Wysłany: 2014-10-31, 17:59 Re: Wirtualna przyjaźń czy jest możliwa, czy to tylko mit ?
po.prostu_ja napisał/a:
Czy wierzycie w coś takiego? Czy przeżyliście coś takiego? Macie w tym temacie jakieś doświadczenie?
mialem kiedys znajomą ktora poznala w sieci pewnego goscia, na biezaco mi opowiadala o tej znajomosc, z czasem przemienila sie w przyjazni, trwala dosc dlugo az... az powstal zwiazek i sa do dzis razem.
az ciezko uwierzyc prawda? ze znajomosc wirtualna przetrwala i zmienila sie w zwiazek ktory trwa do dzis.
ja osobiscie nie poznalem nikogo przez siec i jakos nie mam zamiaru (chyba ze mnie czyms naprawde zainteresuje i bedzie sie wydawala warta uwagi oraz poswiecenia czasu). Ogolnie to dosc sceptyczne mam podejscie do wirtualnych znajmosci, chyba ze dana osoba okaze sie warta uwagi, ale tak naprawde warta uwagi. Sporym nawiasem piszac to ... jednak byla jedna osoba poznana przez siec, ta znajomosc zmienila sie w realna, ale nie bardzo chce o tym pisac.
klaudia2304 [Usunięty]
Wysłany: 2014-10-31, 18:09
Do przyjaźni potrzeba czegoś więcej niż komputera i stałego łącza internetu. Nie wierze w żadne wirtualne przyjaźnie, czy koleżeństwa. Nigdy nie mamy pewności kto siedzi po drugiej stronie.
Poza tym anonimowość wpływa niektórym na wyobraźnie i skłania do pisania czegoś, co tak naprawdę nigdy nie powiedzieli by w rzeczywistości.
Wiek: 35 Dołączyła: 31 Gru 2014 Posty: 2 Skąd: Radom
Wysłany: 2014-12-31, 18:09
Od 6 lat mam przyjaciela, którego można nazwać wirtualnym. Jest z drugiego końca Polski, nigdy się nie spotkaliśmy, ale wymieniamy e-maile (a czasem i listy) kilka razy w miesiącu. Piszemy ze sobą praktycznie o wszystkim, jest jedyną osobą z którą mogę pogadać zarówno o pogodzie, jak i o życiu, śmierci, problemach. Dzieli nas ok. 600 km i 20 lat, ale łączy wszystko inne. I co z tego, że nie spotykamy się na kawę i nie chodzimy razem na pizzę? To wcale nie sprawia, że ta przyjaźń jest mniej prawdziwa niż taka w realu.
Wiek: 42 Dołączyła: 15 Mar 2011 Posty: 1207 Skąd: zachodniopomorskie
Wysłany: 2014-12-31, 18:16
firleta napisał/a:
Od 6 lat mam przyjaciela, którego można nazwać wirtualnym. Jest z drugiego końca Polski, nigdy się nie spotkaliśmy, ale wymieniamy e-maile (a czasem i listy) kilka razy w miesiącu. Piszemy ze sobą praktycznie o wszystkim, jest jedyną osobą z którą mogę pogadać zarówno o pogodzie, jak i o życiu, śmierci, problemach. Dzieli nas ok. 600 km i 20 lat, ale łączy wszystko inne. I co z tego, że nie spotykamy się na kawę i nie chodzimy razem na pizzę? To wcale nie sprawia, że ta przyjaźń jest mniej prawdziwa niż taka w realu.
Wiek: 33 Dołączył: 04 Paź 2012 Posty: 592 Skąd: Deep Web
Wysłany: 2015-01-29, 21:36
Wirtualna przyjaźń, jak dla mnie, jest jak najbardziej możliwa. Ot, takie czasy, mimo że dzieli odległość setek kilometrów to i tak można prowadzić rozmowę w czasie rzeczywistym, tak jak przy spotkaniu twarzą w twarz, ale przecież to oczywiste jest.
Niektórzy nawet preferują takie kontakty z innymi, czuja się wtedy nieco swobodniej, lepiej. Nie wychodząc z domowego zacisza, które dla takich ludzi jest praktycznie święte, mogą utrzymywać kontakt z kimś sobie bliskim.
Jak dla mnie, dobre rozwiązanie jeśli w swoim otoczeniu nie ma się nikogo z kom można by porozmawiać tak od serca.
Jak już kiedyś wspomniałem w tym temacie miałem taką koleżankę (celowo nie nazywam przyjaciółką, bo według mnie nie istnieje przyjaźń między dwiema osobami różnej płci) i mimo że ta znajomość się skończyła (kolejne próby reaktywacji kończyły się z marnym skutkiem, ale to przez osobę trzecią, która manipuluje moją dawną znajomą. Nawet przy bezpośrednim kontakcie nie udałoby się tego uratować, dziewczyna zerwała kontakty ze wszystkimi znajomymi, z którymi dawniej spędzała sporo czasu) to nadal uważam że możliwe jest by poznać kogoś przez internet i przez długi czas ciągnąć tę znajomość. Tym bardziej że ci młodsi coraz więcej czasu spędzają przed ekranami komputerów czy telefonów i dla nich to może być naturalna alternatywna, a nawet obawiam się że z czasem taka forma zyska przewagę nad bezpośrednim kontaktem. Ale tak to już niestety bywa z wynalazkami, są konstruowane w dobrej wierze, ale zawsze może to się obrócić przeciwko nam, ludziom (albo ktoś z nas, ludzi, obróci to przeciwko nam).
Mam pytanie, pasuje do tego tematu, więc się podłączę. Jeśli ktoś przez tydzień, 2 i dłużej milczy, to znaczy że mnie olewa? Wyjaśnię że nie jest to pierwszy raz. Już x razy się to powtarza. Mam jak wcześniej pierwszy się odezwać? Czekać aż zatęskni?
Szczerze to aż mi głupio, może naciskam za bardzo i dlatego milczy? Tylko czy kilka wiadomości na tydzień można nazwać napieraniem? Tak ciężko odpisać " sorry nie mam ochoty teraz gadac"?, albo od razu "puknij się w łeb i spadaj"?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach