Wiek: 32 Dołączył: 23 Maj 2016 Posty: 268 Skąd: Mazowieckie/Kuj-Pom
Wysłany: 2016-09-23, 22:34
Ja czegoś takiego nie słyszałem, ale chyba widziałem. No bo jak można inaczej wytłumaczyć organizowanie ślubu kościelnego i wesela kilka lat po ślubie cywilnym?
bo jak można inaczej wytłumaczyć organizowanie ślubu kościelnego i wesela kilka lat po ślubie cywilnym?
A to akurat według mnie może mieć głębszy sens. Para jest na tyle pewna swojej miłości, że czuje potrzebę przysięgania przed Bogiem i mogą mieć dużo większą świadomość sprawy, niż młodzi narzeczeni. Po drugie- wesele też wtedy nabiera większego sensu- para świętuje nie tylko fakt ślubu kościelnego, ale i przeżyte już razem lata. :)
Akurat na ślub warto przyjść. Można podarować sobie z różnych względów wesele, ale na ślubie warto jednak być.
To prawda, tak jest po prostu ładnie i grzecznie.
Prawda; ja może nie miałem tak ze ślubem, ale ze chrzcinami córki mojej chrzestnej (tylko z tego powodu wypadało mi pójść). Do kościoła na uroczystość jeszcze poszedłem (i to chyba był ostatni raz kiedy w ogóle zajrzałem do tego miejsca... ), ale 'zabawę' w domu już odpuściłem. Zresztą to, w odróżnieniu od wesela nie jest moim zdaniem jakaś wielka okazja do zabawy i obżerania się. Nie obyło się oczywiście bez pretensji "a czemu cię później nie było...", na szczęście lekkich.
Ja uważam, że jeśli ktoś nas zaprasza, to do kościoła powinniśmy iść, dać prezent tym bardziej, a resztę już można sobie odpuścić. Nie twierdzę, że ja tak robię, ale uważam, że tak powinnam. Tyle że często ludzie nie chodzą na wesela właśnie dlatego, żeby nie wydawać pieniędzy...
Byłam ostatnio sama na ślubie i weselu. Nie chciałam robić przykrości koleżance. Było ciężko, bo wiadomo, ze siedziałam sama i jedyna singielka na weselu. Ale na szczęście ludzie wokół mnie nie byli tacy źli, więc nie słyszałam głupich i przykrych uwag na swój temat. Dużo zależy też od gości: są tacy co chamsko komentują, a są tacy, co traktują Cię normalnie.
Ale jak zapraszają mnie koleżanki na jakieś domówki, one przychodzą ze swoimi chłopakami/mężami i przy nich chamsko mnie komentują, bo jedyna sama, to katorga. Na takie spotkania nie chodzę.
Dla mnie nie ma większego znaczenia,czy na imprezkę,wesele itp. idzie się samemu czy z kimś.Liczy się to żeby się dobrze bawić,a na takich imprezkach raczej nie chodzi o to żeby się bawić w "swoim grajdołku " czyli tylko z partnerem czy partnerką z która się jest.
na ostatnim ślubie na jakim byłem nie dostałem już zaproszenia z osobą towarzyszącą bo dla rodziny to raczej oczywiste, że z nikim bym nie przyszedł. W ogóle to nie lubię ślubów i wesel. Branie ślubu to dla mnie bezsens, a wesela mnie nudzą bo nie lubię tańczyć i nie lubię takich klimatów (ta muzyka itp.) ale jeśli już na jakimś jestem to nie ma dla mnie znaczenia, że jestem sam. Lepiej się trochę ponudzić i wcześnie wyjść niż mieć kogoś na głowie, kto być może chciałby jakoś przyjemnie spędzić czas.
W tym roku byłem na dwóch weselach... sam. Na początku było drętwo bo zamulałem przy stole, ale potem powoli się rozkręcałem. Wszystko zależy też od osób obecnych na weselu - jak bardzo są pozytywnie nastawieni do siebie (czy nie knują jakiś rodzinnych intryg, itp.). U mnie na tych weselach ludzie byli bardzo w porządku - wkręcali w zabawy, zagadywali, tańczyli ze mną - więc i nie przejmowałem się zbytnio tym, że przyszedłem sam.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach