Czasami smutno jest być samotnym, ale z drugiej strony związek to nie tylko przyjemność. Zostaje przy tym, że jeżeli kogoś znajdę to świetnie, jeżeli nie, to trudno.
Moja samotność jest samotnością z wyboru.. jak i nie. Chodzi tu głównie o ludzi.
Wybrałem samotność, ponieważ nie chciałem się zadawać z głupszymi ludźmi. Irytowało mnie ich głupie, tępe zachowanie, brak zrozumienia, wygłupy..
A teraz nie wiem w jaki sposób mogę się wydostać ze swojej samotności. Z jednej strony chętnie bym z nią został.. a z drugiej chciałbym poznać wreszcie jakąś dziewczynę..
i tak nie wiem co wybrać...
Sand [Usunięty]
Wysłany: 2014-10-28, 18:01
Moim zdaniem podstawowym błędem, Mask, jest to, że zakładasz, że jesteś mądrzejszy niż reszta. :p
Kiedyś myślałem w podobny sposób, ale to idzie o kant dupy potłuc.
Moja samotność jest samotnością z wyboru.. jak i nie. Chodzi tu głównie o ludzi.
Wybrałem samotność, ponieważ nie chciałem się zadawać z głupszymi ludźmi. Irytowało mnie ich głupie, tępe zachowanie, brak zrozumienia, wygłupy..
A teraz nie wiem w jaki sposób mogę się wydostać ze swojej samotności. Z jednej strony chętnie bym z nią został.. a z drugiej chciałbym poznać wreszcie jakąś dziewczynę..
i tak nie wiem co wybrać...
Z jednej strony chciałbyś z tymi idiotami spędzić trochę czasu, odmóżdżyć, ale z drugiej nie wytrzymałbyś tego poziomu.
Wkurza cię i "spędza sen z powiek" jak inni mogą bez problemu kumplować się z tymi ogranicznikami, udawać, że nic nie widzą...
Sand, to chyba kwestia dojrzałości.. Nie wiem czy bycie mądrzejszym to coś złego.
Sam chyba nie chciałbyś zniżać się do “prostego“ poziomu, by móc z kimś porozmawiać, czy to na chwilę się pośmiać ? (prosty, głupi itp.)
Czerwona93, i tu jest problem.
Sand [Usunięty]
Wysłany: 2014-10-29, 11:58
Nie wiem, może tylko ja tak mam. Nie oczekuję od ludzi, że będą kimś takim jak ja chcę, aby mnie się dobrze z nimi rozmawiało/spędzało czas. Krótko mówiąc, nie dopierdalam się do ludzi, bo są mniej inteligentni, nie oczekuję, że będą dopasowywać się do mnie.
Też nie bardzo rozumiem zadawanie się z kompletnymi ułomami lub samą chęć przebywania w towarzystwie takich ludzi. Jest pełno normalnych osób, tyle że wybrzydzanie kończy się później samotnością.
Jeśli chodzi o "odmóżdżanie" się, wg mnie najlepiej to wychodzi właśnie z ludźmi inteligentnymi. :)
Widzę, że forum nieco zboczyło z tematu. Co do tematu: ja zostałam samotna wskutek okoliczności życiowych (rozwód). Początkowo bolało to cholernie - ta samotność i chciałam to zmienić, chciałam żeby ktoś mnie kochał i się mną opiekował, poznałam nawet kogoś, przeżyłam romans życia, ale obłędne fajerwerki się skończyły i nic z z tego głębszego nie wyszło. Co prawda facet teraz robi znowu jakieś podchody, próbował pocałować, chciał, żebym z nim pisała smsy, ale mnie już to nie bawi - może za stara jestem. Albo poznałam sie na tym akurat egzemplarzu.
Ale do rzeczy. Zaakceptowałam mój stan (zabrało mi to kilka lat) i moja samotność stała się samotnością z wyboru. Nie wyobrażam sobie życia z facetem u boku, tak jak kiedyś nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Nie mam ochoty na regularne gotowanie dla niego obiadków, sprzątanie, zajmowanie się nim i uprawianie seksu. Uważam, że podstawy związku to dobry seks i chociaz jakoś jedno wspólne zainteresowanie (choćby oglądanie telewizji). I w tym tkwi przyczyna mojej samotności, po ognistym romansie libido tak mi spadło, że facet zupełnie nie jest mi już potrzebny, z zainteresowań na głównym miejscu jest moja praca i czytanie książek, które to trudno wykonywać w parze, nie wiedziałabym więc co z mężczyzną robić. Mnie szczerze mówiąc potrzebny jest nie facet, tylko jego wypłata
Wiek: 39 Dołączył: 01 Paź 2013 Posty: 74 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-02-07, 11:17
Kiedyś myślałem, że jestem sam z wyboru. Nie miałem parcia na szukanie przyjaciół, miłości. Skupiłem się na realizacji zainteresowań, pracy nad sobą. Wcześniej zawiodłem się na ludziach, z jednej strony na rodzicach, a z drugiej na znajomych ze szkoły. Zamknąłem się w sobie. Teraz dobiłem do 30-tki i czuje, że warto by było coś zmienić, tylko w tym momencie pojawiają się jakieś obawy i ograniczenia.
Kiedyś myślałem, że jestem sam z wyboru. Nie miałem parcia na szukanie przyjaciół, miłości. Skupiłem się na realizacji zainteresowań, pracy nad sobą. Wcześniej zawiodłem się na ludziach, z jednej strony na rodzicach, a z drugiej na znajomych ze szkoły. Zamknąłem się w sobie. Teraz dobiłem do 30-tki i czuje, że warto by było coś zmienić, tylko w tym momencie pojawiają się jakieś obawy i ograniczenia.
Wiek: 39 Dołączył: 01 Paź 2013 Posty: 74 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-02-10, 17:19
Tylko co to za wybór? Myślę sobie, że wielu ludzi tłumaczy sobie swoją samotność wyborem.
Ja też tak robiłem, bo to było lepsze do zaakceptowania niż problem w nawiązywaniu i utrzymaniu relacji. Teraz mam dosyć udawania, że samotność jest cacy.
Nie mówię, że każdy, kto akceptuje swoją samotność, ma problem. Chodzi mi o to, że warto się zastanowić, czy to aby świadomy wybór a nie ucieczka od czegoś.
W moim przypadku zdecydowanie nie jest to z wyboru. Osobowość większości ludzi mi nie pasuje i nie mam zamiaru się zmuszać do przebywania z nimi, a osoby które mi pasują pewnie myślą tak samo i izolują się jak ja ;)
Mnie szczerze mówiąc potrzebny jest nie facet, tylko jego wypłata
Są i tacy którym taki układ pasuje :)
Problem w tym, że po wszystkich moich przejściach nie mam już ochoty dawać mężczyźnie czegokolwiek, a nie sądzę, żeby facet oddawał wypłatę za friko, po prostu za możliwość oddychania w moim towarzystwie W końcu jak nie obiad i uprana koszula, to chociaż d..pa, a tego też już mi się dawać nie chce. Rozmnożyłam się, mam gdzie mieszkać, pracuję sobie, czasem wyjdę do klubu z koleżanką, tak zdziwaczałam, że facet tylko by mi przeszkadzał. Ale może gdybym nie była przez dekadę mężatką i nie miała dzieci, mój pogląd na kwestie samotności byłby inny
Mnie szczerze mówiąc potrzebny jest nie facet, tylko jego wypłata
Są i tacy którym taki układ pasuje :)
Problem w tym, że po wszystkich moich przejściach nie mam już ochoty dawać mężczyźnie czegokolwiek, a nie sądzę, żeby facet oddawał wypłatę za friko, po prostu za możliwość oddychania w moim towarzystwie W końcu jak nie obiad i uprana koszula, to chociaż d..pa, a tego też już mi się dawać nie chce. Rozmnożyłam się, mam gdzie mieszkać, pracuję sobie, czasem wyjdę do klubu z koleżanką, tak zdziwaczałam, że facet tylko by mi przeszkadzał. Ale może gdybym nie była przez dekadę mężatką i nie miała dzieci, mój pogląd na kwestie samotności byłby inny
A masz jakichś znajomych facetów? Czy raczej kobiety ?
Strasznie anty przekaz siejesz :)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach