Wiek: 42 Dołączyła: 15 Mar 2011 Posty: 1207 Skąd: zachodniopomorskie
Wysłany: 2012-04-14, 13:22
Witaj MaLuTkA89 :) Ja także jestem DDA. Wbrew pozorom nie jesteś sama. Wielu ludzi zmaga się z podobnymi do Twoich problemów. Też uważam, że terapia byłaby dla Ciebie bardzo pomocna. Zrozumiałabyś jaki mechanizm kieruje charakterem osoby wzrastającej w domu alkoholika, nauczyłabyś się asertywności, a to wszystko pomogłoby Ci zmniejszyć stres jaki przeżywasz na co dzień. Jest także mnóstwo stron internetowych wspierających ludzi z syndromem DDA a także wiele publikacji na ten temat. Jestem pewna, że znajdziesz pomoc.
Pozdrawiam :)
Widzę, że trochę nas tu jest (DDA) ;). Ja bym Ci radziła jednak postarać się znaleźć sposób, żeby się od ojca wyprowadzić, może będzie na to jakaś szansa w przyszłości? To bardzo pomaga, uwierz mi. A terapia na pewno jest ciężka, mi się na przykład nie udała (za jakiś czas spróbuję znowu), ale myślę, że bez niej nie da się stworzyć normalnych relacji z ludźmi, zdrowego związku i w ogóle szczęśliwie żyć.
Pozdrawiam cieplutko
Wiek: 34 Dołączyła: 14 Kwi 2012 Posty: 151 Skąd: Ostatni dom po lewej na Krańcu Świata:-)
Wysłany: 2012-04-14, 21:29
Witajcie. Tak czytam wasze posty i myślę czemu za życia człowiek musi doświadczać piekła. nigdy nie może być szczęśliwy bo zaraz znajdzie się ktoś, kto mu mu szczęście zniszczy.
Najwazniejsze by się nie poddawać, wiem że to nie jest takie proste. I wspierać ta druga osobe która tak samo cierpi przez degeneracje ,niszczacą człowieka od środka. A najgorsze że jest to bliska nam osoba, która powinna nas chronić a nie dolowac i poniżac.
Wiem co znaczą kłótnie w domu i jak to wszystko człowiek przeżywa. Nieraz ma ochote zniknąć. Trzeba znaleść w sobie siłę, jak już nie dla siebie to dla tej drugiej osoby i pomoc jej w miare radzic sobie z tym wszystkim. Bo jest sprawiedliwość na świecie i wreszcie kiedyś wszystko się zmieni.
wybaczcie że tak się rozgadalam...
Ja też się przyzwyczaiłam, że nie ma na świecie osoby, na której można bezwarunkowo polegać. Każdy, prędzej czy później Cię zrani. Ciężko jest komuś zaufać :(
Zastanawiałam się nad terapią DDA, ale ośrodek, w którym jest ona prowadzona, znajduje się trochę daleko ode mnie i nie mam zbytnio czasu na to. Może po wakacjach coś mi się zmieni z planem i będzie łatwiej.
Dzięki za wsparcie :*
Ja też się przyzwyczaiłam, że nie ma na świecie osoby, na której można bezwarunkowo polegać. Każdy, prędzej czy później Cię zrani.
Bardzo ciekawe pytanie.
ciekawie skąd u człowieka tak jest, ale skoro tak działa natura wiec nic dziwnego ze jej dzieci są takie same, wystarczy popatrzeć na słonce jest miłe, daje życie ale nadmiar słońca zabija
może tak samo jest z ludźmi że brak uczucia nie daje życia lecz nadmiar zabija. Ups trochę zboczyłem z kursu nie w ta stronę refleksja.
Ogólnie pasuje to do stwierdzenia że prawdziwej miłości nie ma.
I tak myśląc, to nie prawdą jest to że prawdziwa miłość wybaczy wszytko, bo prawdziwa miłość nie doprowadziła by do sytuacji w której musiała by wybaczać.
Może to jest tak jak z czasem, niby go nie ma ale wszyscy na nim polegają. Może tak być w przypadku miłości wiec może lepiej czasem na niej polegać skoro jej nie ma
duenderosa [Usunięty]
Wysłany: 2012-05-07, 19:21
Andskyru napisał/a:
że brak uczucia nie daje życia lecz nadmiar zabija.
Ogólnie pasuje to do stwierdzenia że prawdziwej miłości nie ma.
Nadmiar nie zabija - nadmiar pozwala dzielić się miłością i ona nigdy się nie kończy
A prawdziwa miłość jest... szkoda, ze jej nie spotkałeś...
Oczywiście warto najpierw zapytać - A cóż to jest "prawdziwa miłość" .
Może łatwiej opowiedzieć - czym Nie jest Prawdziwa miłość.... a wszystko inne będzie tą prawdziwą :))
duenderosa
Pisząc nadmiar uczuć nie miałem na myśli nie tylko tych pozytywny ale i tych negatywne
i dzięki Ci na zwrócenie uwagi, bo się troszkę zamieszałem w myślach, zadłużając się w temacie.
Bo nie chodzi mi tu o moja definicje miłości wyłącznie osoby wobec wszelkiego stworzenia
ile morderstw było z miłości do innej osoby? ile wojen z miłości do kraju/ojczyzny?, ile krucjat i inkwizycji z miłości do boga ?
Pewnie powiesz nie tym jest miłość, tak ale tym była dla nich.
KURCZE u znów nie za bardzo trzymam się tematu
to tak coś dopowiem rehabilitując
powiedziałem ze nie ma prawdziwej miłości a to zaprzecza mojemu toku myślenia że wszystko jest możliwe, mimo iz wiedza która posiadamy nie pozwala nam myśleć ze to jest możliwe i to oznacza że po prostu mało wiemy.
o kurcze, to oznacza że na prawdziwą miłość jestem za głupi. (może to i lepiej ale czy na pewno chyba nie chce wiedzieć)
Eh trochę chyba nie składnie sie wypowiadam i nie do końca z tytułem tematu idę, ale co zrobic jak mysli wirują w głowie
duenderosa [Usunięty]
Wysłany: 2012-05-08, 09:39
Andskyru napisał/a:
prawdziwą miłość jestem za głupi. (
Nikt nie jest za głupi na miłość :))
Myślę, ze "warto patrzeć sercem" a nie rozumem, tyłkiem (sory), szmalem... czy czymkolwiek... (to nie do ciebie... tak ogólnie)
A po drugie - warto mieć świadomość swojej ułomności w kochaniu innych... i tego, ze nie zawsze ma się rację, albo nie zawsze wie się wszystko... wtedy... masz pewność, zenie zostaniesz ani moherem, ani hitlerem w imię "żle pojętej miłości"
I odrobina otwartości, braku oceniania "od razu", a jest szansa na szczęście i miłość która nie rani ( a jeśli już zranisz, albo zostaniesz zraniony - patrząc sercem z pokorą i otwartością, z chęcią do naprawiania - wybaczysz i nadal będziesz szczęśliwy)
Nikt nie jest głupi na miłość ? gdy by nie był głupi to by nie było z niej tyle cierpienia. Ale nie można tego powiedzieć o każdym z osobna, lecz o całej społeczności bo to otoczenie w którym żyjemy, w którym przebywamy, wpływa na kreowanie nas i to kim jesteśmy kim będziemy.
Cytat:
warto patrzeć sercem
zawsze mnie ciekawi coś nieznanego, coś czego nie rozumiem. Hmm już to raz słyszałem.
mówisz o tej pompce od krwi połączonej kabelkami i przewodami z mózgiem ?
Nie znam się na tym ale jeśli miała by być prawdziwa miłość to tylko duszą nie ciałem. (Jestem ateistą, ale to nie znaczy ze nie mam świadomości istnienia duszy(ciała astralnego). A to ludzie wzięli ja sobie na argumentacji ze to oznaka istnienia jakiegoś boga)
Może tak to powiem ,,dusza nie znaczy co znaczy''
Ostatnio zmieniony przez Andskyru 2012-05-08, 12:37, w całości zmieniany 1 raz
duenderosa [Usunięty]
Wysłany: 2012-05-08, 14:13
I znów filozoficznie ;)...wywinąłeś się od przeanalizowania tego co zasugerowałam - milość może być szczęśliwa jeśli jest mieszanką - patrzenia sercem (duszą, jak chcesz), z odrobiną pokory, otwartości i chęcią wybaczania i zmieniania w sobie tego co może ją wypaczać :))
Hmm czyli moja obserwacja jest błędna.
Myślałem ze miłość nie potrzebuje wybaczania, bo wie, ona rozumie swą drugą stronę, nie doprowadza do sytuacji w której potrzebne wybaczyć.
A skoro tak nie jest to chyba robi się mniej ciekawa.
duenderosa [Usunięty]
Wysłany: 2012-05-08, 21:15
Andskyru napisał/a:
Myślałem ze miłość nie potrzebuje wybaczania, bo wie, ona rozumie swą drugą stronę, nie doprowadza do sytuacji w której potrzebne wybaczyć.
Miłość doskonała rzeczywiście nie rani... ale ustaliliśmy, ze ludzie do takiej dążą.. zatem ludzka miłość jest ułomna i może ranić..
Ale nie spamujmy już w tym temacie... Możemy przenieść dyskusję do tematu "o wszystkim i o niczym"... ale mam wrażenie, ze ona nie ma sensu, bo nie chodzi o consensus, ale o przekonanie innych kto ma rację :)))
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach