I ja także szanuję Twoje zdanie, niech reszta pozostaje milczeniem. Ale wiedz, że pomoc w tej chorobie daleko bardziej wykracza poza pocieszenie.
z ostatnim zdaniem kolegi zgadzam się ale ograniczyłem się do wyrażenia mojego zdania na temat postępowania w rozmowie z osobą w depresji gdyż twórca wątku pyta jak pisać do takiej osoby. Równie ważne w pomocy takiej osobie jest zachowanie i gesty. Pomoc można okazać w wielu postaciach, ograniczyłem się do rozmowy. Kolega powiedział ze opiera to co mówi na książkach i relacjach między ludzkich które jak kolega mówi miewa często. Ja to co mówiłem oparłem na własnym odczuciach bo byłem osobą która "dotknęła dna" i tą która "podała linę by wyjść z dna". Pod pojęciem pocieszania jest nie tylko rozmowa ale i zachowanie. Wiem że mówienie będzie dobrze- nic nie da. Ale połączmy to z odpowiednimi gestami i da to dobry efekt. To moje zdanie oczywiście.
Czyli jakby oboje się zgadzacie ze sobą tylko tego nie zauważacie, bo kładziecie nacisk na inny aspekt?
Osobiście nie wyobrażam sobie pomocy od osoby, która chciałaby mnie tylko pocieszyć, jakkolwiek by tego nie próbowała robić. Tym bardziej właśnie zwykłe "będzie dobrze", ale o tym wszędzie każdy gada i tak jest, jeśli komuś to wystarcza to widać nie była depresja.
Generalnie dodałbym, że należałoby być przede wszystkim sobą, być autentycznym, nie starać się na siłę i niekoniecznie pozostawać cały czas tylko wokół problemu.
A co do książek to może sobie poczytam z nadmiaru czasu i ciekawości ile tam jest przydatnych rzeczy i czy się / w czym mylą ich autorzy.
Wiek: 36 Dołączył: 22 Lip 2012 Posty: 730 Skąd: Kraków
Wysłany: 2012-09-18, 18:58
Ta literatura dostarcza wiedzy na temat jednostki chorobowej, jaką jest depresja i może okazać się pomocna w zrozumieniu takiego zaburzenia wśród ludzi, w otoczeniu których jest osoba chora. Uwierz mi, że rodzina czy znajomi kogoś pogrążonego w depresji niezwykle często ma totalnie zdziwaczałe poglądy jej temat. Powszechny jest brak wiedzy na temat anhedonii (niezdolności do odczuwania przyjemności), czy osłabienia motywacji. Zawsze znajdzie się ktoś, kto powie, że to nie jest żadna depresja, on/ona jest po prostu leniwy/leniwa. Inna kwestia to zaburzenia pamięci i uwagi, które są jednymi z najbardziej typowych objawów depresji, a które mało kto z depresją kojarzy. I znowuż musi pojawić się ktoś, kto powie, że on/ona jest po prostu nieukiem, nie chce się mu/jej przygotować do lekcji etc. Pojawia się brak apetytu, czyli posądzenia o anemię, czasami anoreksję (powaga!). Występują koszmary i problemy ze snem, a cała masa konowałów jest gotowa przepisać delikwentowi silnie uzależniające środki uspokajająco-nasenne. Słowo daję, że jest cała masa ludzi, która nie ma bladego pojęcia o tym wszystkim i należy ich edukować, ponieważ ich postawa dodatkowo dołuje kogoś pogrążonego w depresji. Słowem nie wspomniałem o tym, ażeby uczyć się pomagania komuś poprzez książki, to już jest kwestia praktyki. Zgodzę się z Tobą, że takiej osobie pomaga się niejako w sposób zintegrowany. Bardzo często depresja to jedynie wierzchołek góry lodowej - efekt nagromadzenia się całej masy kłopotów i doświadczeń. Kiedy się rozmawia z kimś takim, to przede wszystkim trzeba słuchać, słuchać i jeszcze raz słuchać. Gdybym zamiast słuchania powiedzieć typowe słowa pocieszenia typu "wszystko będzie dobrze", "weź się w garść", "jakoś się to ułoży" czy inne takie, to u ogromniej części osób pogrążonych w mroku (tak, w mroku, to jest mrok) pierwsza myśl, jaka przychodzi do głowy to coś w stylu "spier****j, co ty możesz wiedzieć o tym co czuję". Osoba w depresji naprawdę jest przekonana, że wszystko będzie źle. Słowo daję, że trzymam kciuki za wszystkie osoby pogrążone w depresji, sam jestem depresyjny, proszę mnie już nie bić, to tylko wymiana mysli
Mi tam się wydaje, że po prostu się trochę nie zrozumieliście i tyle.
Jeśli "tylko" to jest w książkach to jest to wystarczający powód żeby je przeczytać, tzn żeby przeczytali je ludzie, którzy praktycznie nic nie wiedzą, a niestety przynajmniej ja cały czas spotykam się z totalnym brakiem jakiejkolwiek faktycznej wiedzy i podobnymi stereotypami, o których wspomniał Mr. Z. Wiedza w społeczeństwie cały czas jest znikoma. Podobnie jak sprawa nagłaśniania prób samobójczych wśród nastolatków. A dane statystyczne są bezwzględne i akurat wśród osób między 20 a 29 rokiem życia jest jeszcze o wiele gorzej. Dodatkowo nic a nic nie jest lepiej między 30 a 50 r. ż.
Mr. Z, Zgodzę się z kolegą, nie znalazłem w jego wypowiedzi moim zdaniem błędów. To co mówisz jest w pełni prawdą, po prostu kolega podchodzi do tematu ze strony "naukowej"ale także czysto ludzkiej.
Wiem że depresje można pokonać, wiem też że lubi wracać. Znam ten ból bo sam nieraz padam psychicznie.
Tak więc wyczerpujący komentarz kolegi powinien rozwiać wszelkie pytania i kwestie, za owe słowa osobiście dziękuje.
Wiek: 36 Dołączył: 22 Lip 2012 Posty: 730 Skąd: Kraków
Wysłany: 2012-09-18, 19:22
Liczba samobójstw stale wzrasta od kilku lat. Liczby się nie mylą. A najgorsze jest to, że praktycznie w każdej 30 - osobowej klasie technikum/liceum znajdzie się przynajmniej jedna osoba, u której występują myśli samobójcze, tudzież inne kłopoty natury psychicznej. Oczywiście koleżeństwo dodatkowo zajmie się "odmieńcem" i dostarczy mu bodźca do próby samobójczej. Kiedy byłem w liceum, to koledzy z równoległej klasy docinali mi, bo zawsze miałem paskudny nastrój, ale czuło się w tym wszystkim ogrom życzliwości i sympatii (na zasadzie, kto się czubi ten się lubi) i wiem, że te wariaty tak naprawdę chciały mnie wyciągnąć na boisko, żebyśmy pograli w nogę Teraz gnoje spotykają się w Azeroth i napieprzają się z goblinami. Co za czasy Jasper nie ma problemu, trzeba jak najwięcej rozmawiać to się coś dobrego z tego urodzi
Ostatnio zmieniony przez Mr. Z 2012-09-18, 19:24, w całości zmieniany 1 raz
Mr.eM [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-18, 20:02
Ktoś powyżej wspomniał by nie pocieszać. Zgadzam się.
Pocieszenia w stylu 'wszystko będzie dobrze' wywołują efekt odwrotny do zamierzonego.
Witam. Z własnego doświadczenia wiem, że wszelkiego rodzaju pocieszanie tak samo jak kompletne ignorowanie jest kolejnym gwoździem do trumny. Osoby chore należy wysłuchać i po prostu przy nich być- motywować do działania. Co do książek- to powinny je przeczytać ci, którzy nie mają pojęcia czym jest to paskudztwo.
Ja sama cierpię na depresję- czasami jest dobrze, a czasami (coraz częściej) mam ochotę palnąć sobie w łeb. A kwestia poradzenia sobie z nią nie jest taka prosta. Nic nie robienie z tą chorobą TO NIE JEST LENISTWO- jak już zostało powiedziane wcześniej. Raczej to brak motywacji, kiepska samoocena, która nie pozwala nam na przebicie tego muru, którym się otaczamy.
Nikt nie powiedział, że piszę "wszystko będzie dobrze" i tym podobne sformułowania. Aż taka prymitywna nie byłam zadając to pytanie, nie jestem i nigdy nie będę
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach