Wysłany: 2014-09-13, 15:02 zagubiona - czy na zawsze sama?
tak jak w temacie, ciągle nachodzi mnie jedna myśl - czy do końca życia będę skazana na bycie samą? Mam prawie osiemnaście lat, chodzę do 2 kl. lo i nie mam przyjaciół. To strasznie wkurzające, gdy ma się spragnionych wrażeń, dusze towarzystwa - rodziców. Ciągle tylko słyszę wyjdź gdzieś, zrób to, zrób tamto, dlaczego się nie spotykasz ze znajomymi? Nigdy nie miałam też chłopaka. To nie jest tak, że ja nie lubię ludzi czy ich unikam. Choruję na epi i wprawdzie rodzice obydwoje "doskonale to rozumieją i się wczuwają", to mam wrażenie, że wcale mnie nie rozumieją. Mam wobec nich wyrzuty sumienia, bo wiem, że chcą dobrze, a mimo to ciągle się z nimi muszę o to kłócić. Sprawę komplikuje też moja klasa. są tam same dziewczyny i prawie wszystkie mają już chłopaków, większość ciągle chodzi do jakiś klubów, na ogniska itp, a ja siedzę w domu.
Martwię się, że nie uda mi się znaleźć chłopaka na studniówkę. wiem, że to jeszcze dużo czasu i tak naprawdę wcale nie chce mi się tam iść, ale wiem też doskonale, że rodzice nie darują...
pomożecie?...
Ja miałem podobnie. Też zawsze słyszałem, że powinienem wychodzić z domu, spotykać się ze znajomymi. A ja chciałem, tak jak Ty, ale to nie takie proste, kiedy z nikim się nie ma wspólnego języka. Na studniówkę poszedłem sam, pewnie jako jedyny, na wszystkich weselach rodzinnych też zawsze sam. Teraz jestem po studiach i nic się nie zmieniło, 26 lat i nigdy nie miałem dziewczyny, znajomych nadal brak. I pewnie tak już zostanie. Pogodziłem się z tym i rodzina też.
Oczywiście nie życzę Ci, żebyś ,,skończyła" tak jak ja, ale jeśli tak się stanie, nie przejmuj się - znajdź sobie hobby, ja mam ich kilka i trzymam się ich od wielu lat. Teraz mamy tyle możliwości i rzeczy do wyboru, które można robić, że na nudę nie można narzekać, jeśli się znajdzie coś dla siebie. A opinią innych dawno przestałem sobie zawracać głowę.
Co mogę Ci doradzić? Szukaj na forach tematycznych o tym, co Cię interesuje. Ja mam takie zainteresowania, że for o tym nie ma, ale w ten sposób znalazłem jednego internetowego znajomego, który, jak się okazało, ma podobne zainteresowania do moich. Gadamy często przez GG, co nigdy wcześniej nie miało miejsca. Lepsze to, niż nic.
Ostatnio zmieniony przez kamiledi15 2014-09-13, 15:55, w całości zmieniany 1 raz
dzięki Kamiledi15. Na nudę narzekać nie mogę. w profilu biol - chem, (który mam dzięki rodzicom rzecz jasna ) nudzić się po prostu nie da. Mam też kilka pasji, więc zajęcie jest. Obecnie o czym marze to skończyć szkołę i wynieść się z domu jak najdalej...
Ja też byłem na biol-chem. Mieszkam z ojcem, bo dzięki temu przynajmniej mam z kim porozmawiać, nie mam powodów, żeby się od niego wyprowadzać. Czemu chcesz się wynieść jak najdalej? Mi rodzice też ,,truli" tak jak Tobie, ale już dawno przestali.
Ostatnio zmieniony przez kamiledi15 2014-09-13, 16:18, w całości zmieniany 1 raz
no może trochę przesadziłam, ale często o tym myślę. Mama jest typem który wszystko lubi mieć zrobione na już, dom musi lśnić itp a ojciec wręcz odwrotnie, więc często się kłócą. Oliwy do ognia dolewa uzależniony od kompa młodszy brat. Po prostu chwilami mam ich dosyć.
Ostatnio zmieniony przez melkam 2014-09-13, 16:38, w całości zmieniany 1 raz
Nie było łatwo, ale dałem radę. Nigdy nie byłem orłem, ale myślałem, że będzie gorzej.
U Ciebie jest chyba gorsza sytuacja, bo u mnie kłótni nie było. Młodszego rodzeństwa też nie mam, tylko starsze, które już dawno z nami nie mieszka. Mama zmarła, więc zostałem sam z tatą.
Jeśli taka jest Twoja decyzja, żeby się wyprowadzić, to oczywiście twój wybór. Mnie powstrzymała przede wszystkim samotność, kiedy wracam z pracy, w której z nikim nie zamieniłem słowa, to nie chciałbym wracać do pustego domu. Przynajmniej mogę z kimś chwilę porozmawiać. Wiadomo, że w końcu zostanę sam, ale na razie dobrze jest jak jest.
tak naprawdę to drugi mąż mamy, ale uważam go za tatę, bo tamtego nie znałam, nie ważne.
Bardzo chciałabym się od tego wszystkiego odciąć, nawet z kuzynką się wygłupiałyśmy, że kiedyś razem zamieszkamy (gdy skończę pełnoletność), ale prawda jest taka, że z moją chorobą to cud jak uda mi się pracę znaleźć, a mama niemal zawału ostatnio dostała jak powiedziałam, że chciałabym studiować w innym mieście
trochę mnie przeraża, co piszesz, zaczynam się zastanawiać, czy za kilka lat też nie bd miała z kim pogadać (oczywiście po za rodzicami którzy do gadania pierwsi). Aż tak źle?
No tak jak pisałem, mam jednego internetowego znajomego, którego na żywo nigdy nie widziałem, w pracy czasem parę zdań się zamieni, ale to jest może 2 minuty na cały dzień. Ja się już przyzwyczaiłem do tego, więc dobrze to znoszę. Czasem tylko się rozpisuję tak jak tu na forach.
Życzę Ci znalezienia miłości i znajomych, ale jeśli nie - to nie jest aż tak źle :)
Moze moj post do niczego sie nie przyda ale wiesz... mam podobnie - tak naprawde brak przyjaciol, brak partnerki, w czasach szkolnych wolalem trzymac sie na uboczu, bo mi te dzikusy klasowe w zupelnosci nie pasowaly (tak, naleze do tych w calosci spokojnych, gdy byly wycieczki to oni kombinowali jak sie z domkow wyrwac i pobalowac, a ja wolalem posiedziec w moim pokoju w ciszy lub popatrzec na jeziorko czy ogolnie posiedziec na dworzu w jakims cichym klimatycznym miejscu jesli takie bylo na wycieczce). Moj kazdy dzien wyglada mniej wiecej tak: praca, dom, pomoc rodzicom, internet. w wolnych dniach od pracy jest pomoc rodzicom i pozniej do nocnych godzin internet. siedze ogolnie sam, jak pisalem przyjaciol nie mam, znajomych jako takich tez za bardzo nie mam, ale jakos mi to w ogole nie przeszkadza. Mi dobrze samemu, nie wyobrazalbym sobie balowac do upadlego i zdobywac coraz to inne dziewczyny jak wiekszosc w moim wieku, mi to poprostu nie odpowiada. wole posiedziec w ciszy przy kominku w domku, pospacerowac z psina, szczegolnie wczesnie rano, czy o zachodzie slonca, a jesienia to juz w ogole jest piekna pora do spacerowania. Szczerze to troszke rozumiem samotnych ze tak im zle samemu. Moze do tej pory nie potrafia sie przyzwyczaic do ciaglej samotnosci. a mi? a mi z tym dobrze raczej. ja juz tyle lat sam jestem ze jakos specjalnie nie przejmuje sie tym. inaczej bym nie potrafil, jak wspomnialem - jakies imprezy w kolko itp, to nie dla mnie.
Wiek: 31 Dołączyła: 30 Maj 2014 Posty: 195 Skąd: opole
Wysłany: 2014-10-17, 14:36
Wiem, wczas, ale.. Witam
Moja sytuacja wygląda prawie, że identycznie. Nie mam znajomych, wyjść zatem nie zawsze jest gdzie.. chłopaka również nigdy nie miałam, ale ta kwestia mnie jak na razie nie niepokoi, z tym mi dobrze/neutralnie. Co do studniówki, to jest jeszcze spoooro czasu, najwyżej pójdzie się samą lub wcale - choć ja jestem bardziej nastawiona na to "wcale" Rodzice mogą sobie chcieć, to będzie Twoja decyzja, czy chcesz iść, czy nie.. tylko, że jeśli nie pójdziesz, to kiedyś pewnie będziesz żałowała :/
Takie mam drobne pytanie, czy Tobie na prawdę przeszkadza ta 'samotność', czy może lubisz ten 'tryb domowy'? Są ludzie, introwertycy, którym ciągłe ( powiedzmy) przebywanie w domu, itd. nie przeszkadza, nie są towarzyscy. Gdy ja się tak zastanowię, to mnie w sumie aż tak bardzo to nie wkurza, no dobra.., może brak znajomych/przyjaciół jest przykre, ale znowu za ciągłym fruwaniem poza domem nie płaczę po nocach.
To co uznawane jest za normalność przez większość, niekoniecznie musi być nią w rzeczywistości. To, że np. nie mamy wielu lub wcale znajomych, jeśli nam to nie przeszkadza, to chyba nic w tym złego; może trochę różnimy się od reszty, która ma inaczej, ale nie musimy rozpaczać w takim razie. To samo z posiadaniem chłopaka (głupio to brzmi, ale ok :P), fakt że większość dziewczyn w klasie ma, nie znaczy, że z nami jest coś nie tak, że nie mamy .. jest czas ;)
zaciekawilo mnie, ze nie spieszy Ci sie do zwiazku i na studniowke nie bardzo masz zamiar sie wybrac. jestem ciekawy tak troche, czym to jest spowodowane u mlodych dziewczyn. patrzac na dzisiejsze samodestrukcyjne czasy to niestety wiekszosc by chciala wiecznie balowac, swintuszyc z chlopakiem (a pozniej plakac przez swoja naiwnosc i glupote). choc mi osobiscie w ogole nie marzy sie zwiazek, na studniowce nie bylem bo dla mnie to strata czasu (ogolnie te glupoty typu bale gimnazjalne itp to omijalem jak tylko moglem). to jednak interesujacy jest sam fakt o ktorym wspomnialem. czy to zaawansowana samotnosc? brak sily na "wybicie sie" ? czy moze to co u mnie, czyli tryb domownika i ani jednej cechy towarzyskiej?
Ja nigdy nie lubiłam imprezować, bal gimnazjalny wspominam jako jeden z największych koszmarów... (fakt, dotrwałam do 4, ale lepiej ode mnie bawił się chyba ojciec który pełnił rolę "opiekuna", bo wrócił coś koło 6, 7....).
Jestem spokojna ale to chyba tylko z pozoru:P
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach