedno, oczy zamkną odwroty w życie jak drzwi,
ręce jak drewno, ręce jak drewno, ręce jak drewno.
Już spod nóg stoczył się świat
wąskim strumykiem krwi
i tylko czarne szkielety mebli płynąc ode mnie wokoło stoją
a jutro rano jak dziś:
przyjdą na okno małe wróble
i nie spłoszone obejrzą śmierć zastygłą w moim pokoju.
3 październik 40 r.

Adam Mickiewicz
"Powrót taty" (ballada)



"Pójdźcie, o dziatki, pójdźcie wszystkie razem

Za miasto, pod słup na wzgórek,

Tam przed cudownym klęknijcie obrazem,

Pobożnie zmówcie paciórek.



Tato nie wraca; ranki i wieczory

We łzach go czekam i trwodze;

Rozlały rzeki, pełne zwierza bory

I pełno zbójców na drodze".



Słysząc to dziatki biegą wszystkie razem,

Za miasto, pod słup na wzgórek,

Tam przed cudownym klękają obrazem

I zaczynają paciórek.



Całują ziemię, potem: "W imię Ojca,

Syna i Ducha świętego,

Bądź pochwalona, przenajświętsza Trójca,

Teraz i czasu wszelkiego".



Potem: Ojcze nasz i Zdrowaś, i Wierzę,

Dziesięcioro i koronki,

A kiedy całe zmówili pacierze,

Wyjmą książeczkę z kieszonki:



I litaniją do Najświętszej Matki

Starszy brat śpiewa, a z bratem

"Najświętsza Matko - przyśpiewują dziatki,

Zmiłuj się, zmiłuj nad tatem!"



Wtem słychać tarkot, wozy jadą drogą

I wóz znajomy na przedzie;

Skoczyły dzieci i krzyczą jak mogą:

"Tato, ach, tato nasz jedzie!"



Obaczył kupiec, łzy radośne leje,

Z wozu na ziemię wylata;

"Ha, jak się macie, co się u was dzieje?

Czyście tęskniły do tata?



Mama czy zdrowa? ciotunia? domowi?

A ot rozynki w koszyku".

Ten sobie mówi, a ten sobie mówi,

Pełno radości i krzyku.



"Ruszajcie - kupiec na sługi zawoła -

Ja z dziećmi pójdę ku miastu".

Idzie... aż zbójcy obskoczą dokoła,

A zbójców było dwunastu.



Brody ich długie, kręcone wąsiska,

Wzrok dziki, suknia plugawa;

Noże za pasem, miecz u boku błyska,

W ręku ogromna buława.



Krzyknęły dziatki, do ojca przypadły,

Tulą się pod płaszcz na łonie;

Truchleją sługi, struchlał pan wybladły,

Drżące ku zbójcom wzniósł dłonie.



"Ach, bierzcie wozy, ach, bierzcie dostatek,

Tylko puszczajcie nas zdrowo,

Nie róbcie małych sierotami dziatek

I młodej małżonki wdową".



Nie słucha zgraja, ten już wóz wyprzęga,

Zabiera konie, a drugi

"Pieniędzy!" krzyczy i buławą sięga,

Ów z mieczem wpada na sługi.



Wtem: "Stójcie, stójcie!" - krzyknie starszy zbójca

I spędza bandę precz z drogi,

A wypuściwszy i dzieci, i ojca,

"Idźcie, rzekł, dalej bez trwogi".



Kupiec dziękuje, a zbójca odpowie:

"Nie dziękuj, wyznam ci szczerze,

Pierwszy bym pałkę strzaskał na twej głowie,

Gdyby nie dziatek pacierze.



Dziatki sprawiły, że uchodzisz cało,

Darzą cię życiem i zdrowiem;

Im więc podziękuj za to, co się stało,

A jak się stało, opowiem.



Z dawna już słysząc o przejeździe kupca,

I ja, i moje kamraty,

Tutaj za miastem, przy wzgórku u słupca

Zasiadaliśmy na czaty.



Dzisiaj nadchodzę, patrzę między chrusty,

Modlą się dziatki do Boga,

Słucham, z początku porwał mię śmiech pusty,

A potem litość i trwoga.



Słucham, ojczyste przyszły na myśl strony,

Buława upadła z ręki;

Ach! ja mam żonę, i u mojej żony

Jest synek taki maleńki.



Kupcze! jedź w miasto, ja do lasu muszę;

Wy, dziatki, na ten pagórek

Biegajcie sobie, i za moję duszę

Zmówcie też czasem paciórek".

Zbigniew Herbert
"Pan Cogito czyta gazetę"

Na pierwszej stronie
meldunek o zabiciu 120 żołnierzy

wojna trwała długo
można się przyzwyczaić

tuż obok doniesienie
o sensacyjnej zbrodni
z portretem mordercy

oko Pana Cogito
przesuwa się obojętnie
po żołnierskiej hekatombie
aby zagłębić się z lubością
w opis codziennej makabry

trzydziestoletni robotnik rolny
pod wpływem nerwowej depresji
zabił swą żonę
i dwoje małych dzieci

podano dokładnie
przebieg morderstwa
położenie ciał
i inne szczegóły

120 poległych
daremnie szukać na mapie
zbyt wielka odległość
pokrywa ich jak dżungla

nie przemawiają do wyobraźni jest ich za dużo
cyfra zero na końcu
przemienia ich w abstrakcję
temat do rozmyślania:
arytmetyka współczucia

Julian Tuwim
"Zdarzyło mi się to pierwszy raz"

Zdarzyło mi się to pierwszy raz

Zdarzyło mi się to pierwszy raz -
Na palcach chodzić po ogrodzie.
Z tętniącym sercem, z latarka z gwiazd,
Skradałem się jak złodziej.

Godzinę dobrą, a może i dwie,
Siedziałem przedtem zdumiony,
Że taki w nim upór! I kogo on zwie?
I czemu tak kwili? I kto on, i gdzie,
Ten głupi ptak uprzykrzony?

Godzinę, półtorej, zanudzał na śmierć
Upartym, króciutkim wyćwierkiem,
Bez przerwy, co chwila, co pół i co ćwierć.
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Jan Brzechwa
"Cztery dni"


Cztery dni

Byłem lądem przez pierwszy dzień -
Deptały mnie miliony nóg,
Czułem na twarzy rdzę, popioły, kurzawę...
Z wulkanicznych tchnień
Piersi mych wygiętych w łuk
Wyrzucałem mękę skamieniałą w lawę.
Jęczałem ze dna otchłani,
Z głębin, które milczą niewidzialne,
Dyszałem w skwary upalne
Upałem bezwilgłej krtani.
Cierpiałem wieczystym znużeniem
Przenikającym w rdzeń -
Byłem lądem przez pierwszy dzień
I nikt się nie zmiłował nad moim cierpieniem.

Byłem morzem przez drugi dzień -
Lękała mnie własna bezdenność,
Wód bezsenność i fal bezimienność,
I bezsilna niewysłowność drżeń
Ożywiających powierzchnię.
Krwawiła we mnie czerwień słońca, gdy się zmierzchnie.
Czerwień krwawa - bez krwi
I czerwone korale przegięte na kształt brwi
Wyrastające we mnie.
Daremność, której nie wyśnię, sny, których nie udaremnię,
Sączyły się słonym strumieniem
Przenikającym w rdzeń:

Byłem morzem przez drugi dzień
I nikt się nie zmiłował nad moim cierpieniem.
Byłem niebem na trzeci dzień -
Gwiazdy mi śpiewały chorały
I padał na mnie wielki zagadkowy cień,
Przed którym planety znikały.
Dźwigałem w źrenicach piekło słoneczne,
Dźwigałem rzeczy wieczne
I bezcielesne jak tajemnica -
Czułem zimną powierzchnię księżyca,
Gdy na wargach mych gasł,
A ze mnie wypływał w pobliskie światy Czas
I płynął, i płynął strumieniem
Przenikającym w rdzeń:
Byłem niebem przez trzeci dzień
I nikt się nie zmiłował nad moim cierpieniem.

Czwartego dnia przyszedł ktoś o rozwianych włosach,
Przyszedł ktoś mocny, o kim wiedziałem we śnie,
I zabił mnie jednocześnie -
Na lądzie, na morzu i w niebiosach.

Wisława Szymborska
"Hania"

Widzicie, to jest Hania, służąca dobra.
A to nie są patelnie, to są aureole.
A ten rycerz ze smokiem to jest świety obraz/
A ten smok to jest marność na tym łez padole.

A to żadne korale, to Hani różaniec.
A to buty z nosami startymi od klęczeń.
A to jej chustka czarna jak nocne czuwanie,
kiedy z wieży kościoła pierwszy dzwon zadźwięczy.

Ona widziała diabła kurz ścierającego z lustra:
Był siny, proszę księdza, w takie żółte prążki
i spojrzał tak szkaradnie, i wykrzywił usta,
i co będzie, jeżeli wpisał mnie do książki?

Więc ona da na bractwo i da na mszę święta,
i zakupi serduszko ze srebrnym płomieniem.
Odkąd nową plebanię budować zaczęto,
od razu wszystkie diabły podskoczyły w cenie.

Wielki to koszt wywodzić duszę z pokuszenia,
a tu starość idzie i kość kością stuka.
Hania jest taka chuda, tak bardzo nic nie ma,
że zabłądzi w bezmiarze Igielnego Ucha.

Maju, oddaj kolory, bądź jak grudzień bury.
Gałązko ulistniona, ty się wstydź za siebie.
Słońce, żałuj, że świecisz. Biczujcie się chmury.
Wiosno, owiń się śniegiem, a zakwitniesz w niebie.

Nie słyszałam jej śmiechu, płaczu nie słyszałam.
Wyuczona pokory, nic od życia nie chce.
Towarzyszy jej w drodze cień ? żałoba ciała,
a chustka postrzępiona ujada na wietrze.

Jan Wolfgang Goethe
"Król Olch" (przekład: Wisława Szymborska)

Noc padła na las, las w mroku spał,
Ktoś nocą lasem na koniu gnał.
Tętniło echo wśród olch i brzóz,
Gdy ojciec syna do domu wiózł.

- Cóż tobie, synku, że w las patrzysz tak?
Tam ojcze, on, król olch, daje znak,
Ma płaszcz, koronę i biały tren.
- To mgła, mój synku, albo sen.

"Pójdź chłopcze w las, w ten głuchy las!
Wesoło będzie płynąć czas.
Przedziwne czary roztoczę w krąg,
Złotolitą chustkę dam ci do rąk".

- Czy słyszysz, mój ojcze, ten głos w gęstwinie drzew?
To król mnie wabi, to jego śpiew.
- To wiatr, mój synku, to wiatru głos,
Szeleści olcha i szumi wrzos.

"Gdy wejdziesz, chłopcze w ten głuchy las,
Ujrzysz me córki przy blasku gwiazd.
Moje córki nucąc pląsają na mchu,
A każda z mych córek piękniejsza od snu".

- Czy widzisz, mój ojcze, tam tańczą wśród drzew
Srebrne królewny, czy słyszysz ich śpiew?
- O, synku mój, to księżyc tak lśni,
To księżyc tańczy wśród czarnych pni.

"Pójdź do mnie, mój chłopcze, w głęboki las!
Ach, strzeż się, bo wołam już ostatni raz!"
- Czy widzisz, mój ojcze, król zbliża się tu,
Już w oczach mi ciemno i brak mi tchu. -

Więc ojciec syna w ramionach swych skrył
I konia ostrogą popędził co sił.
Nie wiedział, że syn skonał mu już
W tym głuchym lesie wśród olch i brzóz.

Jako, że jestem wielką miłośniczką poezji jest tego duuużo więcej.
 
 
     
Ever 
Dyskutant



Wiek: 27
Dołączyła: 15 Mar 2011
Posty: 1237
Skąd: z piekła
Wysłany: 2012-01-11, 15:43   

Cyprian Kamil Norwid
Sieroty

Czy widziałeś sieroty, co w nabrzmiałym oku
Gwałtem budzą wesołość, a ta, wysilona,
Na chwilę tylko błyśnie i po chwili kona,
Zanurzając się w łoże chmurnego obłoku?
Biedne dzieci! szczęśliwe, jeśli przy nich czasem
Ktoś o zmarłych rodzicach napomknie nawiasem,
Bo wtedy w młode serca taka lubość płynie,
Jak w lilie, które zaraz otwierają usta,
Skoro promień słoneczny spod chmur się wywinie.
Biedne dzieci! z was często zamożna rozpusta
Wyśmiewa się bezkarnie; a starsi tłumaczą,
Że to dobrze: "bo czemuż głupie dzieci płaczą ?"
I znów wchodzi Wesołość, jak gość nieproszony,
Lub jak polny fijołek zagmatwany w cierni,
Gdy zwiędną wkoło niego towarzysze wierni,
A on drży, patrzy, blednie, bo na wszystkie strony,
Dokąd tylko błękitnym okiem dojrzeć może,
Wszędzie wiją się, plączą, kolczyste obroże.

Lecz nie wszystkie sieroty są tak nieszczęśliwe...
Ja widziałem młodzieńca, co w okropnej nędzy
Dniem i nocą pracował, by dostać pieniędzy,
Pieniędzy! które swoim przeważnym ciążeniem
Przytrzymywały jego matkę na tym świecie.
Teraz zaś młody człowiek sam został, z wspomnieniem,
Że gdy matka konała,
Jego czoło uwiędłą ręką przeżegnała;
I tak mu było błogo jak po deszczu w lecie,
Lub jak gdyby przechodząc dotknął się anioła,
Który wieczorem stawa przy wschodach kościoła.

Widziałem jeszcze potem innego sierotę,
Jak w wygodnym powozie przebiegał ulice,
Śmiał się do wszystkich głośno, miał rumiane lice
I różne cacka złote.
Lecz on nie był sierotą; on w języku nowym
Nieutulonym w żalu się nazywa;
I tak to zwykle piszą w liście pogrzebowym,
Który krewnych, przyjaciół i znajomych wzywa.

Potem widziałem znowu młodego człowieka,
Od którego tłum ludzi pobożnych ucieka,
A gdy ku niemu oczy obróci łaskawe,
To całej ciżby tłumne, stuoczne spojrzenie
On przyjmuje jak gdyby rzucone kamienie!
Bo on jest dziecię nieprawe.
On, tymi spojrzeniami wciąż kamienowany,
Czuje wszystkie i mógłby policzyć, jak rany,
Więc gorzko płacze.
A chociaż ma rodziców, nie wie ich siedliska,
I nieraz bije czołem w pałac granitowy,
W którym nieznany ojciec na puchach spoczywa,
I nieraz z Losem wściekłe prowadzi rozmowy,
Gdy ten pięknie wschodzące nadzieje wyrywa.
Nieszczęśliwy! wpadł jako motyl do mrowiska,
Co na próżno wytęża poszarpane skrzydła,
Na próżno chce polepszyć to życie tułacze,
Bo go zewsząd nieznane obiegły straszydła,
I przy nim, na nim, siedzą,
Przed nim, za nim, się wleką,
I biedne ciało sieką,
I biedne życie jedzą.

W końcu spotkałem jeszcze dziwnego człowieka,
Który po swych rodzicach nie nosił żałoby,
Nie rozpaczał przy ludziach, nie chodził na groby;
Lecz czasem tylko jego zapadła powieka
Przyjmowała do siebie promyczek wesela,
A ten tak blado, drżąco spod rzęsów wystrzela,
Jakby się od księżyca nauczył mrugania.
Ten człowiek od pierwszego z światem przywitania
Był bardzo nieszczęśliwy, ale się nie zrażał,
Patrzył w niebo i, pełniąc swoje obowiązki,
Na ziemię mało zważał.
On nawet w drobnych rzeczach był prześladowany,
Jakby go los trefnisiem dla siebie uczynił;
On często cierpiał potwarz, choć nic nie zawinił;
On, pragnąc zerwać różę, rwał ostre gałązki...
Ten więc człowiek, sierota, od nieszczęść ścigany,
Patrząc w górę, ze świętym uśmiechem proroctwa
Mówił do mnie, że nie ma bynajmniej sieroctwa!
Ja zaś jakoś niechcący ku niebu spojrzałem,
A niebo było gwiaździste;
W gwiazdach więc tajemnicę tych słów wyczytałem,
Bo one tam wyraźne były, oczywiste;
Potem, gdy dusza swego skosztowała chleba,
Nie mogłem się już więcej oderwać od nieba,
Które mnie wciąż ciągnęło silnym, wonnym tchnieniem.

*
I wtedy to ja, wziąwszy mój łzawy różaniec,
Zmówiłem na nim pacierz - potężnym milczeniem.

*
Teraz zaś, widząc, słysząc tyle rzeczy nowych,
Do was biegnę, wam prawdy przynoszę kaganiec,
Wam, biednym bladym dzieciom z nabrzmiałą powieką,
Co samotne jesteście w tłumach pogrzebowych,
I samotne musicie patrzyć na to wieko,
Które tak silnie serca wasze przyskrzypnęło,
Które przed wami wszystko na świecie zamknęło!
O, wy jesteście kwiatki, które Los szaleniec
Skręca, plecie, usiadłszy na najświeższym grobie,
Skręca, przędzie i plecie na torturach wieniec,
Aby nim dzikie skronie przyozdobić sobie.
 
 
     
Mariette
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-11, 17:50   

Moim ulubionym autorem wierszy jest Ks. J. Twardowski;

bliscy i oddaleni

Bo widzisz tu są tacy którzy się kochają
i muszą się spotykać aby się ominąć
bliscy i oddaleni Jakby stali w lustrze
piszą do siebie listy gorące i zimne
rozchodzą się jak w śmiechu porzucone kwiaty
by nie wiedzieć do końca czemu tak się stało
są inni co się nawet po ciemku odnajdą
lecz przejdą obok siebie bo nie śmią się spotkać
tak czyści i spokojni jakby śnieg się zaczął
byliby doskonali lecz wad im zabrakło
bliscy boją się być blisko żeby nie być dalej
niektórzy umierają - to znaczy już wiedzą
miłości się nie szuka jest albo Jej nie ma
nikt z nas nie jest samotny tylko przez przypadek
są i tacy co się na zawsze kochają
i dopiero dlatego nie mogą być razem
jak bażanty co nigdy nie chodzą parami
można nawet zabłądzić lecz po drugiej stronie
nasze drogi pocięte schodzą się z powrotem
 
     
broken_glass 
Aktywny



Dołączyła: 31 Paź 2011
Posty: 416
Skąd: Wschodnia Polska
Wysłany: 2012-01-12, 17:18   

A moi faworyci to moderniści..Wszystko co przesiąknięte spleenem i atmosferą skąpaną w opium i absyncie..... :serduszka:
Ostatnio zmieniony przez broken_glass 2012-01-12, 17:18, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Ever 
Dyskutant



Wiek: 27
Dołączyła: 15 Mar 2011
Posty: 1237
Skąd: z piekła
Wysłany: 2012-01-17, 19:08   

Zapomnij o mnie.
Ja nie jestem wszystkim.
Ja jestem niczym.
Nic jest wszystkim.
Wszystko jest niczym.
Już rozumiesz?
Nie?
To zrozum.
Nie warto pamiętać.


W raju jest wszystko i nie ma nic.
Absurd jest odpowiedzią na wszystko.
W raju jest tylko pustka i szczęście.
Uczucia kręcą się niewidoczne,
W braku atmosfery rajskiego tła.
Raj jest wszystkim, a zarazem niczym.
Jest tym o czym marzą samobójcy.
Unicestwieniem i końcem życia.
Raj to jedno ogromne pytanie,
Na które odpowiedź tkwi w absurdzie.
Ostatnio zmieniony przez Ever 2012-01-17, 19:11, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
     
samysliciel
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-20, 00:20   

Winna miłość...

Szczęśliwa miłość jak dobre wino
powoli wpierw dojrzeć musi,
choć wczesna konsumpcja kusi.

Za wcześnie skosztowana
bywa zazwyczaj rozlewana
plami wtedy serce, dusze,
dostarczając im katusze.

Gdy czas - można konsumować,
z kulturą się nią delektować,
gdy umiaru, formy brak
- traci smak.

Przesyceni konsumenci
na co inne mają chęci,
od wspólnego stołu wstają
nowych smaków poszukają ...


video:
http://www.dailymotion.com/video/xamc9f_winna-miyoyy_creation
Ostatnio zmieniony przez samysliciel 2012-01-20, 00:21, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Mariette
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-22, 13:25   

" Na złamanych skrzydłach"

Nie idę z nurtem czasu
Jestem daleko w tyle
Rozbita o skały życia
Boję się o swe serce
Tak trudno mi uwierzyć
w przewrotnej współczesności
by ufać w miłość w ciemno
zbyt łatwo jest mnie skrzywdzić

więc siedzę tu odłogiem
w pustyni swego wnętrza
nie zdołam wzbić się sama
mam złamane skrzydła…

( autor nieznany)
 
     
Ever 
Dyskutant



Wiek: 27
Dołączyła: 15 Mar 2011
Posty: 1237
Skąd: z piekła
Wysłany: 2012-02-03, 19:14   

Trauma

Ta piękna dziewczyna
tryskająca życiem i szczęściem,
kochająca i kochana.
Idzie zasłuchana w śpiew gwiazd.

Ten silny mężczyzna
agresywny i nieszczęśliwy,
obojętny, niekochany.
Zza muru patrzący na nią.

Wyskoczył z ukrycia.
Strach, przerażenie i ucieczka.
Krzyk! Ból! Siła! Podniecenie!
Odszedł... Został jej tylko wstyd.
 
 
     
śnieżynka 
Milczący


Wiek: 35
Dołączyła: 12 Mar 2011
Posty: 97
Skąd: Wawa
Wysłany: 2012-03-31, 12:32   

Ever, podoba mi się Twoja twórczość, ciekawie i orginalnie, z wyrazem... :-)

Ja też czasem piszę, do szuflady, może kiedyś podzielę się tym na forum :-)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Samotność Forum © 2011 - 2023
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Mapa Serwisu Google XML RSS