Wiek: 36 Dołączył: 22 Lip 2012 Posty: 730 Skąd: Kraków
Wysłany: 2012-07-26, 16:42 Niedopasowanie
Nie tak całkiem dawno odezwał się do mnie kolega, z którym uczęszczałem do szkoły. Zapraszał mnie na grilla. Miałem pewne obawy związane z ta imprezą, ale pomyślałem, że może warto spróbować, że poznam nowych ludzi. przybyłem na miejsce z drobnym opóźnieniem. Oprawa robiła wrażenie. na ruszcie znajdowały się nie tylko kiełbaski, ale także jakaś krowa, jagnięcina, przez chwilę myślałem, że wrzucą na kratę warana z Komodo. Niestety, nikogo nie udało mi się poznać. Stężenie alkoholu w tętnicach gości dawno przekroczyło poziom krytyczny. Wszędzie dookoła mnie poniewierali się ludzie, bełkot był niesamowity, kobiety przeklinały jak szewc. Rzadko widuje się taka mordownię. Poczułem się okropnie obco. Miałem ochotę jak najszybciej ewakuować się stamtąd. Spotkałem dawno niewidziane osoby, które zapamiętałem zupełnie inaczej i rozczarowałem się. Zastanawiam się teraz czy to ja jestem zbyt mało rozrywkowy albo staroświecki, że mi się to wszystko nie podobało. Wiele wskazuje na to, że jeżeli ktoś nie zachowuje się podobnie jak większość, to prędzej czy później wyląduje na marginesie życia towarzyskiego. Czy doświadczyliście kiedyś czegoś podobnego?
Czegoś takiego raczej nie doświadczyłam. Ludzie się zmieniają. Osoby, które znałeś zmieniły się nie do poznania. I nie ma w tym nic dziwnego. Trudno żeby ktoś zachowywał się tak samo zarówno za czasów szkolnych, jak i teraz. Ty widocznie poszedłeś inną drogą, a oni inną. Miałeś prawo czuć się obco, bo co innego zakładałeś, a co innego zobaczyłeś. Liczyłeś na to, że z kimś porozmawiasz, a tu okazało się, że większość ma problemy z wyartykułowaniem jednego słowa Nie sądzę, że jesteś mało rozrywkowy tylko preferujesz inny typ rozrywek
A gdybyś miał z kim pogadać na tej imprezie? pewnie nie czuł byś się tak osamotniony. To po prostu były nie te klimaty. I nie mów od razu, że preferujesz rozrywki o charakterze samotniczym
Wiek: 36 Dołączył: 22 Lip 2012 Posty: 730 Skąd: Kraków
Wysłany: 2012-07-26, 21:58
Doskonale jednak zdaje sobie sprawę z tego, że dopasowywanie się na siłę i chęć zadowolenia wszystkich prowadzi do czegoś wyjątkowo paskudnego - zaczynasz zastanawiać się, czy ludzie lubią Ciebie, czy Twój kamuflaż.
Dopasowywanie się na siłę, jest bez sensu. Na dłuższą metę tak się nie da. W ten sposób unieszczęśliwiamy siebie. Poza tym wszystkich zadowolić nie można. Ja wolę żyć w zgodzie ze sobą. No i szukam ludzi podobnych do mnie
Szczerze powiedziawszy, w Twojej wypowiedzi, odnalazłem dużą cząstkę siebie z nieodległej przeszłości. Jakoś nigdy nie potrafiłem odnaleźć swojego miejsca na zakrapianych imprezach z gronem osób, z których większość ponoć była moim znajomymi. Ponoć, bo w takich sytuacjach wydawali się oni przybyszami z bardzo odległych galaktyk zjednoczonymi w jakimś niezrozumiałym celu... celem tym było bodaj właśnie owo "życie towarzyskie". Wtedy też jaśniejsze stawało się dla mnie, dlaczego zadowalam się Samotnością. Jeśli mamy kształtować siebie poprzez relacje z innymi (co się dzieje non-stop), to wolałem tego nie robić w takich warunkach. Poza tym uczucie wyobcowania potęgowało to, że uznawałem jakieś normy moralne, co jest coraz bardziej niespotykane (i to chyba nazywasz poczuciem "staroświeckości"). Czułem się niczym dinozaur.
Na Twoim miejscu nie przejmowałbym się tym "niedopasowaniem". Nie wszędzie jest miejsce dla każdego. Różnorodność charakterów & światopoglądów tworzy cudowną mozaikę. Nie szukaj problemu w sobie. Bo to chyba żaden problem. Just another way of life. I odstawaj od reszty, bylebyś tylko żył w zgodzie z samym sobą.
Pozdro's very.
Witam
Ja sie w podobnych "ostro zakrapianych" imprezach dawno przestałem odnajdywac... i moze z tego powodu sie troche wyobcowalem, przez co jak mi sie zdarzy ze mnie ktos na imprezke zaprosi to sie zawsze czuje jakos niedopasowany i wyobcowany... a moze to ja sie zmienilem a pozostali są jacy byli przedtem... jakby sie nad tym dluzej zastanawiac to swira mozna dostac. Jak ja bym sie chcial po prostu kulturanie napic gdzies piwa w kulturalnym towarzystwie... W takich sytuacjach zawsze slyszalem porady typu "trzeba byjsc do ludzi"...
Niby łatwo sie mówi.. narazie to wychodzenie do ludzi zaczynam tutaj,,, :D
Pytanie-bumerang, które za każdym razem zwala mnie z nóg. Chciałbym znać odpowiedź. Na razie strategicznie przeczekuję Dni Koszmarnie Samotne, z nadzieją na jakąś miłą odmianę. Tylko, ileż można ?
Wiek: 36 Dołączył: 22 Lip 2012 Posty: 730 Skąd: Kraków
Wysłany: 2012-07-30, 18:47
Dla mnie jest oczywiste, że ludzie, którzy odczuwają samotność są w pewnym sensie niedopasowani i absolutnie nie mam na myśli czegoś negatywnego. Wręcz przeciwnie. Największe dzieła i najważniejsze koncepcje zrodziły się w samotności w umysłach ludzi samotnych. Gdyby w jakiś sposób nie odstawali od reszty, to kto wie, być może nie przesiadywaliby w swoich pracowniach, tylko pędziliby życie towarzyskie w najlepsze. To tylko przykład. Absolutnie nie przyrównuje się do geniuszy . Chodzi mi tylko o to, że z czasem zaczyna się dotkliwie odczuwać tą inność i sytuacja wygląda tak jak w ubiegłą niedzielę. Coś chciałoby się zrobić, ale nawet nie ma do kogo zadzwonić.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach