Moja samotność...to troszkę bardziej osamotnienie.
Rzuciłam wszystko w Polsce i wyjechalam do chłopaka za granicę..
Dania ciekawy kraj...ale obcokrajowców traktują z gory i ciężko się z nimi porozumieć mimo, że wszyscy po angielsku potrafią..
Chłopak..narzeczony i o mało co mąż..zakochany w komputerze i swojej pracy..
A moje miejsce w tym bałaganie..
Jego idea jest taka, że jesteśmy razem ale każdy zajmuje się sam sobą.
Ja skończyłam szkołe i zaczęłam prkatyki...no i od roku nie mieszkamy razem dzieli nas 100 km..i widzimy się co 2 tygodnie :) średnia przyjemność dla narzeczonych.
Ale tylko ja widze w tym problem.
Mieszkam na wiosce daleko od cywilizacji...do sklepu czy przystanku mam 7 km.. pogoda często nie dopisuje wyprawom rowerowym szczególnie zimą i na jesieni.
Niby się pracuje z ludźmi ale..mamy różne zmiany w pracy i o..czasem się uda nawet słowa nie zamienić.. a praca ciężka wykańczająca fizycznie.
I tak sobie siedzę..przed komputerem..
i utrzymuję kontakty z rodziną i znajomymi na tyle na ile się da i na ile mają czas - a mają tego czasu malo.
Złapalam już depresję..
Ale walczę..
rozwijam hobby..zapisałam się do skzoły językowej po raz kolejny.
Staram sie..ale jak się tak jest samemu sobie dla siebie.. to się traci zapal i chęci..
Niespełnione ambicje po uniwerku w Polsce dodają jeszcze swojego.
Dużo pomysłów..chęci robie nia czegoś czegokolwiek..ale gaśnie to jeszcze w zarodku.. myslę, że skzoda.
Ale walczę .. i to chyba jedyny pozytyw z tego wszystkiego :)
Niestety nie potrafię znaleźć konkretnej przyczyny mojej samotności...mam 23 lata i wiem że mogę się podobać..spotykałam się z kilkoma chłopakami, niestety już po pierwszym czy drugim spotkaniu znajdowałam w nich zawsze jakąś wadę...i po prostu traciłam ochotę na kolejne spotkania. Czasami wydaje mi się że ja tak naprawdę podświadomie nie chce się z nikim wiązać, boje się chyba czegoś... Nie dawno znów poznałam kogoś... bardzo miły i wygadany chłopka, starszy o 4 lata i można powiedzieć 'sensowny' ale sama nie wiem...może ja naprawdę nie mam serca, może kochać nie potrafię...
Niestety nie potrafię znaleźć konkretnej przyczyny mojej samotności...mam 23 lata i wiem że mogę się podobać..spotykałam się z kilkoma chłopakami, niestety już po pierwszym czy drugim spotkaniu znajdowałam w nich zawsze jakąś wadę...i po prostu traciłam ochotę na kolejne spotkania. Czasami wydaje mi się że ja tak naprawdę podświadomie nie chce się z nikim wiązać, boje się chyba czegoś... Nie dawno znów poznałam kogoś... bardzo miły i wygadany chłopka, starszy o 4 lata i można powiedzieć 'sensowny' ale sama nie wiem...może ja naprawdę nie mam serca, może kochać nie potrafię...
O, wypisz, wymaluj moja sytuacja. Ja też przeważnie wynajdę komuś jakąś wadę, potem ją przesadnie wyolbrzymię i klapa :/ też mam wrażenie, że podświadomie nie chcę się wiązać, że to mnie może w jakiś sposób ograniczyć - chociaż to kompletny absurd. Kiedyś też myślałam, że nie potrafię kochać, no ale czas pokazał, że jednak potrafię. Całe szczęście. No... tylko, że teraz to ja nie mam kogo kochać. W rozpadzie relacji z moim byłym chłopakiem bardziej ja zawiniłam niż on, głównie przez ten mój wewnętrzny i zewnętrzny opór.
Hm, moja samotność to wynik pewnych relacji międzyludzkich, które doprowadziły mnie do niezbyt dobrego stanu psychicznego i choć nie trafiło mi się mieć partnera to KROPLA w morzu - wiem co to znaczy, kiedy wina leży bardziej po :naszej" stronie (choć prawda jest taka, że przyczyny katastrofy trzeba szukać zawsze gdzieś po środku, nie inaczej).
Moja samotność wynika na dzień dzisiaj po prostu z braku zauroczenia, zaangażowania drugiej osoby. Nie sadzę abym nie umiał kochać, gdyż cała moją rodzinę szanuje i strasznie za nimi tęsknię bo są wszyscy rozproszenie. A no życie można powiedzieć tak chciało. Mi się wydaje, że nie znalazłem siebie godnej osoby. Ale mam taka nadziej, że w najbliższej przyszłości to się zmieni.
Niestety nie potrafię znaleźć konkretnej przyczyny mojej samotności...mam 23 lata i wiem że mogę się podobać..spotykałam się z kilkoma chłopakami, niestety już po pierwszym czy drugim spotkaniu znajdowałam w nich zawsze jakąś wadę...i po prostu traciłam ochotę na kolejne spotkania. Czasami wydaje mi się że ja tak naprawdę podświadomie nie chce się z nikim wiązać, boje się chyba czegoś... Nie dawno znów poznałam kogoś... bardzo miły i wygadany chłopka, starszy o 4 lata i można powiedzieć 'sensowny' ale sama nie wiem...może ja naprawdę nie mam serca, może kochać nie potrafię...
O, wypisz, wymaluj moja sytuacja. Ja też przeważnie wynajdę komuś jakąś wadę, potem ją przesadnie wyolbrzymię i klapa :/ też mam wrażenie, że podświadomie nie chcę się wiązać, że to mnie może w jakiś sposób ograniczyć - chociaż to kompletny absurd. Kiedyś też myślałam, że nie potrafię kochać, no ale czas pokazał, że jednak potrafię. Całe szczęście. No... tylko, że teraz to ja nie mam kogo kochać. W rozpadzie relacji z moim byłym chłopakiem bardziej ja zawiniłam niż on, głównie przez ten mój wewnętrzny i zewnętrzny opór.
Dziewczyny a może to jest poprostu strach przed związkiem co??? czytam wasze wypowiedzi i widze tam dużo strachu przed drugą osobą przed uczuciem. Nie można powiedziać że nie potrafie kochać bo to jest absurd macie rodziców pewnie jakieś rodzeństwo i ich w pewnym sensie kochacie, to czego nie można pokochać jakiegoś chłopaka?? no wałaśnie można tylko trzeba sie na to otworzyć można powiedzieć że w pewnym sensie zaryzykować :) nie można sie bać to jest pewne i nikt nie powiedział że zakochacie sie odrazu, miłość kwitnie rozkiwta i to wieksze uczucie może pokazać sie z czasem uwierzcie mi :) A jeżeli chodzi o te wady które w pewnym sensie odpychają was od chłopaków z którymi sie spotykacie hmmm.. może zamiast tak na siełe szukać wad to poszukajcie zalet to własnie może te zalety pokażą wam że "kurde ten facet nie jest w cale taki zły". Więcej odwagi dziewczyny a zobaczycie że dacie rade!!! :)
Niestety nie potrafię znaleźć konkretnej przyczyny mojej samotności...mam 23 lata i wiem że mogę się podobać..spotykałam się z kilkoma chłopakami, niestety już po pierwszym czy drugim spotkaniu znajdowałam w nich zawsze jakąś wadę...i po prostu traciłam ochotę na kolejne spotkania. Czasami wydaje mi się że ja tak naprawdę podświadomie nie chce się z nikim wiązać, boje się chyba czegoś... Nie dawno znów poznałam kogoś... bardzo miły i wygadany chłopka, starszy o 4 lata i można powiedzieć 'sensowny' ale sama nie wiem...może ja naprawdę nie mam serca, może kochać nie potrafię...
O, wypisz, wymaluj moja sytuacja. Ja też przeważnie wynajdę komuś jakąś wadę, potem ją przesadnie wyolbrzymię i klapa :/ też mam wrażenie, że podświadomie nie chcę się wiązać, że to mnie może w jakiś sposób ograniczyć - chociaż to kompletny absurd. Kiedyś też myślałam, że nie potrafię kochać, no ale czas pokazał, że jednak potrafię. Całe szczęście. No... tylko, że teraz to ja nie mam kogo kochać. W rozpadzie relacji z moim byłym chłopakiem bardziej ja zawiniłam niż on, głównie przez ten mój wewnętrzny i zewnętrzny opór.
Dziewczyny a może to jest poprostu strach przed związkiem co??? czytam wasze wypowiedzi i widze tam dużo strachu przed drugą osobą przed uczuciem. Nie można powiedziać że nie potrafie kochać bo to jest absurd macie rodziców pewnie jakieś rodzeństwo i ich w pewnym sensie kochacie, to czego nie można pokochać jakiegoś chłopaka?? no wałaśnie można tylko trzeba sie na to otworzyć można powiedzieć że w pewnym sensie zaryzykować :) nie można sie bać to jest pewne i nikt nie powiedział że zakochacie sie odrazu, miłość kwitnie rozkiwta i to wieksze uczucie może pokazać sie z czasem uwierzcie mi :) A jeżeli chodzi o te wady które w pewnym sensie odpychają was od chłopaków z którymi sie spotykacie hmmm.. może zamiast tak na siełe szukać wad to poszukajcie zalet to własnie może te zalety pokażą wam że "kurde ten facet nie jest w cale taki zły". Więcej odwagi dziewczyny a zobaczycie że dacie rade!!! :)
'Strach przed związkiem' u mnie występuje na pewno...ale jeszcze większy jest właśnie strach przed rozczarowaniem.Z ta odwagą ciężko ....najgorsze jest to że ja już w myślach układam czarne scenariusze..hmm chyba za dużo dramatów się naoglądałam i wiem dobrze o tym że gdy któryś się spełni to już będzie totalna klapa już nikt się do mnie nie zbliży;P przynajmniej przez dłuuugi czas. Co do wad.. zalety tez dostrzegam jakieś, może jestem trochę zbyt wymagająca.
Chłopak z którym, się niedawno spotkałam stwierdził że jestem 'oporna'...
Moją rodzinę oczywiście kocham, chodziło mi o inny rodzaj miłości oczywiście.
KROPLA w morzutrzymam za Ciebie kciuki i mam nadzieję że się nam uda:)
moja przyczyna samotnosci.. wyprowadzilam sie do innego miasta, zakonczylam 8 letni zwiazek. Nie mam tu zadnych znajomych z kim moglabym sie spotykac, pojsc do kina, na spacer, wyskoczyc na obiad czy piwo.. Nie mam ochoty na zawieranie na sile nowych znajomosci. Nie lubie sie narzucac. i tak juz 1,5 roku.. Smutno bo chcialabym zeby bylo inaczej.
Sen [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-06, 19:53
eewelinaa26 napisał/a:
moja przyczyna samotnosci.. wyprowadzilam sie do innego miasta, zakonczylam 8 letni zwiazek. Nie mam tu zadnych znajomych z kim moglabym sie spotykac, pojsc do kina, na spacer, wyskoczyc na obiad czy piwo.. Nie mam ochoty na zawieranie na sile nowych znajomosci. Nie lubie sie narzucac. i tak juz 1,5 roku.. Smutno bo chcialabym zeby bylo inaczej.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach