Wysłany: 2013-01-17, 16:25 niekończący się związek
Hej,
Nie mam przyjaciół w "realu" dlatego polegam na Waszych radach. Jestem w związku od pół roku. Pisałam już tutaj kiedyś, że mój partner musiał wyjechać na bardzo długo, a ja kiepsko to przeżywam, bo chwilę zanim zaczęliśmy być razem przezyłam piekło w życiu i poprzednim związku. On miał być dla mnie wybawcą (obecny partner), a jeszcze bardziej zdołował.
Twierdził on, że nie jest moim mężem to może robić co chce. Twierdzi też, że nawet gdy chce z nim porozmawiać dłużej niż godzinę na skype to "za dużo wymagam". A mówi mi, że mnie kocha itp., ale jakoś w czynach w ogóle tego nie widzę...
Jestem wrakiem emocjonalnym i w sumie teraz to się pogłębia. On mówi, że musi wyjeżdżać, bo kariera, bo z czegoś trzeba utrzymać rodzinę itp., a tak naprawdę cały czas myśli o sobie tylko. Przecież jak ktoś chce zarabiać, to zarabia, można to robić na różne sposoby.
Ja nie umiem zerwać. Za wiele razy byłam porzucana i po prostu nie umiem. Wiem też, że gdy zostanę sama, stoczę się już na dno. Wolę myśleć o śmierci niż ją realizować tak naprawdę, a jakby nie było tego horroru (obecnego związku) w moim życiu to bym się zabiła.
Ogólnie jestem w głębokiej depresji, ale nie metaforycznie tylko naprawdę. I ktoś powinien mi pomóc, sama próbuje staram sie, ale nie wychodzi. Najbliżsi powinni pomóc chyba, na rodziców liczyć nie moge, dziadkowie sa już wiekowi, a partner...
Żyje obowiązkami, dla niego nauka, odkrycia są ważniejsze. Mówi mi, że płacze przeze mnie, że cierpi, ale ja uważam, że on nie zna priorytetów w życiu. Powiedział mi, że albo zaakceptuje ten stan rzeczy, albo koniec. Ciągle mi daje ultimatum, ja mam się dostosowywać.
Nie potrafię zakończyć tego związku, jestem w pułapce, bo jak go zakończę, albo on go zakończy to stoczę się na dno.
Byłam w psychiatryku, ale nie chcę leków coś za coś, gorzej się po nich czuję. Psycholog kiwa głową i nie pomaga.
Wydaje mi się, że mmoże mi pomóc tylko normalność, bliskość drugiego człowieka codzienna.
Nie mam jej.
Co robić???
Sen [Usunięty]
Wysłany: 2013-01-17, 17:00
Jeśli z nim zostaniesz, upadniesz niżej niż gdy będziesz sama.
Ot, takie moje zdanie.
niech sobie brzmi jak moda na sukces, przynajmniej to bedzie dla was ostrzezenie zeby nie szukac ';milosci;' przez internet. tym bardziej tutaj.
do m - mozesz sobie myslec ze klamie, ze zmyslam - nie dbam juz o to. ja jestem czysta.
to juz jest koniec tego zwiazku, wiec ten "serial" trwal krotko bo tylko dwa tematy, nie obchodzila mnie opinia uzytkownikow, po prostu musialam komus w koncu to powiedziec, a nie mialam komu, bo "przyjaciele" - kazdy ma swoje zycie a ja nie chce nikogo przytlaczac swoimi problemami. z moich bliskich nikt nie wie o niczym, a wole juz obcym ludziom powiedziec. tutaj kto wchodzi, ten czyta, bo chce. nikogo do tego nie zmuszam.
tak brakuje im rozmowy... ale co im po rozmowie jak ciągle tylko zarzucają się oskarżeniami
Dlaczego to takie trudne żeby zrobić coś wprost? Usłyszeć że ta druga osoba ma problem ze sobą, a nie pretensje i prosi o zrozumienie?
Przypomina mi się mój burzliwy związek.
Brak im zrozumienia, spojrzenia na siebie i swoje zachowanie krytycznie, empatii w stosunku do siebie nawzajem. Wina zwykle leży gdzieś po środku. Zwykle choć nie zawsze.
Tak...wychodzi na to, że komunikacja jest bardzo trudną sprawą, zwłaszcza jeśli dwie osoby sobie bliskie wylewają żale. To smutne...może przydałaby się osoba, która popatrzyłaby na tę sprawę z boku...
Sen [Usunięty]
Wysłany: 2013-01-18, 11:56
cytrynka83 napisał/a:
Tak...wychodzi na to, że komunikacja jest bardzo trudną sprawą, zwłaszcza jeśli dwie osoby sobie bliskie wylewają żale. To smutne...może przydałaby się osoba, która popatrzyłaby na tę sprawę z boku...
Tak...wychodzi na to, że komunikacja jest bardzo trudną sprawą, zwłaszcza jeśli dwie osoby sobie bliskie wylewają żale. To smutne...może przydałaby się osoba, która popatrzyłaby na tę sprawę z boku...
Zabawa dla małego detektywa xd
Sen nie wiem czy to zabawa dla detektywa, czy nie, chodzi o to, że może ktoś ze wspólnych znajomych (o ile tacy są), mógłby na całą sprawę spojrzeć z boku i pewne rzeczy uświadomić. Tak na sucho i bez emocji, z pewnej perspektywy.
Ogarnijcie trochę bo wasze sprzeczki,tym bardziej na forum, są na poziomie dymnazjum
misha [Usunięty]
Wysłany: 2013-01-19, 08:54
Sprobujcie isc do poradni psychologicznej -oboje na jedna wizyte.
I wtedy porozmwiac.
SlYszalem rowniez o domach negocjacyjnych dla ludzi ktorzy nie potrafia rozmawiac lub sie chca rozstac sprobujcie!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach