Czy ktoś z was odczuwa lęk przed znalezieniem pracy? Chodzi mi o to, że wie iż musi pójść do tej pracy, ale panicznie się tego boi, odczuwa wręcz paraliżujący lęk, boi się nowego miejsca, nowych ludzi, tego, że nie da rady, że z niczym sobie nie poradzi.
Czy ktoś z was przeżywa coś takiego i jak sobie z tym radzi? A może komuś udało się ten lęk przezwyciężyć? Macie jakieś rady?
Ja odczuwam właśnie taki lęk . Właściwie, to jest połączenie kilku rzeczy: lęku przed samymi obowiązkami (w sensie, czy sobie z nimi poradzę, a także kwestia krytyki) oraz tego, że praktycznie nie wiem, co chcę w życiu robić. Studiowałem geografię, byłem na specjalizacji kartograficznej, ale nie wniknąłem za bardzo w środowisko... Zresztą, tak teraz myślę, że taka praca kartografa po prostu by mnie nie satysfakcjonowała, jeśli ma to oznaczać siedzenie przed kompem i arcy-żmudne wklikiwanie punkcików . No i ten lęk... Jak skończyłem studia, to po prostu bałem się wysłać gdziekolwiek swoje CV... W efekcie, obecnie nie jestem pewny już swoich kwalifikacji do czegokolwiek.
Co jakiś czas postanawiam, że spróbuję znaleźć jakąś pracę (choćby dorywczą), choć niewiele z tego wychodzi. Do tej pory pracowałem krótko z ulotkami (z kolegą poszedłem), byłem na dwóch stażach w starostwie powiatowym (oba 3-miesięczne, za namową ojca), po drugim pracowałem tam jeszcze przez miesiąc na umowę-zlecenie, i byłem jeszcze na praktyce absolwenckiej w jednym biurze przez 1,5 miesiąca. Ponadto uczestniczyłem w dwóch edycjach Szlachetnej Paczki jako wolontariusz. Starałem się też o płatne praktyki w Wlk. Brytanii, ale nic z tego nie wyszło. To niewiele, jak na 2,5 roku odkąd skończyłem studia... Bardzo chciałbym znaleźć jakieś zarobkowe zajęcie, ale nie jestem już pewien po prostu, co robić i gdzie iść. Taki typowy bezrobotny magister .
A co mi może pomóc? To, że kończą mi się pieniądze zarobione ze stypendiów i stażu . Jestem dość oszczędny, ale odkąd chodzę na prywatny angielski na poziomie C1, to szybko tracę swoje oszczędności . Zatem trzeba się będzie w końcu zmobilizować i przełamać ten lęk.
Wybacz, że się tak rozpisałem, ale chyba potrzebowałem tego...
Adik fajnie, że chociaż ty napisałeś . A jak się czułeś odbywając te wszystkie staże, czy miałeś ochotę zwiać z stamtąd jak najszybciej, czy czułeś, że zadania cię przerastają, że nie rozumiesz wydawanych poleceń? Czy jak czegoś nie rozumiałeś to potrafiłeś się zapytać, czy miałeś z tym problem, bo np. bałeś się, że ktoś wyśmieje twój brak wiedzy?
Ja miałam właśnie taki problem, jak byłam na stażu, bałam się żeby dyrektor nie zlecił mi jakiegoś zadania ( a zaznaczam, że to były proste polecenia). W mojej głowie to jednak urastało do rangi kosmicznego problemu. Bałam się, że źle wykonam polecenie i przez to się ośmieszę i odsłonię swój brak wiedzy. Bałam się ochrzanu, że ktoś mnie opieprzy, a ja nie zachowam twarzy ( czytaj, rozpłaczę się publicznie).
Dwójka osób z tym lękiem mi wystarczy, bo jednak nikomu nie życzę tego lęku .
Cytrynka83 napisał/a:
A jak się czułeś odbywając te wszystkie staże, czy miałeś ochotę zwiać z stamtąd jak najszybciej, czy czułeś, że zadania cię przerastają, że nie rozumiesz wydawanych poleceń?
Na szczęście mój lęk nie ujawnia się zbytnio, gdy już gdzieś pracuję . Generalnie nie mam problemów z samym robieniem obowiązków (szczególnie gdy wiem co robię). Ale wiadomo, zdarzają się sytuacje, że zrobię coś nie tak, albo zapomnę coś zrobić. Wtedy raczej staram się zagadać do osób, co do których wiem, że nie wyskoczą na mnie z krzykiem czy pretensjami . Gorzej, jak jest to nieuniknione, lub ta osoba sama z siebie zwróci mi uwagę. Pamiętam, jak pani naczelnik, bardzo porywcza kobieta, musiała mi powiedzieć, co zrobiłem źle. Mówiła bardzo spokojnie, jak na siebie i chyba wiedziała, co robi (w końcu wiedziała, że się tu tylko uczę). Mimo to, mając w pamięci jak potrafiła podnosić głos, już sama myśl, że mogą się w niej kłębić negatywne emocje z mojego powodu (nawet jeśli nie musiało to być prawdą) sprawiała, że było mi po prostu słabo...
Cytrynka83 napisał/a:
Czy jak czegoś nie rozumiałeś to potrafiłeś się zapytać, czy miałeś z tym problem, bo np. bałeś się, że ktoś wyśmieje twój brak wiedzy?
Zdarzały się takie sytuacje... Szczególnie, że jak już gdzieś byłem dość długo, to i tak potrafiłem zapominać, co czasem trzeba robić. Tak było, gdy miałem staż w rejestracji pojazdów - mam słabą pamięć krótkotrwałą, a tam był wręcz nawał pracy (praca z interesantem) i jednocześnie trzeba było wiedzieć, co w danej sytuacji robić . Bałem się pytać, ale po prostu nie miałem wyjścia i czasem dostawałem z tego powodu opieprz.
U mnie jest chyba tak, że poczucie obowiązku tłumi we mnie ten lęk. Ale kiedy nie mam żadnych obowiązków (czytaj: pracy), to lęk dominuje. Zatem boję się szukać pracy przed sytuacjami takimi, jak wyżej, ale jak już się odważę i będę pracować, to zwycięża we mnie poczucie obowiązku.
Cytrynka83 napisał/a:
Ja miałam właśnie taki problem, jak byłam na stażu, bałam się żeby dyrektor nie zlecił mi jakiegoś zadania ( a zaznaczam, że to były proste polecenia). W mojej głowie to jednak urastało do rangi kosmicznego problemu. Bałam się, że źle wykonam polecenie i przez to się ośmieszę i odsłonię swój brak wiedzy. Bałam się ochrzanu, że ktoś mnie opieprzy, a ja nie zachowam twarzy ( czytaj, rozpłaczę się publicznie).
Cytrynko, rozumiem, że Twój lęk ujawnia się również podczas wykonywania obowiązków, tak? U mnie to się ujawnia tylko, gdy robię coś po raz pierwszy i nie mam pojęcia, co z tego wyniknie . Z czasem człowiek chyba nabiera pewności co do swoich obowiązków. I tak, czasem będąc pod ostrzałem również bałem się, że nie wytrzymam i nagle ucieknę gdzieś się ukryć. Choć nigdy do tego na szczęście nie doszło.
Może zapytam jeszcze: czy próbowałaś doszukiwać się, skąd Ci się wziął ten lęk? Ja próbowałem i chyba wiem, co go spowodowało. Ale nie jestem pewien, czy nie przenieść się z tym na PW.
Ostatnio zmieniony przez Adik 2013-02-02, 23:39, w całości zmieniany 3 razy
Mam podobny problem, z którym w ogóle nie potrafię sobie poradzić... Właściwie jest to mój największy problem, samotność to przy tym pikuś! Szczegóły na PW ;)
hm.. u mnie lęk przed pracą nie występuje, raczej lęk przed jej brakiem.
Tylko tyle, że ja ciągle pracuję nad swoją (już nie) chroniczną nieśmiałością i niską samooceną.
Ja w sytuacjach stresowych jestem najbardziej kreatywna, proszę o pomoc w krytycznych sytuacjach, jak czegoś nie wiem to się sama doszkalam
Tyle, że moja aktualna praca nie jest uważana za normalną .
Również coś takiego odczuwam. Bardzo chciałbym się przełamać, ale okropnie się boję, że sobie nie poradzę.
Myślę, że dużo złego robią opowieści o złych przełożonych, którzy chamsko traktują innych ludzi.
Sam już trochę pracowałem i zawsze spotykałem się z przyjazną, a w najgorszym wypadką neutralną atmosferą. Mimo to nie potrafię się pozbyć tej obawy przed tym, że w nowym miejscu nie będę potrafił robić tego co do mnie należy. Szukam oczywiście w myślach jakiegoś pocieszenia, starając się argumentować to racjonalnie: bo przecież jeśli już jakąś pracę się dostanie, to znaczy, że pracodawca jest w miarę świadomy kogo bierze, w przeciwnym wypadku skończyłoby się to na etapie rekrutacyjnym.
Myślę, że dużo złego robią opowieści o złych przełożonych, którzy chamsko traktują innych ludzi.Mimo to nie potrafię się pozbyć tej obawy przed tym, że w nowym miejscu nie będę potrafił robić tego co do mnie należy.
Tak...Nawet jak usłyszysz mnóstwo innych pozytywnych słów, to w momencie kiedy usłyszysz, coś negatywnego, czego się boisz, to właśnie najbardziej zostaje w pamięci, bo pasuje do tego co czujesz. Wszystko inne na dany temat jest ignorowane. Racjonalne myślenie pomaga, ciężko jest jednak przekonać samego siebie. Szybciej niż racjonalne myślenie włącza się lęk i panika.
Wiek: 35 Dołączyła: 12 Mar 2011 Posty: 97 Skąd: Wawa
Wysłany: 2013-03-11, 08:50
Witaj, też miałam ten problem i mam. Są rodzaje pracy, których bym nie podjęła ze względu na lęk w kontaktach z ludźmi i chorobę związaną z emocjami...A niestety mój kierunek studiów, które niedługo skończę właśnie przygotowuje do tego rodzaju pracy...
Bardzo mnie to ogranicza, sprawia że nie mogę się w pełni realizować a podejmuję proste prace, które nie wiążą się z dużym stresem i kontaktem z ludźmi, publicznymi wystąpieniami...
Jak pokonywać lęk? Najlepszą i niezastąpioną metodą w pokonywaniu lęku jest zmierzenie się z tym co trudne, spróbowanie...Im więcej takich prób tym lęk będzie mniejszy...a może okazać się że wcale nie jest tak źle i strasznie jak podsuwają lęki i wyobraźnia...
Jak to dobrze, że nie jestem osamotniona w swoich lękach. Cieszę się, że tu trafiłam. Ulżyło mi nieco, mam nadzieję, że się nie obrazicie... Ale do rzeczy.
Mnie dopada stres na rozmowach kwalifikacyjnych. Kolega mówił, że to kwestia wiary w siebie. Doradzał mi testy psychologiczne, które jakiś czas temu sobie robił, pokazujące moje dobre i złe strony - takie Tomas International. Co o tym myślicie?
Wiek: 33 Dołączył: 04 Paź 2012 Posty: 592 Skąd: Deep Web
Wysłany: 2013-08-22, 19:28
Wtrącę swoje trzy grosze:
Człowiekowi zawsze towarzyszy strach, wymieszany z podnieceniem kiedy udaje się do nowego miejsca, między nowych ludzi. To naturalne. Opowiem coś na swoim przykładzie:
W roku 2009 naskrobałem maturę, zaczynały się najdłuższe wakacje, więc co? Wypadało by znaleźć pracę. Chciałem zarobić na lapka. Marzył mi się nowy komputer... łooo szmat czasu. Więc byłem zdeterminowany. Pomijam przeboje w pierwszej pracy, bo to był cyrk na kółkach, do którego wróciłbym tylko w przypadku, gdy żołądek mi do kręgosłupa przyschnie.
Fakt, nowe miejsce, nieznani mi ludzie, OBOWIĄZKI... Przyznaję, nieco się cykałem. Ale miałem motywację. Cholerną motywację. Zaparłem się jak nigdy, że dam sobie radę, zarobię te pieniądze i kupię sobie komputer. I tak: Było kilka wpadek w pracy. Wiadomo, na produkcji różne rzeczy potrafią się zdarzyć. Na ludzi którzy mi uprzykrzali życie nie zwracałem uwagi, trzymałem się swojego celu. Pracowałem we wszystkie możliwe dni tygodnia, miałem pokaleczone ręce, bolały mnie wszystkie mięśnie, grupka debili, których znałem jeszcze z gimbazy zbijała się ze mnie dzień w dzień, ale miałem ten cholerny cel. Banalny bo banalny, ale był.
Przetrwałem, zarobiłem, kupiłem, nadal używam.
Więc co? Na strach najlepsza motywacja. Cel, który osiągniemy dzięki pracy. Wyznacz sobie cel, motywację do działania, a reszta pójdzie w diabły
Mi pomogło
Wiek: 33 Dołączyła: 23 Sie 2013 Posty: 8 Skąd: Kraków
Wysłany: 2013-08-23, 07:47
I ja wtrące swoje 3 grosze:D
Strach zawsze nam towarzyszy, zwłaszcza w pierwszych dniach. Sama zaczynałam już 2 rpace i wiem jak to jest. W obcenej dłuuugo,długo nie mogłam się odnaleźć. Zależy też od stanowiska jakie się zajmuje, ja mam teraz bardziej odpowiedzialne a że raczej nie wierzę w swoje umiejętności cieżko było mi podejmować dezyzje. Na szczęscie trafiłam na wyrozumiałych ludzi. Ehh,jak pomyślę że niebawem znoów trzeba będzie szukać i się wdrażać, to już panikuję:)
Ale chyba najlepszym motywatorem jest myślenie że robisz to dla siebie. W końcu przede wszystkim zarabiasz pieniądze, możesz się rozwijać-zależy od pracy oczywiście, poznwać ludzi.
Ja na rozmowach o dziwo wypadałam dobrze, bo umiałam"się sprzedać",miałam dużo telefonów zwrotnych-zapraszajacych,ale później... Szkoda mówić. Najważniejsze być wytrwałym i się nie poddawać!
Ja niby mam 2 oferty pracy, zaczynam od września, ciekawe czy w ogóle to wypali. Jakoś nie chce mi się w to wierzyć, ale byłoby super mieć 2 prace i co najważniejsze żeby być w oczach moich pracodawców dobrym pracownikiem, wtedy miałbym te prace na stałe.
Ostatnio zmieniony przez Yogi 2013-08-26, 23:14, w całości zmieniany 2 razy
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach