Wysłany: 2011-12-06, 20:45 Przedmioty szkolne, te ulubione i pozostałe.
Więc, chciałbym się dowiedzieć, jakie przedmioty lubiliście (lubicie) i dlaczego? Czy zmienilibyście coś w sposobie ich nauczania, aby były bardziej ciekawe lub mniej nudne? Czy myślicie, że wiedza zdobyta w szkole do czegoś Wam się kiedykolwiek przydaje?
Moja trójca: polski, chemia i matematyka. Tylko z chemii byłem naprawdę dobry, ale wiedza zdobyta wydawała mi się zupełnie niepotrzebna w życiu, przynajmniej do tego momentu. Na polskim traciłem punkty za styl, a na matmie popełniałem głupie błędy.
Polski lubiłem ze względu na książki. Często pomijałem główne lektury, ale czytałem zawsze sporo spoza kanonu. Moje ulubione działy i autorzy: Shakespeare, poezja Baroku, Mickiewicz, francuski symbolizm i E.A. Poe, awangarda 20stolecia, Leśmian i Czechowicz, i amerykańska poezja konfesyjna (S. Plath i A. Sexton). Polski dla mnie jest o tyle ważny, że dał mi w miarę szeroką wiedzę o kulturze. Nie mam wiele do powiedzenia, ale przynajmniej wiem o czym mowa i kiedy coś się działo, gdy ktoś rzuci jakimś nazwą jakiegoś stylu, autorem lub artystą :)
Matmę lubiłem, bo nie musiałem się specjalnie uczyć i rzeczy przychodziły naturalnie. Łatwość wykonywania obliczeń ułatwia życie do dziś. Żałuję tylko, że miałem okrojony program (byłem w biol-chemie), bo niestety musiałem ostatnio namęczyć się, aby przyswoić sobie różniczkowanie i całkowanie. Żałuję też, że tylko pobieżnie zahaczyliśmy o prawdopodobieństwo, i że nie uczono statystyki.
Niestety w szkole nigdy nie potrafiłem zrozumieć najprostszej fizyki, mimo najszczerszych chęci. Od podstawówki miałem problemy i ledwo zaliczałem sprawdziany później. Z biologii też orłem nigdy nie byłem i mój biol-chem dał mi się nieźle we znaki. Brak wiedzy z obydwu przedmiotów, brak praktycznych zajęć (m.in. mikroskop i eksperymenty) i kiepskie oceny na świadectwie maturalnym były moją kulą u nogi w dalszym życiu. Nadrabiam powoli braki :)
Przepraszam za przydługawy post, ale dzięki za wytrwałość :)
Wiek: 29 Dołączyła: 13 Sie 2011 Posty: 150 Skąd: Slask
Wysłany: 2011-12-06, 21:17
Fiza,chemia i matma to dla mnie czarna magia. Za nic w swiecie wiedza nie chce mi wejsc do lba :) na sama mysl ze mam te lekcje niedobrze mi sie robi a jutro jeszcze spr.z fizy i pewno same zadania(za jakie grzechy!) . A bardziej przyjemne to polski,ksiazki,wiersze uwielbiam to. Geografie tez lubie wsumie tylko dlatego ze jakos wiedza z tego przedmiotu jest szybko przyswajalna przez moj mozg :) i ewentualnie niemiecki
Polski-mój ulubiony, aczkolwiek w odróżnieniu od Dalwina nie znosiłam Mickiewicza ani wogóle romantyzmu :PTeż czytałam więcej książek spoza kanonu i w zasadzie nie żałuje. Nie rozumiałam także dlaczego na maturze oceniają wg jakiegoś chorego klucza, uważając że oni znając bardziej interpretacje danego tekstu od samego autora (np. W. Szymborskiej)
Nie nawidziłam fizyki, nie nawidze fizyki i to jedyna rzecz za jaką nie tęsknie No i wf ale tylko dlatego że oceniali także wg chorych tabelek.
Zawsze zastanawiam się, co jest nie tak z nauczaniem fizyki. Praktycznie nikt, kogo poznałem w życiu, jej nie znosił.
@Darkness. Niemiecki też lubiłem, ale tylko przez rok, w którym miałem naprawdę fajną nauczycielkę. Geografię polubiłem dopiero na studiach. Niestety tylko jeden krótki kurs, ale wszystko, o czym uczyłem się jeszcze w podstawówce nabrało sensu. Och, i gubienie się i odnajdywanie z mapą w Bieszczadach :) Mógłbym zajmować się kartografią :)
@myszka1604. Tak właściwie nie do końca lubię romantyzm. Mickiewicza cenię przede wszystkim za Dziady i korzystanie z wątków ludowych i folkloru. Idąc tym śladem, czuję ogromny sentyment do Wesela :) wfu nigdy nie lubiłem, a jeśli chodzi o maturę i interpretacje i ocenianie to się zupełnie zgadzam. Ja pisałem o moim absolutnie ulubionym Leśmianie :)
Zawsze zastanawiam się, co jest nie tak z nauczaniem fizyki. Praktycznie nikt, kogo poznałem w życiu, jej nie znosił.
@Darkness. Niemiecki też lubiłem, ale tylko przez rok, w którym miałem naprawdę fajną nauczycielkę. Geografię polubiłem dopiero na studiach. Niestety tylko jeden krótki kurs, ale wszystko, o czym uczyłem się jeszcze w podstawówce nabrało sensu. Och, i gubienie się i odnajdywanie z mapą w Bieszczadach :) Mógłbym zajmować się kartografią :)
@myszka1604. Tak właściwie nie do końca lubię romantyzm. Mickiewicza cenię przede wszystkim za Dziady i korzystanie z wątków ludowych i folkloru. Idąc tym śladem, czuję ogromny sentyment do Wesela :) wfu nigdy nie lubiłem, a jeśli chodzi o maturę i interpretacje i ocenianie to się zupełnie zgadzam. Ja pisałem o moim absolutnie ulubionym Leśmianie :)
Wiek: 27 Dołączyła: 15 Mar 2011 Posty: 1237 Skąd: z piekła
Wysłany: 2011-12-07, 15:01
Dalwin napisał/a:
Zawsze zastanawiam się, co jest nie tak z nauczaniem fizyki. Praktycznie nikt, kogo poznałem w życiu, jej nie znosił.
A ja lubię, uwielbiam, kocham. O! Prawdopodobnie dlatego, że tam wszystko trzeba brac na rozum, a nie uczyc się na pamięc. Na pamięc potrafię nauczyc się tylko wiersza xD
Wiek: 27 Dołączyła: 15 Mar 2011 Posty: 1237 Skąd: z piekła
Wysłany: 2011-12-07, 17:30
Ja mam, że tak powiem...rozległy umysł. Polski, matma, fizyka idą mi świetnie. Z tym, ze fizykę i polski lubię, a matmy nienawidzę, bo jest piekielnie nudna. No i po co mi właściwie funkcje, pierwiastki itp. Mi nie mówcie, że jak będę PITy wypełniać to będę musiała pierwiastkować.
Jeżeli chodzi o polski... Lubię pisać, czyli każde dłuższe zadanie, opowiadania, rozprawki itp. są dla mnie przyjemnością. Uwielbiam poezję, ale wkurza mnie gadanie "Autor miał na myśli..." Co ona Duch Święty?! A może staruszka, bo wychodzi na to, że Mickiewicza czy Słowackiego znała osobiście. Ale w sumie umiem się tak wykłócać o swoje racje, że końcu bąknie to "Każdy rozumie inaczej".
Z chemii też jestem w miarę dobra. Jakoś samo wchodzi do głowy. I uwielbiam zapach palonego metanolu
Nienawidzę geografii. Nie potrafię się tego nauczyć. Nudzi mnie. Po cholerę mi wiedzieć gdzie leży Somalia czy jeszcze tam inne jeżeli wiem, że nigdy tam nie pojadę. O Polsce też nie lubię się uczyć, bo wolałabym raczej ją zwiedzić i tak przy okazji poznawać.
Historię lubiłam do póki nie zmienił mi się nauczyciel. A z tymi nauczycielami to w ogóle igraszka. Bo uczył mnie pewien gościu, a teraz uczy mnie jego żona Jędza jedna, wykończy biedaka. Jak mi mówi, żebym się zachowywała normalnie, bo to nie szkoła specjalna, to mi się nóż w kieszeni otwiera. Bo nie moja wina, że tak zanudza, ze wolę sobie opowiadania i wiesze pisać na jej lekcjach. Baba uczy jak gościu z "Ferdydurke". Gada coś w stylu "Adam Mickiewicz wielkim poetą był. Mickiewicz Adam wielkim poetą był. Poetą wielkim był Adam Mickiewicz itd."
WOS - mam to specjalne szczęście, że uczyłam się dwa lata i teraz już nie muszę, bo zrobiliśmy wszystkie godziny. I git. I Bogu dzięki za to, bo ta sama baba mnie uczyła co historii.
Niemiecki - język sam w sobie mi się nie podoba, ale jest łatwy i szybko wchodzi do głowy. Jeżeli chodzi o angielski, to wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, ze znam już więcej angielskich czasów niż przeciętny Anglik.
WF - swego czasu kochałam sport. Należałam do drużyny piłki ręcznej, ale trochę się to wszystko rozleciało i treningów jest coraz mniej, 0 zwycięstw, w ogóle jeździmy na coraz mniej turniejów.
I to by było na tyle. Chyba każdy przedmiot omówiłam. A nie, przypomniałam sobie, że mam taki cudowny wymysł jak Edukacja Dla Bezpieczeństwa. A całe nauczanie tego przedmiotu wygląda tak, że babka gada, a wszyscy zadanie z matmy robią. A na sprawdzianach pytania typu "Pod jaki numer zadzwonisz kiedy zobaczysz, że pali się stodoła sąsiada" xD No cóż kolega odpowiedział "Do jego żony, powiedzieć jej, że znowu się naje*ał i już chyba do domu nie wróci, bo stodołę pościł z dymem".
Leśmian o tak, szkoda że tak mało wierszy przerabia się w szkole, a przynajmniej w klasie ogólnej.
Geografię uwielbiam ale tylko od strony nauki o innych państwach, do tej pory nie wiem po kiego nam na geografii wiedzieć rodzaje skał, jak powstały itd. Jeśli ktoś sie tym interesuje to sam się w tym kierunku wyedukuje. Teraz mam dużo geografii znowu i od nowa to samo, skala, konturówki (Dalwin co do kartografii to może pójdziesz za mnie na egzamin, co? )
Tak samo nie rozumiem po co na matmie uczyć się wogóle nie przydatnych w życiu rzeczy?
Szkoła powinna uczyć życia, a uczy jakiś schematów narzuconych przez kogoś kto o edukacji nie ma pojęcia
Do przedmiotu religii miałam jeszcze mieszane uczucia. Zazwyczaj ksiądz lub zakonnica, co roku to samo, braku możliwości dyskusji na temat innych wyznań. W gimnazjum jeszcze fajna, młoda katechetka była to jakoś przebrnęłam. W liceum klasowo nie chcieliśmy i nie mieliśmy tego przedmiotu.
Wos-jako tako przebrnęłam, nawet mature z niego zdawałam...ot taki luźny przedmiot.
Historia-poza starożytnością i średniowieczem znośna
Muzyka i plastyka (zwane sztuką) w klasach młodszych też znośnie, dużo śmiechu, czasem kredki pękały jak nauczyciel-fanatyk :P
Biologia, chemia, PO, przedsiębiorczość, WOK-bez miłości i bez nienawiści jakoś.
Wydaje mi się, że wszystko zależy od nauczyciela, niestety. Był taki okres w życiu, że nie lubiłam żadnego przedmiotu (wybrałam się do liceum menadżerskiego) wytrzymałam rok, wszyscy nauczyciele szczuli nas na siebie nawzajem (dosłownie), wyścig szczurów, brak podejścia do ucznia jako do kogoś kto ma uczucia. No nic, ze dobra szkoła (podobno) skoro nie dało się w niej normalnie funkcjonować.
Teraz ucze się zaocznie, podchodza do nas jak do dorosłych, całkiem inaczej, całkiem fajniej (nie znaczy łatwiej), tak więc warto przebrnąć do końca liceum-to tak na pocieszenie
Ostatnio zmieniony przez myszka1604 2011-12-07, 17:50, w całości zmieniany 2 razy
Ja byłam i jestem dobra tylko wyłącznie z przedmiotów humanistycznych. Ścisłe były i są moja pięta achillesową :-:)
Ja trochę też, ale gdybym mógł wszystko zacząć od początku, to poświęciłbym się matmie i fizyce, i zostałbym astrochemikiem, fizykiem kwantowym, lub siedziałbym gdzieś w laboratorium prowadząc eksperymenty :) Niestety czasu nie cofnę i mogę tylko łatać dziury. Jutro powinien dotrzeć mój nowy podręcznik: "Matematyka dla chemików", a Święta spędzę nad chemią i wymową angielską (ludzie mówią, że mam francuski akcent, więc czas go zgubić) :P
@ever. Z palonym metanolem dałaś czadu :) O edukacji dla bezpieczeństwa nigdy nie słyszałem. Czy to teraz obowiązkowy przedmiot?
@myszka1604. Z krytyką geologii wchodzisz na wojenną ścieżkę ze mną i duenderosą :) Ja mogę godzinami siedzieć z lupą wśród skał i kamieni, rozmyślać jakie jest ich pochodzenie i wiek, szukać skamielin i zastanawiać się jak wyglądało życie przed milionami lat. Myślę też, że super byłoby zostać wulkanologiem i pojeździć po świecie. Poza tym interesuję się też archeologią, więc zamiłowanie do tego, co można znaleźć pod ziemią jest nader silne :)
Myszko, zgadzam się jednak, że wszystko zależy od nauczyciela. Niie pójdę za Ciebie na egzamin, bo aż tak młodo i kobieco nie wyglądam. Mogę zaś pójść potem jako Twój tata i zjechać ich, jeśli nie będziesz zadowolona z ocen :P
Przy Leśmianie zapominam o wszystkim... topię się... na samą myśl o kilku wersach odpływam
Dalwin, każdy ma tam jakies swoje zainteresowania. Dlatego jestem za tym aby w szkołach, szczególnie tych średnich powstały prawdziwe profilowane klasy np. podstawowe przedmioty (te maturalne) + każdy wybiera to co go interesuje. I humanista w ten sposób nie będzie się stresował fizyką, a ścisłowca nie będzie przerażała historia o :)
Ja jeszcze cenię sobie Poświatowską
Jako tata? Nie wiem jak wyglądasz, ale nawet moje egaminatorki nie uwierzyłyby chyba, że mam tak młodego tatę
Wiek: 27 Dołączyła: 15 Mar 2011 Posty: 1237 Skąd: z piekła
Wysłany: 2011-12-08, 14:29
Dalwin napisał/a:
O edukacji dla bezpieczeństwa nigdy nie słyszałem. Czy to teraz obowiązkowy przedmiot?
Nowy obowiązkowy przedmiot w prezencie dla biednych króliczków doświadczalnych z rocznika '96.
myszka1604 napisał/a:
Dalwin, każdy ma tam jakies swoje zainteresowania. Dlatego jestem za tym aby w szkołach, szczególnie tych średnich powstały prawdziwe profilowane klasy
No i żeby to do końca tego roku szkolnego wprowadzili, będzie git
Przypomniała mi się jeszcze religia. Przedmiot na który reaguję niepohamowaną złością. A może ta złość jest kierowana do księdza katechety? Nie wiem. W każdym razie nienawidzę jak ktoś wmawia mi, że jestem opętana. No ileż można wytrzymać?
Ta edukacja dla bezpieczeństwa to kojarzy się po prostu z PO, po co męczyć dodatkowym przedmiotem? Ewentualnie takie rzeczy powinny być w ramach godziny wychowawczej.
Jeszcze z podstawówki i gimnazjum pamiętam taki przedmiot jak wychowanie do życia w rodzinie...to była totalna porażka. Niby nieobowiązkowy a jednak wszyscy mieli chodzić bo inaczej oceny z zachowania szły w dół i prowadziła je jakaś dewotka co wstydziła się powiedzieć "podpaska" i używała określenia "opaska"...o tak bardzo wiele z tego przedmioty wynieśliśmy
Ostatnio zmieniony przez myszka1604 2011-12-08, 22:24, w całości zmieniany 1 raz
Wiek: 27 Dołączyła: 15 Mar 2011 Posty: 1237 Skąd: z piekła
Wysłany: 2011-12-09, 15:10
Ha wychowanie do życia w rodzinie będę miec dopiero w drugim semestrze. I bardzo ciekawe kto mnie będzie tego uczył. Hmm... wampirzyca od historii? za*ebiście.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach