Samotność - forum psychologiczne na temat samotności - dla wszystkich samotnych i osamotnionych - samotnosc

FAQ SzukajUżytkownicyGrupy Chat Gry RejestracjaZaloguj

Samotność

Psychologiczne forum dyskusyjne związane z tematem samotność, osamotnienie - na temat samotności dla wszystkich samotnych i osamotnionych.

Poprzedni temat «» Następny temat
Związek NIE na pierwszym miejscu - wolność czy egoizm?
Autor Wiadomość
łodzianka25 
Nowy

Wiek: 31
Dołączyła: 10 Kwi 2018
Posty: 5
Skąd: Łódź
Wysłany: 2018-04-12, 13:05   Związek NIE na pierwszym miejscu - wolność czy egoizm?

Zarejestrowałam się tu niedawno, ale zakładam nowy temat - trochę żeby się wygadać, trochę żeby ożywić dyskusję. Chciałabym poznać Wasze zdanie na temat priorytetów życiowych - praca? Miłość? Pieniądze? Uznanie?
Mam wokół siebie sporo osób - bliską rodzinę (choć niepełną), kilku wieloletnich znajomych, chłopaka, dobre relacje z ludźmi na uczelni. Mimo to czuje się tak samotna jak nigdy. Na każdej z tych płaszczyzn występują problemy. Znajomi - rówieśnicy (ludzie 20/30) mają swoje życia, pierwsze prace, narzeczeństwa, dzieci; naturalne że drogi się rozchodzą. W moim domu jest niewesoło - mieszkam z osobą uzależnioną od alkoholu i od wielu lat, już jako dziecko borykałam się i borykam z tym problemem, co obciąża mnie bardzo. Marzyłam żeby uciec. Otworzyłam się na ludzi i poznałam mojego chłopaka. Dzięki niemu moje życie nabrało kolorów, choć problemy pozostają... od jakiegoś czasu jednak mam obawy, że to co mnie tak podnosiło na duchu, czyli nasz związek, za chwilę okaże się rozczarowaniem.
Dlaczego dopiero teraz pojawiły się poważniejsze przemyślenia, skoro jesteśmy razem ponad 2 lata? Może własnie dlatego, podobno 2 lata to granica po której spadają różowe okulary.
Wiele burz przeszliśmy razem, napracowaliśmy się i dojrzewaliśmy długo, żeby być razem tak naprawdę. Teraz tym co może nas podzielić jego praca.
Mój chłopak od dwóch lat pracuje w rozwijającej się firmie. Jest doceniany, dostaje często premie, podwyżki - zarabia dobrze. Praca wiąże się z okazjami do imprezowania - jak to w korpo. Chłopak nie unika ich, raz jechał specjalnie do innego miasta na imprezę. Imieniny szefa, świętowanie większych zarobków, wycieczki, escape-roomy- to tylko niektóre atrakcje które oferuje firma (bądź ekipa sama sobie organizuje). Zaczyna to być dla mnie uciążliwe, gdyż wyjazdy są coraz częstsze, coraz dalej, połówek się nie zabiera. Mój chłopak chce jeździć - bo lubi ludzi z pracy, imprezować (i, jak się domyślam, sporo wypić, bo ja tego nie pochwalam). Zakładam, że to koniec tego co mi się nie podoba, bo związek to zaufanie, aczkolwiek po którejś imprezie chłopak powiedział mi, że szef preferuje romanse wewnątrz firmy i dlatego pracownicy są zapraszani bez pary.
Co mnie boli?
To, że coraz więcej mówi o pracy. To, że imponuje mu styl życia korpo człowieka z wszystkim z czym to jest związane. To, że na moją prośbę o ograniczenie wyjazdów towarzyskich z ludźmi których nie znam na popijawy odpowiedział, że jeśli mam cierpieć z tego powodu, lepiej się rozstać.
Z zewnątrz wszystko jest ok, a z mojej strony rośnie dystans, momentami nawet pogarda. Nie zrozumiem co ludziom imponuje w korporacjach. Korporacja umiejętnie przywiązuje go do siebie i daje to, czego nie miał do tej pory (pieniądze, prestiż, docenienie), a zarazem zabiera coraz więcej czasu prywatnego.
A ja ? Czuję się samotna w domu, kiedy nie mam do kogo ust otworzyć. Czuję się samotna kiedy dzwonie do znajomych, a oni nie mają czasu, bo wybierają sukienki na wesele/ meble do mieszkania. Czuję się samotna kiedy mój chłopak jedzie z firmą na drugi koniec Polski z pożegnaniem, że musi jeździć i będzie to robił. Ale zadzwoni.
I dzwoni, pisze. Za każdym razem gdy się widzimy mówi, że mnie kocha. Przyjeżdża co kilka dni. Dzwoni i pisze codziennie. Planuje w jakiejś tam przyszłości mieszkanie i dziecko. Pomaga mi kiedy go proszę i nie proszę. Na pewno dojrzał przez te 2 lata, ale chyba nie do pułapu który ja wyznaczyłam i sobie, i nam.
Powiecie pewnie, że jestem zazdrosna o sukces, że sama nie mam jak imprezować i jestem bluszczem do kwadratu. To fakt, nie miałam w życiu okazji do wielu imprez. Mam obowiązki które zajmują mi sporą część życia, dlatego też na razie nie pracuję, kończę też studia. Mam inne podejście do życia, muszę być odpowiedzialna za bliskich, chłopak uważa że trzeba korzystać z życia póki jest się młodym. I owszem.... lecz skoro teraz tak zachłysnął się życiem w korpo, co będzie za kilka lat?
Czuję, że przegrywam.
Potrzebuję bliskiej osoby która powie mi : "Hej, jesteś ważniejsza od pieniędzy, od piwa, od imprezy". Może jestem przewrażliwiona, może tak rozjusza mnie jego upór w tej kwestii. A może to ja ma rację. Myślę o tym już z tyle czasu, że sama nie wiem co jest prawdą. Pewna jestem tylko tego, że przez najbliższe tygodnie rozstrzygnie się, co będzie dalej z nami.
* * *
Proszę napiszcie mi, jakie są Wasze poglądy na temat związek vs. samorealizacja. Jakie są Wasze granice wolności? Czy macie podobne doświadczenia?
 
     
Akcja 
Aktywny



Wiek: 40
Dołączył: 11 Maj 2016
Posty: 335
Skąd: Z jakiegoś miasteczka...
Ostrzeżeń:
 3/4/4
Wysłany: 2018-04-24, 10:26   

Ja powiem tak, po przeczytaniu Twojej wypowiedzi, że można coś w życiu wybrać: albo życie rodzinne, albo zabawę ze znajomymi i jakieś tam wyjazdy.
W związkach partnerskich się ustala pewne rzeczy i albo ludzie się na coś godzą, cos ustalają, albo nie.
Nikt nikogo nie zmusza.

Zresztą, w związkach nie ma ograniczeń, a to tylko jest wymysł ludzi, którym jest tak wygodnie myśleć.

Każdy związek, a nawet małżeństwo jest wolnością, tylko ludzie trochę inaczej to rozumieją.
Ja np. nie mam nikogo, kompletnie nikogo, żyję w osamotnieniu, czasami się w tym pogłębiam i jestem z tym sam, a mimo to, nie poddawałem się.
Gdybym był z jakąś dziewczyną, gdybym miał do jakiejś dziewczyny szczęście ( chociaż ja żyję biednie, nie mam wiele pieniędzy i wątpię, żeby jakaś dziewczyna się zainteresowała biedakiem ), to nie zgodziłbym się na jakieś "ograniczanie", tylko dbałbym o przestrzeń i wolność.
To dotyczyłoby też dziewczyny.
Mnie nigdy nie interesowało "życie rodzinne", nigdy nie planowałem być ojcem i dobrze mi z tym.
Nigdy nie mieszkałem z żadną dziewczyną, bo nigdy nie było do tego szansy i okazji.

[ Dodano: 2018-04-24, 13:31 ]
Nigdy nie uznawałem i nie uznaje "ograniczeń w związku", bo to są głupoty.
Ludzie, zanim będą razem, muszą to ze sobą ustalić, czy godzą się na to, czy będzie im pasowało tworzyć związek bliski ze sobą, czy będzie to warte zachodu. Nigdy bym się nie zgodził na coś takiego, żeby dziewczyna sobie sama ustaliła, bez mojej zgody i brania mojego zdania pod uwagę, że stworzymy razem związek. Do tego jest potrzebna dobra wola obu stron.
Jeżeli ludzie się decydują na związek, mieszkanie razem, to muszą też brać pod uwagę obowiązki z tego wynikające, dbanie o pewne sprawy, stawianie sobie pewnych granic.

Ja przynajmniej nie potrafiłbym być z dziewczyną, jeżeli nie byłoby ustaleń, granic.
Być może dlatego też nigdy nie tworzyłem związku partnerskiego, ponieważ nie tylko, że nie trafiałem na właściwe dziewczyny, ale też brakowało takich rozmów na ten temat, konkretów, nie było deklaracji, a jeżeli nawet by były, to one jeszcze muszą być zrealizowane, bo same deklaracje w słowach nic nie znaczą.
Trzeba umieć się w pewnych sprawach dogadywać i chcieć tego.
Jeśli ktos ma ciągle z tym jakieś problemy, to zawsze będzie skazany na porażki.
Są osoby, które lubią imprezy, towarzyskie życie, wolność i taki styl bycia i nie biorą zbytnio pod uwagę ŻYCIA RODZINNEGO, bo to im nie odpowiada, do czego mają pełne prawo.

Ja też sobie żyję "na luzie", nikt mnie nie ogranicza, bo jestem SINGLEM i cieszę się z tego.
Mogę się spotykać z wieloma dziewczynami i mam takie prawo.
Zresztą nawet nie wiem, czy bycie z jedną dziewczyna i ograniczanie się do niej, w ogóle by mi odpowiadało? Coraz bardziej się przekonuje do tego, że nie.

Bycie z jedną i tą samą osobą, z czasem może się znudzić i tak się dzieje.
Potem i tak ludzie poszukują: odskoczni, "nowych wrażeń", czegoś innego, odmiennego, bo to, co mają ich zaczyna nudzić.
Ile jest takich sytuacji, w których ludzie są sobą znudzeni, bo "są jakieś problemy, coś nie pasuje" i chcą czegoś nowego?
Myślenie ludzi z czasem może się zmienić, pewne poglądy też i wtedy ludzie do czegoś podchodzą inaczej.
 
 
     
Iwona6
Nowy

Dołączył: 16 Lip 2018
Posty: 1
Wysłany: 2018-07-16, 11:56   

Z mojego doświadczenia wynika, że trudno jest pogodzić samorealizacji z życiem rodzinnym. Czasem trzeba sobie zadać pytanie co jest dla mnie ważniejsze i kim jestem, a dopiero potem zacząć szukać partnera, który będzie miał podobne dążenia. Ty chcesz mieć model rodziny z rodzinnymi obiadkami, wspólnymi wieczorami z poczuciem bycia jednością. Niestety kochasz kogoś, kto woli zarabianie pieniędzy, splendor, częste wyjścia ze znajomymi a dodatkowo praca wymusza na nim również pewien model zachowania. Trudno jest od niego wymagać, by to wszystko ograniczył, na pewno kocha Cię na swoj sposób i stara się by było dobrze. Musisz sobie jednak zadać pytanie czy taka przyszłość Cię zadowoli, czy jest szansa by on się jednak zmienił. Jesli obie odpowiedzi są przeczące, to chyba szkoda Waszego czasu.
 
     
długopis 
Aktywny


Dołączył: 17 Lip 2011
Posty: 439
Wysłany: 2018-07-16, 20:54   

Otóż to, co Iwona napisała. To co jest ważniejsze: związek czy kariera i wyjścia z ludźmi z pracy to kwestia osobistych preferencji.
Jedynie nie do końca oddaje realiów to: "Czasem trzeba sobie zadać pytanie co jest dla mnie ważniejsze i kim jestem, a dopiero potem zacząć szukać partnera, który będzie miał podobne dążenia".
Czasem nie wiemy kim jesteśmy, dopiero nie zaczniemy podejmować decyzje i żyć zgodnie z nimi. Musimy przeżyć pewne sytuacje, by wiedzieć kim jesteśmy.

Co do tej sytuacji rozumiem, że sama kariera nie przeszkadzałby aż tak, jeśli czas wolny (nawet skrócony przez dłuższe bycie w pracy albo zajmowaniem się pracą w domu) byłby dobrze zorganizowany, a zamiast tego są te wyjazdy i to one są kością niezgody.
Pamiętam, że J. Peterson mówił, że ze swojej praktyki doradzania zauważył, że potrzeba minimum ok. 90 minut w tygodniu rozmów między partnerami o pragmatycznych sprawach + jedna do dwóch randek, aby podtrzymać związek. To jest takie minimum dla ludzi zajętych karierą, ale oczywiście się różni w zależności od ekstrawertyzmu/introwertyzmu i innych cech, potrzeb partnerów.
 
     
Raziel 
Nowy

Wiek: 36
Dołączył: 11 Lip 2018
Posty: 23
Wysłany: 2018-07-17, 10:09   

Niestety ale tak jesteśmy zaprogramowani że doceniamy coś kiedy to tracimy, i kochamy ludzi którzy nami gardzą, gardząc tym samym tymi którzy kochają nas.
 
     
notideal 
Początkujący


Wiek: 32
Dołączyła: 19 Maj 2018
Posty: 115
Wysłany: 2018-07-19, 08:02   

Raziel napisał/a:
Niestety ale tak jesteśmy zaprogramowani że doceniamy coś kiedy to tracimy, i kochamy ludzi którzy nami gardzą, gardząc tym samym tymi którzy kochają nas.


Zgadzam sie z tym w 100%.

Jednak jeśli człowiek zaczyna to dostrzegać, to już otrzymuje sygnał na to aby wprowadzić zmiany.
 
     
długopis 
Aktywny


Dołączył: 17 Lip 2011
Posty: 439
Wysłany: 2018-07-19, 14:43   

Raziel napisał/a:
Niestety ale tak jesteśmy zaprogramowani że doceniamy coś kiedy to tracimy, i kochamy ludzi którzy nami gardzą, gardząc tym samym tymi którzy kochają nas.

Nie każdy ma takie same cele w życiu jak inni...
 
     
Raziel 
Nowy

Wiek: 36
Dołączył: 11 Lip 2018
Posty: 23
Wysłany: 2018-07-24, 08:37   

długopis napisał/a:

Nie każdy ma takie same cele w życiu jak inni...


Oczywiście że nie i to czyni nas wyjątkowymi. Jednak taki jest trzon naszego systemu, i tylko nasze osobiste wybory nadają temu konkretnego kształtu.
 
     
chybakosmitka
[Usunięty]

Wysłany: 2018-07-31, 10:43   

Ja wychodzę z założenia, że jeżeli jest tzw. związek między dwojgiem ludzi to nie może być żadnych "pierwszych miejsc" odnośnie spraw takich jak miłość, praca, pieniądze.

Czyli co... Koleś mówi: okej, mam kobietę, jest fajnie, tylko wiecie, jakoś mi to w pracy przeszkadza, w karierze, w procesie wspinania się po szczeblach korporacyjnej drabiny sukcesów. Nie mogę być z moją kobietą, ponieważ firma organizuje wyjazd integracyjny, a ona nie jest moją żoną, przecież i nie mogę jej zabrać. Nie pojadę? Och to będzie, przecież, firmowe faux pax i na pewno nie spodoba się mojemu menadżerowi drugiego szczebla w trzecim rzędzie po lewej. I moja kobieta mi przeszkadza w robieniu miesięcznych zestawień, liczę słupki, wtedy, a ona chce, żebym jej poświęcał moją cenną uwagę.

Tak to wszystko, w moim mniemaniu, brzmi. A kiedy dochodzi fakt, że ktoś za kimś tego rodzaju wypatruje oczy, płacze ten ktoś i tęskni, bo twierdzi ten ktoś, że kocha.

To ja z całą odpowiedzialnością mówię: to nie jest miłość. Zdaje Ci się.

Miłość nie stawia nikogo na drugim miejscu. Nikogo i nigdy. Ani nie trzeba wybierać, praca, czy Ukochana Osoba. Zakochany człowiek zrobi wszystko, żeby druga osoba nie cierpiała i nie miała tego rodzaju dylematów.
Ostatnio zmieniony przez chybakosmitka 2018-07-31, 10:47, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Samotność Forum © 2011 - 2023
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Mapa Serwisu Google XML RSS