Zacznę od tego, ze mam cudownych rodziców, jednak są dość zapracowani i nie mają dla mnie czasu, przez co praktycznie się nie znamy. Od jakiegos roku zaczęli to zauważać , że coś jest nie tak z ich córką i bardzo się starają, jednak ja już nie umiem... chciałabym umieć tak rozmawiać z rodzicami, zwierzać się mamie itp ale zazwyczaj każda ich próba zbliżenia się do mnie kończy się z mojej strony krzykiem. Myślę, że mam do nich jakiś żal za te wszystkie lata kiedy nie mogłam na nich liczyć bo ich nie było...bo praca była ważniejsza.
Ja mam taką matkę jakby nie ona to ja bym już dawno był jak w piosence red hot chili pepers '' Under the Bridge'' Bez kitu... W sumie mam tylko ją...z resztą rodziny nie utrzymuje kontaktów poniekąd to moja wina bo na studiach za bardzo '' szalałem'' i trochę ich skłóciłem. Prawie wszyscy mówią, że dobrze jest być jedynakiem ale powiem wam, że lipa, nie ma się z kim normalnie pokłócić czy wyżalić itp. wiadomo ocb.
Ja nie jestem jedynaczką i też nie mam się komu wyżalić. Mam brata, z którym nigdy nie miałam dobrych kontaktów, zupełnie dwa różne światy. Aż żal opisywac. A rodzice? No rodzice są, ale jak to rodzice. Z dalszą rodzina kontakty jako takie od święta. Z kuzynostwem, z którym się lubimy kontakt pomału się urywa, bo wyjechali za granice. Dla reszty rodziny zawsze byłam czarną owcą, bo nie jestem fałszywa, nie podlizuje się i nie jestem materialistką. Tak, bardzo to ich zabolało, że nie wchodzę im w d*** o prezenciki. Ale cóż...jakoś leci...
Nom ja też tylko z kuzynostwem miałem jako taki kontakt ale jak bracista zachorował na dziwną chorobę, no niestety nauce za bardzo nie zbadanej to też się kontakt urwał. Dziwne bo w takich sytuacjach rodzina powinna się trzymać ale...no kuźwa nawet nie wiem co u niego, czasem zastanawiam się czy żyje...bez kitu. Każdy się zamknął w sobie i happy no paranoja
laziala [Usunięty]
Wysłany: 2011-10-31, 20:22
Ja mam normalne relacje jedynie z bratem, który wprawdzie mieszka na drugim końcu Polski, ale za to zawsze mogę na niego liczyć. Interesuje się tym co u mnie słychać, doradza mi, wspiera. Bo na wsparcie rodziców to ja liczyć nie mogę. Moje osobiste problemy nigdy ich nie interesowały, przynajmniej nigdy zainteresowania nimi nie przejawiali. Zawsze dbali tylko o to, żeby było co jeść, żeby rachunki były opłacone i żebyśmy mieli się w co ubrać. No i żeby przynosić dobre oceny ze szkoły. Z mamą nigdy nie rozmawiałam o chłopakach, kosmetykach czy ciuchach. Kiedy zaczynałam poruszać któryś z tych tematów zawsze zbywała mnie niezadowolona, że zawracam jej głowę. Kiedy jestem chora, ani ona ani ojciec nie zapytają jak się czuję, nie zrobią herbaty. Jestem zdana na siebie. Pewnie kochają mnie na swój sposób, ale zupełnie nie potrafią tego okazać. A przez to i ja mam problemy z wyrażaniem uczuć i emocji.
Dalsza rodzina, czyli ciotki, wujkowie, kuzyni, mieszkają ok. 15 km ode mnie. Widujemy się mniej więcej raz w roku. Kiedyś było zupełnie inaczej, do dziś pamiętam nasze co weekendowe spotkania. Teraz jedna z moich kuzynek przechodząc obok mnie na meczu, nawet nie mówi "cześć"...
Laziala, mi jeszcze z dzieciństwa pozostał w głowie tekst- "źle wam jest? Macie co jeść, dach nad głową i w co się ubrać?" Aż miałam chęć im odpowiedzieć...
Mam podobnie jak ty, z tatą, chociaż we wczesnym dzieciństwie byłam córeczką tatusia, to później jakoś kontakt się pogarszał, chyba wychowanie go przerosło. Chociaż w chorobie mogę zawsze na niego liczyć, to problemy z wyrażaniem emocji on ma, co tez przeniosło się na mnie i na moje relacje z bratem. Nigdy za bardzo go nie obchodziło co robię, nigdy nie był na wywiadówce w szkole, na żadnym przedstawieniu, nigdy nie wziął mnie do kina, na lody sam. Chyba że to była inicjatywa mamy. Nie umiał tez zapanować nad moim bratem.
A mama? Z mamą lepiej. Bo tu fakt mogę z nia pogadać o wszystkim...na mój temat. Bo ona o sobie mało mówi, jest strasznie skryta.
Ale przeraża mnie fakt, że mogłabym być kiedyś taka jak oni. Wiem, że rodzicow powinno się brać za autorytety...i pomimo, że moi są dobrze, bo fakt dach i jedzenie mam. To bardzo bym nie chciała taka być...
Ostatnio zmieniony przez myszka1604 2011-11-01, 09:17, w całości zmieniany 1 raz
laziala [Usunięty]
Wysłany: 2011-11-01, 11:16
Myszka, u mnie to moja mama nie poradziła sobie z rodzicielstwem, za wcześnie zaczęła i nigdy tak naprawdę nie była na to gotowa. Wręcz miała do nas często pretensje , że zmarnowaliśmy jej życie. Tata starał się jak mógł, ale mama mu nie ułatwiała życia, więc po pracy ewakuował się z domu, żeby spotkać się z kolegami. Tak było codziennie. Ale zawsze mogłam na niego liczyć. Woził mnie do biblioteki, kiedy nie chciało mi się jechać autobusem, kasę na ciuchy dawał bez większego marudzenia, załatwiał materiały do szkoły do napisania jakiejś pracy. Ale mama to zawiodła mnie bardzo...
Czyli u nas sytuacja wręcz odwrotna.Akurat moi rodzice powinni być gotowi na rodzicielstwo, sporo czasu po ślubie starali się o dziecko i narodziłam się jak dobijali już do 30, mój brat rok później. U mojego taty jest ten problem, że on nie wychodzi z domu, chociaż za dzieciaka też go sporo nie było, bo często jak miał urlop wyjeżdzał do rodziców pomóc w gospodarstwie na wsi... czasem wydawało się, że kocha tamten dom bardziej niż nas. Pewnie i to wpłynęło na braz takiego zżycia.
Ostatnio zmieniony przez myszka1604 2011-11-01, 12:25, w całości zmieniany 1 raz
Dołączyła: 31 Paź 2011 Posty: 416 Skąd: Wschodnia Polska
Wysłany: 2011-11-01, 14:23
To przykre, że często nawet najbliższa rodzina jest najbliższa właściwie tylko z nazwy moi rodzice zdecydowali się na dzieci późno. Prawdopodobnie dlatego, nigdy tak na prawdę, nie potrafiliśmy znaleźć wspólnego języka. Pozwolicie, że nie będę rozpisywać się na ten temat, tym bardziej,że w tym roku pochowałam ojca. Nie mniej jednak to bardzo dołujące żyć tylko obok siebie, a nie ze sobą i praktycznie się nie znać..
Ja niestety nie mam dobrych relacji z rodziną. Najgorsze jest to, ze mam rodziców, którzy jakos szczególnie nie byli dla mnie dobrzy, a teraz juz w ogóle się mną nie przejmują. Dla nich przez całe zycie było wazne dobre towarzystwo i alkohol, a coraz mniej obowiązków i zajmowania się mną, gdy byłem dzieckiem. Nigdy nie miałem oparcia w rodzicach, ani miłosci. Nie interesowało ich to, ze ja mam marzenia, pragnienia, oni byli i są zapatrzeni tylko w siebie. Nie zapewnili mi zadnej przyszłosci, ani bezpieczenstwa. Teraz juz jestem dorosły i sam mieszkam i jakos nie interesuje mnie to, jak oni zyją i co o mnie myslą. Ja mam do nich duzo zalu, ale tez nie będe ich przez całe zycie krytykował. Jesli chodzi o dalszą rodzine, to tez oni się mną nie przejmują, chociaz ja od siebie duzo daje, by zwrócili na mnie większą uwage. Prawie cała moja rodzina, to jacys dziwni ludzie i oni tez są zapatrzeni w siebie. Ja zawsze byłem samotny, jestem samotny, a obecnie jestem tez osamotniony i to naprawde całkowicie, gdyz nie mam kompletnie nikogo. Jest mi z tym bardzo zle, tym bardziej, ze ja sobie samotnosci nie wybierałem, tylko ona wybrała mnie.
Dołączyła: 31 Paź 2011 Posty: 416 Skąd: Wschodnia Polska
Wysłany: 2011-11-07, 16:42
Pogmatwane relacje z rodziną zostawiają ślady. Większość z nas ma jakiś żal do swoich rodziców, a wkraczanie w dorosłość- to dla wielu, najtrudniejszy okres w życiu..
Dziś dowiedziałem się, że jestem wujkiem ( siostra cioteczna ma 2,5 letnie dziecko) nie wiedziałem o tym w ogóle, jest a raczej była mi bliska jak rodzona której nigdy nie miałem, każde wakacie spędzaliśmy razem no cóż, ;/ wyjaśnienie : pisałem już chyba gdzie jestem ;/
Kondziu, Najważniejsze że pokazałeś rodzinie że sam sobie poradzisz i dajesz radę ja mam w rodzinie tak jak Ty że cała rodzina prawie się nie przejmuje jedynie mój chrzestny z którym mam ciągły kontakt no i siostra rodzona a tak to wszyscy odzywają się tylko do mnie jak mają jakąś sprawę a tak to to zero kontaktu z nimi :/Kenny86, Co do zostania wujkiem to gratulacje,dobrze że w ogóle się dowiedziałeś o tym i teraz będziesz mógł go poznać pzdr z pod Stolicy trzymaj się
Najlepiej mocno z boku żeby w razie co mogli z niego odciąć ;)
Kenny, ja i tak Ci zazdroszczę, chciałabym mieć w sobie tyle samozaparcia żeby pokazać rodzinie, że umiem żyć na włąsny rachunek i wogóle...ale jeszcze troszkę, jeszcze chwila
Wujostwa gratuluje
Ostatnio zmieniony przez myszka1604 2011-11-11, 21:03, w całości zmieniany 1 raz
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach