Samotność - forum psychologiczne na temat samotności - dla wszystkich samotnych i osamotnionych - samotnosc

FAQ SzukajUżytkownicyGrupy Chat Gry RejestracjaZaloguj

Samotność

Psychologiczne forum dyskusyjne związane z tematem samotność, osamotnienie - na temat samotności dla wszystkich samotnych i osamotnionych.

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy istnieje introwertyzm?
Autor Wiadomość
freebird 
Milczący



Wiek: 33
Dołączył: 22 Sie 2013
Posty: 80
  Wysłany: 2018-04-27, 11:31   Czy istnieje introwertyzm?

Czy istnieje introwertyzm? Wielu powie, że tak. Ja uważam, iż każdy przypadek jest nieco inny i nie należy ubierać tego w sztywne ramy. Generalnie zaś twierdzę, że nie istnieje i został sztucznie wymyślony jako wygodna forma bycia kimś.
Zgodnie z definicjami introwertyzm to pojęcie (tutaj można się rozpisywać co według regułki dokładnie określa ale myślę, że każdy mniej więcej wie o co chodzi). Czy można zachowanie, charakter, nastrój osoby spłycić do pojęcia? Czyż nie jesteśmy w danym momencie czymś więcej? Przecież wystarczy zmienić dzień tygodnia aby nasze myśli inaczej się ułożyły.
Według mnie dla każdego będzie to oznaczać zupełnie coś innego jednak pewne wspólne cechy zostaną zachowane. Wiele zależy od doświadczeń życiowych, rodziny, posiadania znajomych i jeśli wszystko poszło zgodnie z planem przyjaciół.

Nie jestem w stanie i nie mógł bym wykraczać poza swoją własną ścieżkę dlatego ma podstawie mojej osoby określam "introwertyzm" jako samotność. Mam jednak pewne podejrzenia, że jest w moim rozumowaniu odrobinę słuszności.

Czy osoby stroniące od towarzystwa są takie a nie inne od tak bez powodu? Czy można zrzucić to na magiczne pojęcie introwertyzmu? Moim zdaniem nie znalazły one osoby która potrafiła by wpłynąć na ich zachowanie podświadomie. Każdemu z nas na pewnym etapie życia kogoś lub czegoś brakowało, ale gdybyśmy poprosili o wskazanie dokładnych różnic w tych dwóch wersjach siebie, czy bylibyśmy w stanie uchwycić coś konkretnego (poza ogólnikami)?

Pojęcie introwertyzmu jest wygodne. Lepiej brzmi "jestem introwertykiem" od "jestem samotny". Mam wrażenie, że introwertyzm stał się pojęciem lekko elitarnym. Samo słowo jest bardzo komfortowe w użyciu, wiele tłumaczy i nie musimy się już niczym innym przejmować. Można przecież nie lubić imprez, spotkań, dużych grup ludzi, nie podzielać zainteresowań innych, nie dostrzegać tego co inni ale czy dalej by tak było gdybyśmy mieli kogoś bliskiego, który niejako ciągał by nas po tym wszystkim? Oczywiście dalej by nas to nie interesowało w podobnym stopniu ale stało by się niejako do przełknięcia. Czulibyśmy się zupełnie inaczej wychodząc z przyjacielem na imprezę niż samemu nawet pomimo ogromnej do nich niechęci. Rzadko zdarza się aby przyjaciele w stu procentach podzielali takie same poglądy na wszystkie tematy. Jednak jakoś to wszystko funkcjonuje. "Razem" wygląda zupełnie inaczej niż "samemu" nawet pomimo tego że nigdy nie lubiliśmy "razem". Nie wiem do końca jak sprecyzować swoje myśli dlatego trochę błądzę ale mam wrażenie, każdy po trochu czuje to samo. Cały czas czekamy na tego kogoś kto nas trochę wyciągnie z tego bagna. Przynajmniej ja czekam.
Mam wrażenie, że w ostatnich latach pojęcie introwertyzmu zyskało około 3000% na popularności a w dodatku nie jest ono używane tylko i wyłącznie przez osoby do tego "uprawnione". Czy też macie podobne odczucia?
 
     
LuKaSz93 
Nowy

Dołączył: 09 Lut 2017
Posty: 31
Skąd: Okolice Szczecina
Wysłany: 2018-04-29, 17:33   

Zgadzam się z tym co mówisz. Widzisz znaleźć introwertyka takiego z czystej krwi nie jest łatwo, także ocenienie swojej osobowości jako "introwertyk" też nie może być tak dosadnie pojmowane. Cech charakteru mamy mieszane i sam mam wiele z introwertyka, choć je po prostu przełamuje. Wielu ludzi zasłania się tym typem osobowości może dla swojej wygody, ponieważ jeśli ktoś jest np. nieśmiały, chciałby iść na imprezę się pobawić a się boi( nie ma co się oszukiwać każdy potrzebuje rozrywki w taki czy inny sposób), wyczyta w internecie o tym typie osobowości i już się z nim utożsamia. Nie podejmie wyzwania tylko powie..."a taki mam charakter i to normalne, nic nie da się zrobić".
Niby najlepiej czuje się w samotności, kieruje wszystko do wewnątrz siebie ... a guzik prawda bo jak postawisz przed nim odpowiednią osobę z którą będzie miał wiele tematów do rozmowy i podobny światopogląd to on nagle stanie się ekstrawertykiem gadającym jak najęty. Znam to po sobie ponieważ nie z każdym mam multum tematów do rozmowy ale są takie na które mogę gadać na okrągło. Ważne w tym wszystkim jest nauka pozytywnego nastawienia i wychodzenie ze swojej strefy komfortu co jest bardzo ważne. Zresztą przez doświadczenia życiowe charakter się zmienia i nawet jak się cofniesz o 5 lat to zobaczysz ile się w Tobie zmieniło. Teraz w drugą stronę jak pomyślisz za 5 lat jaki możesz być, to wystarczy pomalutku zbliżać się do tych cech jakie byś chciał mieć i eliminować te które Cię denerwują :) Chciałem jeszcze poruszyć kwestię tego, iż taki introwertyk siedzący w towarzystwie i nic nie mówi jest po prosu w swej głowie i myśli " co tu powiedzieć CIEKAWEGO?" Sam wymaga od siebie aby mówił tylko mądre i ciekawe rzeczy, za bardzo się spina aby nie palnąć głupoty bo później będzie ją tydzień rozpamiętywał :) W tym momencie traci możliwość fajnej i swobodnej rozmowy.
 
     
freebird 
Milczący



Wiek: 33
Dołączył: 22 Sie 2013
Posty: 80
Wysłany: 2018-05-02, 07:02   

Jestem osobą otwartą i raczej towarzyską. W pracy świetnie dogaduję się praktycznie ze wszystkimi. Niejako gromadzę wokół siebie ludzi. Potrafię sprawić, że się uśmiechają i jakoś tam sobie radzimy. Niektórzy mówią mi nawet, że ze mną wyjątkowo świetnie się rozmawia, potrafię słuchać i podświadomie się przy mnie otwierają. Problem zaczyna się po godzinach pracy gdy "gasną" wszystkie światła, każdy rozchodzi się w swoją stronę. Zostaję wtedy sam. Dlatego lubię chodzić do pracy ale też wyczuwam w tym trochę sztuczności, bezpłciowe zapełnienie luki. Dziwię się trochę dlaczego moje życie potoczyło się tak a nie inaczej ale nie istnieje sposób abym cofnął się w czasie i coś zmienić.

Mój "introwertzm" kształtował się przez długie lata i miały na niego wpływ przeróżne czynniki. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że bardzo ciężko jest nawiązać nowe znajomości w sytuacji gdy człowiek zostaje sam i stoi w miejscu podczas gdy wokoło wszystko się rozwija. Pojawiają się momenty zwątpienia, coraz większe poczucie bezradności i chęć oddzielenie się coraz większym murem od świata.
Nawet napisanie czegoś na tym forum. Długo z tym zwlekałem i cały czas myślałem, że są rzeczy ważniejsze. Dalej są i w sumie nie wiem dlaczego tu jestem ale cóż...

Mały offtop
Co się stało z tym forum, kiedyś wydawało mi się bardziej "żywe". Chociaż w sumie to dobrze, pewnie ludzie przestają być samotni : )
 
     
Leszy 
Nowy

Wiek: 29
Dołączył: 20 Kwi 2018
Posty: 5
Skąd: Białystok
Wysłany: 2018-05-03, 23:54   

Podział na introwertyzm i ekstrawertyzm z pewnością istnieje, tak samo jak to że w różnych sytuacjach granica między tymi dwiema "szufladkami" się rozmywa i ciężko czasem rozróżnić kto jest kim :) . Mimo tego, że introwertycy nie mają zbyt dużej potrzeby otaczania się ogromną ilością znajomych, to jednak kontaktu z innymi też potrzebują. Myślę, że jeśli ktoś jest samotny to bez znaczenia czy jest intro czy ekstra to prędzej czy później zacznie chorować. Z tym, że ci pierwsi wytrzymają dłużej taki stan.
 
     
freebird 
Milczący



Wiek: 33
Dołączył: 22 Sie 2013
Posty: 80
Wysłany: 2018-05-04, 15:38   

Tylko czy takie przetrzymywanie nie powoduje u nich zakrzywienia rzeczywistości? Bycie samemu sprzyja powstawaniu wielu teorii, stąd już tylko kawałek to zatapiania się coraz głębiej we własnym "sosie". Takie przetrzymywanie (oczywiście zależy jak długie, czasem odcięcie się od wszystkiego pomaga) pasowało by zakończyć jak najszybciej, pytanie tylko jak? Nie ma genialnego pomysłu, uniwersalnego rozwiązania, przepisu na "nie-samotność". Chyba, że coś takiego istnieje to dajcie znać ; )
Obawiam się tylko, że w przypadku chęci zakończenia takiego stanu na siłę nie wyjdzie nam to na dobre a wręcz przeciwnie doprowadzi do w najlepszym razie dziwnych sytuacji.
 
     
Leszy 
Nowy

Wiek: 29
Dołączył: 20 Kwi 2018
Posty: 5
Skąd: Białystok
Wysłany: 2018-05-08, 14:40   

Nie znam przepisu na wyjście z takiej sytuacji, na razie zaczynam się udzielać na forum, a to już jest jakiś krok w tym kierunku. Najłatwiejszym rozwiązaniem byłoby chodzenie na imprezy, do klubów ale w moim przypadku to odpada bo nie bawię się w takich miejscach zbyt dobrze. To kwestia bardzo indywidualna, co jest dla kogo dobre i co działa. Miałeś jakieś dziwne sytuacje które możesz opowiedzieć, czy te "dziwne sytuacje" były tylko w twojej głowie? :) a co do pomysłów na nie-samotność to też się podpisuję pod twoim pytaniem i czekam na odpowiedź
 
     
freebird 
Milczący



Wiek: 33
Dołączył: 22 Sie 2013
Posty: 80
Wysłany: 2018-05-08, 17:59   

Z dziwnych (może nie do końca dziwnych ale mimo wszystko interesujących) sytuacji pamiętam pewne wydarzenie.
Juwenalia. Jak co roku w mieście zorganizowano plenerowe koncerty. Nie było to nic wielkiego ale kilka kapel się zjechało. Z racji mojego gustu muzycznego który trafia we wszelkie "podwórkowe" próby grania fajnej muzyki na gitarkach i perkusji postanowiłem, że pójdę. Dodatkowym argumentem był fakt, że atrakcje tego typu są organizowane na błoniach a to z kolei wpływa na nieco bardziej swobodną atmosferę (można stanąć trochę luźniej, położyć się na trawce, przysiąść pod drzewkiem etc..). Do tego wszystkiego dochodził jeszcze jeden mocny, a prawdę mówiąc najważniejszy argument w postaci rozwijającego się związku (tak wtedy myślałem). Mieliśmy się tam spotkać i wspólnie miło spędzić czas.
Słoneczny, piękny dzień. Lekki powiew wiatru, który sprawia, że lepiej się oddycha. Po przybyciu na miejsce dostałem smsa z informacją iż tam druga osoba nie czuje się najlepiej i resztę popołudnia będę musiał spędzić sam. Troszkę rozczarowany całą sytuacją miałem ochotę wracać. Postanowiłem jednak zostać i chociaż posłuchać troszkę muzyki. Wiedziałem, że bez motywacji w postaci tej drugiej osoby nie przyszedłbym w to miejsce ale skoro już tam byłem.... chyba nie może być tak źle prawda?
Niespodziewania nadeszła burza. Było to zaskoczenie zarówno dla widzów jak i dla organizatorów. Nikt nie był na to przygotowany, nikt nie zabrał parasolki. Nieco z boku znajdowało się kilkanaście barowych parasoli plenerowych, każdy zdolny pomieścić około 10-12 ludzi w potrzebie. Burza ostro dała się we znaki wszystkim zebranym. Duże, ciężkie krople deszczu niemal powodujące siniaki na skórze. Do tego porywisty wiatr momentami mający ochotę na przewrócenie dających nadzieję parasoli. Naturalnym instynktem ludzi zgromadzili się pod nimi i zbili w ciasne grupki. Każdy chciał się schronić przed złymi warunkami i przeczekać. Pamiętam, że gdy burza uderzyła znajdowałem się nieco bliżej parasoli niż większość zgromadzonej publiki i nie zwracając większej uwagi wybrałem jeden pod którym chciałem przetrwać. Lekki zdziwienie zaczęło pojawiać się po kilkudziesięciu sekundach gdy zauważyłem tendencję w zachowaniu tłumu. Dziwnym trafem "mój" parasol mówiąc delikatnie nie był rozchwytywany. Dziś cofając się w czasie pamięcią ciężko mi uwierzyć samemu sobie ale cała sytuacja skończyła się w ten sposób, że stałam sam, przez cały okres trwania burzy (około godzina) pod parasolem zdolnym pomieścić jeszcze minimum 9 osób. Co więcej gdy mój wzrok wędrował w kierunku grup ludzi mniej otaczających mym oczom ukazał się widok przepełnionych parasoli, ludzi znajdujących się pod nimi którzy nierzadko wystawali poza jego obrys i byli doszczętnie zmoczeni. Ktoś pewnie powiedziałby, że zbite grupy nie chciały się dzielić na mniejsze tylko wspólnie w dobrej atmosferze spędzić czas. Miałem godzinę na obserwację. Oczywiście było parę takich grup ale przeważało zespoły dwu, trzy osobowe. Osób samotnie oglądających całe wydarzenie kulturalne też nie brakowało.
W tamtym momencie byłem przybite na maksa. Nie dość, że zostałem niejako wystawiony to jeszcze życie dobitnie pokazało mi co mnie czeka.
Ot taka historyjka.
 
     
notideal 
Początkujący


Wiek: 32
Dołączyła: 19 Maj 2018
Posty: 115
Wysłany: 2018-05-19, 09:28   

Może bali się, że krople deszczu narobią im siniaków jak będę przebiegać pod Twój parasol? ;)

Ja też stronie od wyjść na takie imprezy, w szczególności gdy mam iść tam sama ( chyba nigdy nie poszłam nigdzie sama z siebie, na taką imprezę) Za czasów liceum zdarzały się spotkania w większej grupie ale zawsze byli jacyś znajomi, teraz od jakiś 9 lat nie wychodzę nigdzie. Praca - dom, ewentualnie w weekend ( bardzo rzadko bo w rodzinnym mieście) spotkanie z jedną z moich dwóch przyjaciółek w domowym zaciszu, jak uda im się mnie wyciągnąć to idę tak niechętnie ale ze względu na jedna z nich, i też stronie od skupisk ludzi. trochę mnie to przeraża, bo jestem dość komunikatywna jednak nie od razu. Potrzebuje czasu by rozmawiać swobodnie, jak kogoś nie znam zbyt dobrze mam czasem wrażenie, że uważają, że jestem głupia i plotę trzy po trzy. W miejscu w którym obecnie mieszkam nie mam ani jednego przyjaciela, są osoby na "cześć" i do pogadania o pogodzie, ale nie ma tam nikogo komu mogłabym się zwierzyć, więc tłumie wszystko w sobie.
Mój introwertyzm w sumie nasilił się właściwie jakieś 9 lat temu, jak zmieniłam miejsce zamieszkania, bo za czasów "dzieciaka" to mimo, że wolałam być sama w domu to zawsze ktoś był, ktoś się odezwał, napisał czy zadzwonił, ktoś wyciągnął na spacer. Teraz zapewne przez czas tego osamotnienia, nawet gdy moja przyjaciółka proponuje mi wyjście na piwo, odczuwam strach i blokadę i zawsze coś wymyśle byśmy się spotkały same.
 
     
freebird 
Milczący



Wiek: 33
Dołączył: 22 Sie 2013
Posty: 80
Wysłany: 2018-05-20, 20:52   

Oszustka, ma przyjaciół! : )

Problem u mnie polega, że jak tak do końca nigdy nie określiłem czy lubię "takie imprezy" czy też nie z bardzo prozaicznego powodu - za mała ilość badanych próbek. Zazdroszczę ludziom, którzy mają kogoś z kim mogą się udać gdziekolwiek. Tak, właśnie najlepsze w tym jest to gdziekolwiek.

Piszesz o nasileniu się introwertyzmu a kiedy stwierdziłaś że jesteś introwertykiem? Pamiętasz może jakieś konkretne wydarzenie, moment w którym rozmowa zeszła na ten temat? Jak to wyglądało, czy najpierw dopasowałaś słowa klucze do swojej osobowości bo musiałaś coś wybrać czy to raczej opisy jakoś tak przychodziły z czasem i stopniowo przyklejały się na stałe.

Sama niechęć do skupisk ludzkich nie jest taka zła. Istnieje zdecydowania mniejsza szansa na złapanie np kataru (znajomego też niestety). Ja na moje nieszczęście doszedłem do takiego momentu w którym wychodząc za dużo myślę. Staram się tego nie robić ale cóż samo wychodzi, trudno przechodzić przez ulicę nie myśląc. Jednym ze skutków ubocznych takiego zachowania plus posiadania podstawowych zdolności dodawania i odejmowania jest nieciekawy dla mnie efekt. Oglądam się i widzę uśmiechniętych (miałem napisać szczęśliwych ale kto wie czy są szczęśliwi) ludzi, mających masę znajomych i miło spędzających czas. Jest to trochę dołujące. Ostatnio zauważyłem też u siebie tendencję do tworzenia aury ujemnej samooceny, tzn im dłużej jestem wśród takiego towarzystwa to stopniowo ją tracę. Po kilku godzinach jestem na głębokim minusie i musi minąć trochę czasu zanim złapię trochę złudzeń, zmuszę je do siedzenia w mojej głowie. Gdy trochę podrosną (niektórym wystarcza jedna noc uwierzycie!?) jakoś udaje mi się zaczerpnąć dnia po raz kolejny. I tak to się kręci.
 
     
notideal 
Początkujący


Wiek: 32
Dołączyła: 19 Maj 2018
Posty: 115
Wysłany: 2018-05-21, 06:22   

Nie oszukuje xD
Mam w sumie dwie przyjaciółki, no trzy ( jedna jest całkowicie online) ale widuje się z nimi bardzo rzadko, i mimo tego, że sa dla mnie ważne jest mi ciężko uzewnętrzniać się przed nimi. Wstydzę się tego i już.

Nigdy nie brałam tak wielkiej uwagi do pojęć - nazw własnych, ale z tego co słyszałam i przeczytałam tutaj wiele moich zachowań i cech świadczy o tym, że właśnie jestem. Jestem ogólnie osobą skrytą, tajemnicza, może przez wydarzenia z życia nauczyłam się tego, że nikomu się nie ufa, nie mówi o sobie i swoich problemach bo zaraz wyśmieją, upodlą, zdradzą. I zbyt wiele myślę, analizuje, kalkuluje, rozważam wszystko co by było gdyby, a gdyby jednak zrobić to inaczej. Nie odzywam się nie przemyślawszy wszystkiego, a jak coś spontanicznie powiem to wydaje mi się że to głupie. I wtedy zaczyna się fala.... Skoro coś takiego powiedziałam, tzn, że jestem głupia, jak głupia to nic nie warta i tak leci i leci. I wtedy wole się nie odzywać w ogóle. Najgorzej jest w nocy, jak myśli nie dają spać.

Nie mogę o sobie powiedzieć, ze jestem samotna ( w sensie sama jak palec, nikogo nie mam i w ogóle), że nie mam nikogo, czuje samotność bo mam wrażenie, że nie ma kogoś kto by mnie zrozumiał.

Konkretnego momentu nie pamiętam, nie mam takich momentów u mnie zazwyczaj pewne zachowania jakby pojawiają sie płynnie... Może jak byłam dzieciakiem przeprowadzka do babci w połowie roku szkolnego i nowa szkoła. Ale wtedy to byłam za smarkata by w ogóle zrozumieć co się dzieje.
 
     
freebird 
Milczący



Wiek: 33
Dołączył: 22 Sie 2013
Posty: 80
Wysłany: 2018-05-21, 17:21   

A jak to wygląda patrząc z perspektywy innych osób? Mam na myśli czy inni dostrzegają i rozumieją to jaka jesteś czy raczej tego nie rozumieją i tylko dziwią się na różne sposoby. Rozumiem, że przyjaciółki muszą trochę o Tobie wiedzieć ale, mają tę wiedzę dlatego, że Ty im powiedziałaś czy same do tego doszły? Czy zdarzyło Ci się żeby ktoś otwarcie wobec Ciebie słowo introwertyk?
Łatwiej jest być sobą w sytuacji gdy mamy pewną swobodę ruchów i mam nadzieją, że tak u Ciebie jest gdy spotykasz się z przyjaciółkami.
Co do ryzyka bycia niezrozumianą i ogólnie wstydu przed pewnymi sprawami... cóż chyba tak już jest w życiu... wydaje nam się, że nasze problemy, emocje, zachowania są dziwne ale każdy ma swoje dziwactwa tylko nie każdy jest "wyrozumiały". Łatwo się to pisze ale trudniej wprowadza w czyn.

Czy ta samotność wynikająca z braku osoby "rozumiejącej" nie powstaje dlatego, że nigdy się nie otworzyłaś przed kimś na 100% lub zapytam inaczej nigdy nie próbowałaś? Albo co gorsze próbowałaś ale coś nie poszło?

W ogóle jak to jest nie móc spać przez myśli. Mój umysł tego nie ogarnia. Wiele razy starałem się nawet pewne rzeczy analizować przed snem i obiecałem sobie, że to tej konkretnej nocy będę wpatrywał się w sufit. Guzik prawda. Mi się po prostu chce spać. Nie nadaję się do tego.

Z przyjaciółmi internetowymi jest trochę jak z wymyślonymi. Wiele niestety dodajemy sobie sami i wyobrażenie o nich nieco odstaje od rzeczywistości. Oczywiście mniejsze rozczarowanie gdy poznajemy się z tą osobą dłużej i bardziej dogłębnie ale z własnego przykładu: internetowa znajomość która została zweryfikowana na początku studiów szybko przerodziła się w bardzo irytującą i zniechęcająca styczność z tą osobą. Po jakimś czasie go po prostu unikałem bo mnie denerwował.
 
     
notideal 
Początkujący


Wiek: 32
Dołączyła: 19 Maj 2018
Posty: 115
Wysłany: 2018-05-22, 06:57   

Nikt bezpośrednio nie użył wobec mnie określenia introwertyk, ja sama też go nie używałam nagminnie, raczej określałam się jako osobę skryta, tajemnicza, która tłumi wszystko w sobie. Moje przyjaciółki te w realu i ta w internecie, z która mam kontakt, czasem rzadki czasem częsty to zależy od wolnej chwili napisania maila; wiedza o mnie tyle ile sama chce przekazać, często tez się domyślają jak mam gorszy dzień, ale ja wtedy zazwyczaj unikam wylewania żali. A osoby takie znajome, które znam ale nie ma miedzy nami jakiejś bliższej więzi (jak z pracy) Ci znajomi do smieszkowania i głupich żartów, uważają mnie za osobę która umie słuchać, bo słucham i raczej mało gadam o sobie wiec jestem spoko.

Jeśli chodzi o zaufanie komuś na 100%, to nie.... nigdy, jakieś części, kawałki, każdy wie po kawałku czegoś innego. Wiele osób którym kiedyś zaufałam potem nasze stosunki się zmieniły i miałam obawy, że wyklepią na lewo i prawo. Ostatnio też miałam sytuacje, że wyżaliłam się jednej znajomej o pewnej sprawie prywatnej i ona powiedziała o tym swojej znajomej, którą zna moją psiapsóła i tak się dowiedziałam, komu nie ufać więcej.

A najgorsze jest, zapewne dla każdego jak osoba najbliższa nam, potrafi powiedzieć, że jest się przypałowym i dlatego nie ma się przyjaciół.

To zazdroszczę, że możesz spać, jak mnie złapią myśli to nie puszczają... Trzymają i gnębią i się nawarstwiają. JA bym czasem tak chciała, ze coś mi wpadnie do głowy jakiś "koszmarek" i " A XXX z nim..." i spać. xD No ale cóż, ja wszystko analizuje i w nocy się najlepiej analizuje.

Jej... dobrze, że to forum jest, można sobie porozmawiać w inteligentny sposób na temat pewnych problemów. ^^
 
     
freebird 
Milczący



Wiek: 33
Dołączył: 22 Sie 2013
Posty: 80
Wysłany: 2018-05-22, 20:25   

Mnie zawsze zastanawia jak inni widzą moją osobę. Chyba nie doczekam się momentu w którym ktoś całkowicie trafnie mnie odczyta. Z drugiej strony czułbym się wtedy dziwnie, niejako odsłonięty a to też źle.

Wątpię aby znajomi domyślali się jaki jestem naprawdę (sam tego do końca nie wiem). Nie daję im twardych dowodów prowadzących do rozwikłania mojej zagadkowej postaci, co najwyżej jakieś poszlaki. Tu uchylę trochę zasłonki albo tam i cały czas mam nadzieję na magiczny przewrót w moim życiu gdy ktoś dostrzeże te subtelności i zacznie wypowiadać właściwe zaklęcia. Wiem trochę to naiwne ale jak sama stwierdziłaś wcześniej ciężko się tak otwarcie uzewnętrznić i opowiedzieć co leży na sercu. W ogóle opowiadać takich rzeczy pewnym osobom nie można bo albo skończy się to tak jak u Ciebie plotkami itp… albo totalnym odtrąceniem. Trzeba wejść na wyższy poziom wtajemniczenia i dopiero wtedy zaczynać takie opowieści ale pod warunkiem, że ruch na drodze jest dwukierunkowy.
Czy takie myślenie to już introwertyzm czy po prostu racjonalne podejście?
Bardzo dołujące są momenty w których uświadamiam sobie, że osoba którą „mianowałem” na „mam nadzieję opowiedzieć Ci coś o sobie i ufam, że będzie to dobra decyzja” nie spełniają oczekiwań. Nie mówią o już opowiedzianych sprawach ale o mających nadejść dyskusjach. Mam na myśli ten głupi moment w którym rozmowa idzie jak najbardziej poprawnie ale w środku już wiem, że to nie ta osoba i po prostu bezpiecznik się gdzieś przepala…. Potem już zawsze patrzę na tego kogoś w inny sposób, jak na straconą szansę.

Miewasz w pracy imprezy integracyjne? Wybacz ciekawość ale zastanawiam się czy tylko ja mam do nich takie nastawienie. Ludzie który na co dzień są nieco fałszywi stają się wtedy jeszcze bardziej obłudni. Nie wiem co prawda jak tam jest, bo nigdy w takiej zabawie nie uczestniczyłem ale z opowieści potrafię nieco wywnioskować. Osoby na co dzień traktujące innych jak pachołki nagle stają się najmilszymi osobami na świecie chcącymi się dobrze zabawić i o dziwo obgadać innych z na co dzień opluwanymi. Swoją drogą nie pojawienie się na takiej imprezie chyba nie daje poszlaki co do mojej osoby. W głębi ufam, że inni też to dostrzegają.

Troszkę się naczekałem na interesującą dyskusję : ) już wątpiłem w to forum a tu proszę.
 
     
notideal 
Początkujący


Wiek: 32
Dołączyła: 19 Maj 2018
Posty: 115
Wysłany: 2018-05-23, 06:21   

Ja mam zawsze wrażenie, że ludzie widzą mnie jak jakiegoś dziwaka, ktoś kto mnie nie zna, a potem pozna ( np ktoś z pracy) jak się jakaś rozmowa rozwinie i pada pytanie o pierwsze wrażenie to: " Myślałam, że jesteś wredna" i no cóż. Wygląd i ta moja aura niedostępność, robią swoją, z jednej strony dobrze bo nikt niepożądany mnie nie zaczepi ale z drugiej... mi jest ciężko do kogoś zagadać, nawet w szkole w jakiejś nowej klasie, obierałam za cel osobę która była trochę z boku bo wiedziałam, że mam podobnie i "może" jakoś uda się dogadać.

Do takie otworzenia się jest potrzebę ogromne zaufanie, pewność, że pozostanie to tylko miedzy mną a druga osoba, dlatego nigdy nie mowie na 100% o tym co czuje, co przeżyłam czym się martwię. I wcale nie jest to naiwne jak piszesz, każdy... czy Ty, czy ja liczy, czeka, ma nadzieje, że pojawi się jakaś bratnia dusza która w pełni będzie Nas rozumieć. Ja mam takie zdanie.
Czytałam troszkę wczoraj o introwertyzmie więcej ( wgl są jeszcze rożne odnóża i mixy introwertyzmu z ekstrawertyzmem) i wydaje mi się, że postawa introwertyka jest postawa obronną w pewnym sensie. Ja np tak to odczuwam u siebie, że wszystko co mam w sobie jest lepsze niż to co na zewnątrz i, o wiele lepiej się czuje ( nie zawsze) gdy moje smutki są dla mnie, staram się ich nie pokazywać. Albo po prostu się wstydzę, sama już nie wiem. Jak parę razy próbuje coś wspomnieć, że z tego i tego powodu czuje sie tak i tak to "nie martw się" i gadka na temat tej drugiej osoby, wiec macham ręka.

U mnie w pracy tez są spotkania integracyjne, ja na nie nie chodzę, zawsze się czymś wykręcam, i ostatnio jak było to podobno się działy takie rzeczy, że szkoda słów.... Zakładowa "ukryta prawda" ", dlatego wole się nie bawić w coś takiego. Jednak jako człowiek spokojny i opanowany, chciałabym uczestniczyć w takim spotkaniu choć raz ( chociaż na godzinkę bo pewnie i tak dłużej bym nie została)zobaczyć jak to wygląda, popatrzeć, posłuchać ,poanalizować. Alkohol pokazuje prawdziwe oblicza ludzi na takich spotkaniach, i tak jak pisałeś u nas "szychy" z firmy, którzy zazwyczaj chodzą i lodowatym spojrzeniem ogarniając takich szaraków jak ja, wtedy... Własnie wtedy są słodcy i milusi, ale to i tak wiadomo, że to tylko alkoholowa przesłona.

Chyba trochę popłynęła, się rozgadałam ^^
 
     
freebird 
Milczący



Wiek: 33
Dołączył: 22 Sie 2013
Posty: 80
Wysłany: 2018-05-23, 09:52   

O to przecież tu chodzi aby się wygadać. To pomaga.
Czasami samo paplanie bez sensu też wpływa pozytywnie.

Nawiązując do tematu dyskusji. Te wszystkie odnogi, mieszańce introwertyzmu itd... wciąż twierdzę, że samo stwierdzenie jest dobre i wygodne ale niewiele tłumaczy w kwestii charakteru. Między innymi przez tą wspaniałą różnorodność stosunki międzyludzkie są takie ciekawe. Introwertyzm jako postawa obronna jest przeze mnie do przyjęcia. Tylko czy tak było na starcie? Tzn zaczynamy w punkcie "0", nie mamy żadnych doświadczeń i nasz pierwszy sprawdzian osobowości. Jesteśmy wtedy w pozycji obronnej czy w ataku, a może neutralnie obserwujemy otoczenie i zachowujemy wskazówki na przyszłość? Dążę do tego aby zaznaczyć, że każdy ma pewne preferencje zachowań i nie koniecznie muszą one być nazwane introwertyzmem. Dla jednych coś normalnego dla innych dziwnego.

Nie odnosisz wrażenia, że takie kiszenie w sobie smutków pogrąża Cię jeszcze bardziej? Wiem ( z doświadczenia), że z czasem staje się to naturalne, przychodzi łatwo i nie przywiązujemy do tego większej wagi ale z dnia na dzień coraz trudniej będzie się otworzyć. Nie wiem czy już bym potrafił to zrobić. Odczuwam dziwne uczucie zmęczenia gdy po nieudanych znajomościach mam zaczynać kolejną od nowa. Nie wiem jak to nazwać ale czasem nie mam ochoty opowiadać tego samego od nowa i tak jakby nie mam pewności czy opowiem to tak dobrze jak za pierwszym razem ze względu na gasnący zapał/nadzieję. Czy to normalne?

Z tym wrażenie bycia dziwakiem. Każdy tak ma tylko jeden się tym przejmuje i tak to się ciągnie, a drugi się tym nie przejmuje, momentalnie rozpoczyna znajomości i wrażenie znika równie szybko jak się pojawiło. Napisz coś więcej na temat aury niedostępności. Co do wyglądu nie chodzisz chyba w bluzce z napisem "A JADŁEŚ KIEDYŚ KOTA?" i z plakietką, "Cześć opowiedz mi coś o sobie a przekażę to 10ciu osobom". Co rozumiesz pod pojęciem "nikt mnie nie zaczepi"?

Ciekawe jakie jest moje alkoholowe oblicze : ) Zasadniczo nie piję więcej niż lampka wina na miesiąc więc nie prędko się dowiem :P
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Samotność Forum © 2011 - 2023
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Mapa Serwisu Google XML RSS