Witajcie, dołączam do grona samotnych. Czy jest wśród Was ktoś, kto w momencie cięższych chwil nie ma do kogo zadzwonić, z kim porozmawiać? Bo ja nie mam. Jestem w rozpadającym się związku, w którym nie jestem szczęśliwa, matka chce żebym wreszcie dała jej spokojnie żyć, poza kolegami z pracy nie mam ani jednego znajomego, nie wspominając o przyjacielu, którego w swoim życiu nigdy nie miałam. Jestem samotna. Już niedługo również samotnie mieszkająca. I tego najbardziej w swoim życiu się boję... Witam jeszcze raz :)
Czesc :)
Dasz rade...po prostu postaraj sie z calych sil nie rozkleic calkowicie, moze znajdziesz sobie jakies nowe zajecie, ktore zajmie Ci mysli? Cokolwiek, byle zajac czas....
Hej, witaj wśród nas. Ja też jestem samotnie mieszkająca (tzn. z paszczakiem, czyli psem).
Nie masz do kogo zadzwonić, z kim pogadać? Załóż sobie w którymś dziale wątek o sobie i gadaj z nami. Nawet codziennie. Pisz, co tam słychać itp. Będziesz potrzebowała się wyzłościć czy wyżalić - pisz. Rozpadający się związek to bardzo ciężka sytuacja - przechodziłam przez to. Przeżyłam. Po jakimś czasie uznałam, że naprawdę dobrze się stało.
Życzę ci, żebyś za jakiś czas uznała, że rozstanie to był początek nowego fajniejszego życia, zmian na lepsze, otwarcia się na nowych ludzi.
Niech tak się zadzieje, bo możliwe jest wszystko!
Pozdrawiam.
Dziękuję Wam za słowa wsparcia. Jestem załamana, a w uszach ciągle słyszę słowa matki, że kiedyś zostanę sama jak palec. Zostałam. Czuję się bezużyteczna, nic nie warta. Pewnie przyjdzie się przyzwyczaić do samotnych weekendów i wieczorów. Szkoda tylko, że nie jestem w stanie rzuć się w wir pracy np. Specyfika mojej pracy wyklucza nadgodziny, przynajmniej u obecnego pracodawcy. Nie ma się czym zająć chociaż chyba sami potwierdzicie, że banały typu znajdź sobie jakieś zajęcie, hobby, pasje to żałosne rady ludzi, którzy kompletnie nie rozumieją stanu w jakim jesteśmy.
Wiesz, te rady nie są takie głupie, tylko nie od razu da się je wprowadzić w życie. Najpierw trzeba swoje odcierpieć, musi minąć trochę czasu. Faktycznie bardzo szkoda, że nie masz nikogo bliskiego do wygadania się. Mnie bardzo pomogła rodzina. Wyrzuciłam z siebie cały smutek i gniew. Przebolałam. Dopiero wtedy można zacząć się rozglądać wokół siebie i patrzeć w przyszłość.
Życzę, żeby ci się to udało.
Widzisz, ja nadgodziny napieprzam bezpłatne, właśnie po to, by nie myśleć, bo jestem znów w rozsypce emocjonalnej. Gdy już nie mogę wytrzymać z bólu, żalu i tęsknoty - biegam, płacze podczas biegania. Sprawdza się na chwilę. ;)
Ale przynajmniej możesz robić nadgodziny. Specyfika mojej pracy wyklucza siedzenie po przepisowych godzinach w ogóle, chyba, że chciałbyś posiedzieć w samotności i przeglądać Internet. To samo generalnie robię w domu, a tutaj jakby przytulniej. Kiedyś malowałam bardzo dużo, sprzedawałam nawet swoje obrazy. Teraz zwyczajnie nie mam co przelać na płótno, choć uczuć cała kupa nie mam ochoty roztrząsać ich malując. Zwyczajnie chyba zmęczenie problemami mnie powaliło.
No i tutaj dochodzimy do momentu, w którym powiedzenie znajdź sobie jakieś zajęcie jest bez sensu. Mało jest zajęć, które można wykonywać w pojedynkę, a które pozwalają nie myśleć o problemach, oderwać się. Przy pracy trzeba się skupić żeby nie walnąć babola. Nic tak nie odrywa od osobistych problemów jak przymus skupienia w pracy. Generalnie dużo czytam, mam psa, który potrzebuje mnóstwo uwagi, zastanawiam się czy kiedy zamieszkam sama nie wziąć z bidula drugiego. Co dwa żywe "kłopoty" to nie jeden, prawda?
Rewelacyjny pomysł i już cie lubię. Ja na spacerach z psem poznałam mnóstwo osób. Może twój dobry uczynek zaowocuje właśnie fajnym spotkaniem. 3mam kciuki. :)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach