Wiek: 31 Dołączyła: 30 Sie 2013 Posty: 64 Skąd: Podkarpacie
Wysłany: 2014-03-02, 11:30
Jasper napisał/a:
Miałem przyjaciółkę która zdawać by się mogła była największym dobrem jakie mogłem spotkać. Czas pokazał że nie mogę na niej polegać. Myślałem że będzie jedyną która nie pozwoli mi się stoczyć, czas pokazał że to obłuda. Cztery lata przyjaźni, tysiące godzin razem... wszystko umarło w miesiąc. Nadzieja że znów będzie jak kiedyś pozostała. Cztery miesiące ciszy a w końcu spotkaliśmy się. W powietrzu było czuć chłód. Wbiła mi nóż w plecy swoim odejściem. Usłyszałem że mój los jest jej obojętny bo skoro dałem sam sobie rade przez te 4 miesiące to dam sobie radę już zawsze... nie wie wszystkiego i nigdy nie będzie wiedzieć co działo się ze mną przez ten czas. Myślcie co chcecie ale niema prawdziwych przyjaciół, prędzej czy później i tak dostaniecie nóż w plecy. Jedyne co nauczyła mnie ta przygoda to to że jak by nie pokierować własnym życiem to i tak zostaniemy sami.
Są prawdziwi przyjaciele, a że niestety najbardziej ranią nas ci, których kochamy to cóż tak było jest i będzie. Jednak prawdziwi przyjaciele istnieją, trzeba mieć szczęście by na nich trafić i czasem mniej lub więcej czasu.
Nie można wszystkich wrzucać do 1 worka.
Mariette [Usunięty]
Wysłany: 2014-03-13, 09:52
Ja nie mam przyjaciół, nie mówiąc o koleżance, nie mam czasu na zawarcie znajomości.
Pracuję na III zmiany, do tego jest utrzymanie domu. Nie jest to łatwe.
Brakuje mi znajomych, ale cieszę się z tego co mam.
Właściwie to nie mam... chociaż pewnych momentach wydawało mi się, że mam (choć jednego prawdziwego) ale czas i pewne sytuacje pokazały inaczej. Szkoda.
Znajomości czy przyjaźnie zawsze psuły się gdy ja potrzebowałam pomocy (lub miałam "gorsze dni") bo to ja prawie zawsze byłam tą co pomagała, a jak nie mogłam lub nie miałam czasu, żeby pomóc to już trochę robiła się nieciekawa sytuacja ... Dostałam, to co chciałam: nauczyłam znajomych, że jestem dostępna 24h na dobę i że zawsze pomogę to czemu tu się dziwić, że jak chciałam to zmienić to nie każdy się do tego dostosował...
Ostatnio zmieniony przez Cyna 2014-03-16, 13:05, w całości zmieniany 1 raz
Chyba nie mogę aktualnie nikogo nazwać 'przyjacielem' .. w sumie wydaje mi się, że tak na prawdę nigdy nie mogłam Jakoś tak się w życiu plecie ... Ale to w większości moja wina, bo nigdy nikomu nie pozwalam się zbliżyć za bardzo, przed nikim się nie otwieram, nie lubię tego, nie lubię ludzi chyba
Nie mam prawdziwych przyjaciol😞mialam kiedyś przyjaciolke moglam z nią rozmawiac o wszystkim jednak szybko się to zmienilo poznala nowych ludzi a mnie odstawiła..nie wiem czy będę w stanie jeszcze kiedykolwiek komus zaufać..teraz mam 1 bliska mi osobę ale nie mowie jej o wszystkich problemach bo nie chce jej zadręczać...
Wiek: 31 Dołączyła: 30 Maj 2014 Posty: 195 Skąd: opole
Wysłany: 2014-05-31, 13:47
Nie mam przyjaciół, ani znajomych :( Nie mam nigdy komu otwarcie powiedzieć o swoich problemach, o tym jak się czuję. Ja nawet nie wiem, jak taka przyjaźń wygląda... Jest mi okropnie ciężko. Zbliżają się wakacje, a ja już wiem, że będą beznadziejne, zero kontaktu z innymi. I to wszystko przez moją cholerną nieśmiałość. Nie wiem, jak sobie z nią poradzić. Problemem jednej osoby może być ostra kłótnia z przyjacielem, a ja marzę o takich problemach, byle by mieć taką osobę, choćby jedną. Pozostaje mi tkwić w tej beznadziejności, samotności.
Mariette [Usunięty]
Wysłany: 2014-05-31, 15:31
Shy napisał/a:
Zbliżają się wakacje, a ja już wiem, że będą beznadziejne, zero kontaktu z innymi.
Zbliżają się, ale jeszcze ich nie ma. Może uda Ci się coś skombinować?
Praca sezonowa? Bądź dobrej myśli.
Ja przyjaciół nie mam, natomiast znajomych sporo, z natury jestem osobą otwartą,
ale też nie wylewną. I z tym mi jest dobrze.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach