Skoro tu piszę to chyba należę do grona samotnych. O samotności wiem wiele: samotność w tłumie, samotność w małżeństwie, samotnoćć w rodzinie, samotność wśród obcokrajowców, samotność samotnej matki, samotność kochanki...
Staram się polubić samotność a Wy? Myślicie, że jest to możliwe?
neo-geisha [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-27, 18:56
Nie lubię samotności, nigdy jej nie lubiłam. Myślę, że nie jest możliwe by polubić samotność tak do końca. Człowiek jest bądź, co bądź zwierzęciem stadnym i potrzebuje innych.. Jeśli bardzo chcesz ją polubić to powodzenia, ale zawsze jest inna opcja;)
A i witaj na forum;).
Ostatnio zmieniony przez neo-geisha 2012-09-27, 18:57, w całości zmieniany 1 raz
Wiek: 38 Dołączyła: 26 Wrz 2012 Posty: 120 Skąd: Kraków
Wysłany: 2012-09-27, 18:59
Samotnosc moze czasem byc potrzebna.
Ale nie sadze by byla czyms co mozna pokochac. W gruncie rzeczy niezaleznie od wszystkiego chcemy byc kochani, zrozumiani i potrzebni.
Moim zdaniem przez większa część życia jednak jesteśmy samotni, czy to w tłumie czy w związku. Jedyną na to radą jest nauczyć się żyć samemu ze sobą w zgodzie. Wtedy samotność tak nie doskwiera. Samotność można wtedy zaakceptować, a wszelkie związki można traktować jako swego rodzaju bonusy. Nie wiem czy wyraziłam się jasno.
Karolina [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-27, 20:12
Witaj
Samotności nie lubię i nigdy nie polubię - jestem jednak na nią skazana do końca życia, więc staram się ją zaakceptować. Myślę, że tyle można zrobić. Zgadzam się z Tobą, że "jedyną radą jest żyć w zgodzie z sobą"
neo-geisha [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-27, 22:02
Nie podoba mi się co piszecie;)... Nie chcę i nie wierzę, że jest coś takiego jak skazanie na samotność z góry. Wiadomo, bywa ciężko... ale można to chyba zwalczyć. Chyba, że sami się skazujemy na samotność to jest ona do końca życia. Jeszcze wierzę w cuda i cudaki:P.
Nie rozumiem dlaczego piszesz o samotnosi jak o chorobie? To jest chyba część życia i musi istnieć tak samo jak miłość czy nienawiść.
Każdy jest w jakimś sensie samotny, nawet gdy jest w jakimś związku. To chyba nic straszbego być samotnym jeśli można ze sobą wytrzymać.
Karolina [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-28, 20:54
opti napisał/a:
To chyba nic strasznego być samotnym jeśli można ze sobą wytrzymać.
Piszesz o samotności 24h/dobę? W pracy i w domu? W czasie wolnym też? To uwierz na słowo że bywa przerażająca. Ale nie kontynuuję tematu
ja dopiero zaczynam bycie samotną 24h/dobę i jestem jeszcze optymistką, ze dam radę. Proszę niech ktoś to potwierdzi...
Ostatnio zmieniony przez opti 2012-09-28, 21:20, w całości zmieniany 1 raz
neo-geisha [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-28, 23:01
Jak wolisz, to wytrzymuj z sobą. Nie wiem czy samotność jest chorobą, czy nie. Ona jest i tyle, ale można coś zrobić by ją zmniejszyć. No chyba, że się nie chce:) (albo się jakoś nie składa...). Tak, każdy jest trochę samotny, nawet w związku, wiem coś o tym:). Tylko jedni są z samotnością na co dzień, a inni od święta. Jednym przeszkadza, inni jej chcą. Tyle ode mnie.
Mariette [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-28, 23:13
opti napisał/a:
Jedyną na to radą jest nauczyć się żyć samemu ze sobą w zgodzie. Wtedy samotność tak nie doskwiera. Samotność można wtedy zaakceptować, a wszelkie związki można traktować jako swego rodzaju bonusy. Nie wiem czy wyraziłam się jasno.
Witaj opti na forum.
Zgodzę się z Tobą że trzeba się nauczyć życia w samotności, nie jest ona taka łatwa, ale ja swoją samotność zaakceptowałam.
Narazie nie mam wyjścia innego, mam znajomych, pracę, obowiązki tak że samotność bardzo mni nie doskwiera.
Czasami się zdarzają dni ciężkie, ale napewno każdy z nas to w swoim życiu przechodzi.
Karolina [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-29, 13:46
opti napisał/a:
ja dopiero zaczynam bycie samotną 24h/dobę i jestem jeszcze optymistką, ze dam radę. Proszę niech ktoś to potwierdzi...
To czy dasz radę czy nie to zależy tylko od Ciebie
a ja Ty dajesz sobie radę?
W ciągu dnia myślę, że jest OK, ale w nocy nie mogę spać i analizuję moją sytuację na nowo.. i jak nic wychodzi mi, że będę samotna...niby wszystko jasne, a jednak mam wrażenie,że odcięto połowę mnie..jeśli wiesz co mam na myśli..
Wiek: 38 Dołączyła: 26 Wrz 2012 Posty: 120 Skąd: Kraków
Wysłany: 2012-09-29, 17:48
Mi sie wydaje, ze samotnosc po zwiazku po 3 fazy.
1. Zdezorientowanie i proba odnalezienia sie w nowej sytuacji, nie ma co sie czarowac swoje trzeba odchorowac i tak.
2. Jest spoko. Przyzwyczajamy sie do sytuacji, odkrywamy plusy, nowe pasje itd. To dobry okres zeby zweryfikowac czego sie chce od zycia, troche zajc sie soba. Odetchnac, odnalezc cos co sie zagubilo gdzies kiedys z kims.
3. Jak sie nie zmieni nic po fazie 2 jest kaplica.
Ja mam kaplice:D
Karolina [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-29, 18:27
opti odpowiedź na Twoje pytanie poszła na priv.
Furia ja mam już chyba cały kościół, nie tylko kaplicę
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach