W najbliższym czasie na pewno nie dostanę, zresztą sama nie wiem co miałabym robić. W przyszłym tygodniu mam wizytę u lekarza.
Pamietam jak na początku zapytała mnie o przyjaciółkę cz znajomych, kiedy powiedziałam że relacje są slabe powiedziała , że tym ciężej mi będzie.
I coś w tym jest . Człowiek nie jest stworzony do życia w samotności. Choćby nie wiadomo jak się okazywał. Tylko nieliczne, w pełni świadome siebie jednostki to potrafią, ale przyleciał się im łatkę egoistów.
Ale piszecie teraz o przyczynach samotności w znaczeniu nie posiadania partnera czy uczuciu ? Bo ja się nie czuje samotny, ale jestem singlem dlatego bo od dziecka cierpię na nerwicę i przez praktycznie całą szkołę wraz z liceum miałem nauczanie indywidualne. I przez to na podwórku zawsze byłem uważany za dziwaka, i wzbudzałem zaciekawienie. Tak czy siak pomimo leczenia, terapii nadal mam nerwice psychosomatyczną praktycznie cały dzień, i tak sobie żyje. Ale samotny nie mogę być, bo mam fajna rodzinę, życzliwych sądziadów, kota, i oczywiście Jezusa w którego wierze i daje mi siły żeby do końca nie zwariować :)
Ostatnio zmieniony przez Revenn 2017-01-01, 22:59, w całości zmieniany 2 razy
Ale piszecie teraz o przyczynach samotności w znaczeniu nie posiadania partnera czy uczuciu ? Bo ja się nie czuje samotny, ale jestem singlem dlatego bo od dziecka cierpię na nerwicę i przez praktycznie całą szkołę wraz z liceum miałem nauczanie indywidualne. I przez to na podwórku zawsze byłem uważany za dziwaka, i wzbudzałem zaciekawienie. Tak czy siak pomimo leczenia, terapii nadal mam nerwice psychosomatyczną praktycznie cały dzień, i tak sobie żyje. Ale samotny nie mogę być, bo mam fajna rodzinę, życzliwych sądziadów, kota, i oczywiście Jezusa w którego wierze i daje mi siły żeby do końca nie zwariować :)
pięknie napisałeś. Ja mam 3 koty, Jezusa. I w sumie nie jestem teraz taki samotny. Ale zobaczymy co przyniesie przyszłośc
Ale piszecie teraz o przyczynach samotności w znaczeniu nie posiadania partnera czy uczuciu ? Bo ja się nie czuje samotny, ale jestem singlem dlatego bo od dziecka cierpię na nerwicę i przez praktycznie całą szkołę wraz z liceum miałem nauczanie indywidualne. I przez to na podwórku zawsze byłem uważany za dziwaka, i wzbudzałem zaciekawienie. Tak czy siak pomimo leczenia, terapii nadal mam nerwice psychosomatyczną praktycznie cały dzień, i tak sobie żyje. Ale samotny nie mogę być, bo mam fajna rodzinę, życzliwych sądziadów, kota, i oczywiście Jezusa w którego wierze i daje mi siły żeby do końca nie zwariować :)
pięknie napisałeś. Ja mam 3 koty, Jezusa. I w sumie nie jestem teraz taki samotny. Ale zobaczymy co przyniesie przyszłośc
I masz większe szanse na sukces niż ja, o wiele większe.
dlaczego większe? ja do prostych nie należę. I w dodatku nie jestem zdrowy... to prawda, ze miałem już dziewczyny, związki.. ale nie uczyniło mnie to szczęśliwym. Każde odrzucenie powiększyło samotność...
Wiek: 35 Dołączył: 27 Gru 2016 Posty: 4 Skąd: Polska B
Wysłany: 2017-01-02, 13:57
Obiektywnie – to samotność, ale subiektywnie nie odczuwam tego dotkliwie.
Przyczyn trochę by się znalazło. Na pewno jest nią introwertyzm, niechęć do wystawiania się na bodźce zewnętrzne, a już szczególnie te, których źródłem mogliby być inni ludzie. Zresztą, nieraz już zastanawiałem się, gdzie tu się kończy introwertyzm, a zaczyna egoizm. Może to samotnictwo jest właśnie wynikiem egoizmu?
Obiektywnie – to samotność, ale subiektywnie nie odczuwam tego dotkliwie.
Przyczyn trochę by się znalazło. Na pewno jest nią introwertyzm, niechęć do wystawiania się na bodźce zewnętrzne, a już szczególnie te, których źródłem mogliby być inni ludzie. Zresztą, nieraz już zastanawiałem się, gdzie tu się kończy introwertyzm, a zaczyna egoizm. Może to samotnictwo jest właśnie wynikiem egoizmu?
Ja czuje poodbnie, ale swój egoizm postrzegam jak stawianie muru wokół siebie. To organizowanie własnej, autonomicznej przestrzeni zyciowej. Nie postrzegam tego jako samolubstwa, lecz jako pewien mechanizm obronny.
tez jestem egoizstą. Che miłości, poczucia bezpieczeństwa ale i nie che tracic wile z tego jaki jestem, ze stylu zycia. Potrzebuję zapewnien o miłości, o wierności. I boję się, ze jak już mam kogoś to temu nie podołam. I ze stracę. I straciłem. CO mi z zapewnień? Jestem egoistą bo jak mało kto potrzebuje czułości i ciepła. Stąd czuje się tak samotny. Nie che być samotny, ale jednocześnie czuję, ze się nie nadaje do budowania relacji, związku.. Bo tyle mi już nie wyszło..choć nie zawsze z mojej winy.
i aktualnie nie mogę przestać myśleć o NIEJ
Ostatnio zmieniony przez pysiek28 2017-01-02, 16:34, w całości zmieniany 1 raz
Dołączył: 16 Gru 2016 Posty: 10 Skąd: W połowie drogi między Redą a Szczecinem
Wysłany: 2017-01-04, 01:14
Czytam Wasze wypowiedzi w nadziei, że pomoże mi to spojrzeć na mój problem z szerszej perspektywy.
Jestem cholernie samotny, brakuje mi kogoś od serca z kim mógłbym pogadać, nie mam żadnych przyjaciół blisko. Paczka "dobrych znajomych" zrobiła sobie sylwestra bez mojej osoby, nawet nie proponując. Dla ludzi którzy byli ważną częścią mojego życia najpewniej nic nie znaczę, skoro z taką łatwością "wymienili" sobie znajomego.
Jakoś od dziecka mi się nie układa w kontaktach międzyludzkich, zawsze coś było, że jak się z kimś zakumplowałem to po jakimś czasie urywał kontakt. Po serii takich doświadczeń zaczęła mi świtać myśl, że to jednak ze mną jest coś nie tak. Ćwierć wieku na karku, a ja nie mam żadnego kumpla, nie przeżyłem żadnej prawdziwej miłości i zastanawiam się czy spotykałem takich ludzi, czy to jednak ze mną jest coś nie tak?
Czytam Wasze wypowiedzi w nadziei, że pomoże mi to spojrzeć na mój problem z szerszej perspektywy.
Jestem cholernie samotny, brakuje mi kogoś od serca z kim mógłbym pogadać, nie mam żadnych przyjaciół blisko. Paczka "dobrych znajomych" zrobiła sobie sylwestra bez mojej osoby, nawet nie proponując. Dla ludzi którzy byli ważną częścią mojego życia najpewniej nic nie znaczę, skoro z taką łatwością "wymienili" sobie znajomego.
Jakoś od dziecka mi się nie układa w kontaktach międzyludzkich, zawsze coś było, że jak się z kimś zakumplowałem to po jakimś czasie urywał kontakt. Po serii takich doświadczeń zaczęła mi świtać myśl, że to jednak ze mną jest coś nie tak. Ćwierć wieku na karku, a ja nie mam żadnego kumpla, nie przeżyłem żadnej prawdziwej miłości i zastanawiam się czy spotykałem takich ludzi, czy to jednak ze mną jest coś nie tak?
To nie Ty jesteś winien, teraz są tacy ludzie niestety, że nie doceniają znajomości i nie szanują jej. Rzadko teraz można spotkać kogoś naprawdę wartościowego.
Czytam Wasze wypowiedzi w nadziei, że pomoże mi to spojrzeć na mój problem z szerszej perspektywy.
Jestem cholernie samotny, brakuje mi kogoś od serca z kim mógłbym pogadać, nie mam żadnych przyjaciół blisko. Paczka "dobrych znajomych" zrobiła sobie sylwestra bez mojej osoby, nawet nie proponując. Dla ludzi którzy byli ważną częścią mojego życia najpewniej nic nie znaczę, skoro z taką łatwością "wymienili" sobie znajomego.
Jakoś od dziecka mi się nie układa w kontaktach międzyludzkich, zawsze coś było, że jak się z kimś zakumplowałem to po jakimś czasie urywał kontakt. Po serii takich doświadczeń zaczęła mi świtać myśl, że to jednak ze mną jest coś nie tak. Ćwierć wieku na karku, a ja nie mam żadnego kumpla, nie przeżyłem żadnej prawdziwej miłości i zastanawiam się czy spotykałem takich ludzi, czy to jednak ze mną jest coś nie tak?
To nie Ty jesteś winien, teraz są tacy ludzie niestety, że nie doceniają znajomości i nie szanują jej. Rzadko teraz można spotkać kogoś naprawdę wartościowego.
Czytam Wasze wypowiedzi w nadziei, że pomoże mi to spojrzeć na mój problem z szerszej perspektywy.
Jestem cholernie samotny, brakuje mi kogoś od serca z kim mógłbym pogadać, nie mam żadnych przyjaciół blisko. Paczka "dobrych znajomych" zrobiła sobie sylwestra bez mojej osoby, nawet nie proponując. Dla ludzi którzy byli ważną częścią mojego życia najpewniej nic nie znaczę, skoro z taką łatwością "wymienili" sobie znajomego.
Jakoś od dziecka mi się nie układa w kontaktach międzyludzkich, zawsze coś było, że jak się z kimś zakumplowałem to po jakimś czasie urywał kontakt. Po serii takich doświadczeń zaczęła mi świtać myśl, że to jednak ze mną jest coś nie tak. Ćwierć wieku na karku, a ja nie mam żadnego kumpla, nie przeżyłem żadnej prawdziwej miłości i zastanawiam się czy spotykałem takich ludzi, czy to jednak ze mną jest coś nie tak?
To nie Ty jesteś winien, teraz są tacy ludzie niestety, że nie doceniają znajomości i nie szanują jej. Rzadko teraz można spotkać kogoś naprawdę wartościowego.
Ostatnio się nad tym trochę dłużej zastanawiałem i doszedłem do wniosku, że chyba mam po prostu nieciekawą osobowość. Ludzi nie ciągnie do mnie i sam nie dążę do tego, żeby na siłę kogoś bliżej poznać.
Obserwując ludzi i się zastanawiając nad sobą, przyczyną może być też to, że jestem po prostu zbyt inna. Dziewczyny w moim wieku myślą o rodzinach, dzieciach, ślubach, itp. Nie jestem też typem imprezowiczki, nie lubię alkoholu...
To co "odstrasza", to przede wszystkim moja działalność- pracuję też w meczecie (tak, wiem, że polecą tutaj też hejty). Zajmuję się tam promowaniem kultury arabskiej, organizujemy różne wydarzenia np. Wieczory Arabskie, Noc Muzeów,itp.
Mało kto to akceptuje, często z tego powodu byłam obrażana (zwłaszcza przez facetów). Ale lubię tę pracę, dlatego działam tam już 5 rok.
Pasjonuje mnie orient, kultura krajów arabskich, podróże. Nie umiem się zmienić, rzucić to wszystko, ponieważ wciąż mam nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto zaakceptowałby mnie taką, jaka właśnie jestem, kto by był podobny do mnie.
Więc płacę cenę za moją "inność"- ceną jest "samotność", brak zrozumienia.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach