Samotna, to byłam przez większość mojego życia, no bo jako dziecko... hmm... no właśnie nawet jako dziecko w danym czasie to się bawiłam czy zadawałam z max 2 osobami... a teraz to nawet cześć nie powiedzą.... No to jednak no byłam i jestem samotna, mimo że rozmawiam codziennie... klawiatura ode mnie nie odpoczywa, ani ta na lapku ani w tel. Ale niestety to póki co tylko fikcja, ci znajomi są tylko w necie, ale i to nawet mam ich tylko kilku. No cóż... jakoś się żyje... mam nadzieję, że w tym roku w końcu się spotkam z kilkoma znajomymi, no a chociaż z dwójką z nich
Wiek: 29 Dołączyła: 04 Kwi 2011 Posty: 47 Skąd: Kraków
Wysłany: 2011-04-05, 12:33
Hm... zawsze czułam się trochę samotna, ale nasiliło się to jakieś 6 lat temu.
Wcześniej miałam niby paczkę znajomych, którzy mieszkali po sąsiedzku, ale zawsze trochę od nich odstawałam, aż w końcu całkowicie się od siebie oddaliliśmy i zostałam sama...
samaotnosc dla mnie niejest tym ze nie mam drudiej polowki,,,, tylko nie ma sie przyjaciol znajomych, z kims z kim mozna pogadac zwierzyc sie, poplakac nie ma sie z kim wyjsc nie ma sie do kogo odezwac nie ma kto cie wesprzec....... czuje sie pustke w sobie ....
Samotna jestem chyba od zawsze.Mimo licznego rodzenstwa dzis gdy mieszkam sama nikt nawet nie zainteresuje sie czy zyje. Nie potrafie nawiazywac znajomosci z innymi.Nie umiem zaufac ludziom ktorych nie znam i ktorych znam.Cierpie sobie w samotnosci ktora jest chwilami nie do zniesienia
Ja czuję się samotny od jakiś 3 lat gdy zmieniłem miejsce zamieszkania ,musiałem poznać nowych ludzi w szkole itd.
Ogólnie nie lubię nawiązywać za bardzo znajomości bo się trochę boję ,że ludzie mi coś zrobią i zniszczą tą odrobinę szczęścia która mi pozostała.Więc z mojego punktu widzenia samotność jest lepszym rozwiązaniem niż gdy miałbym być zraniony przez pół życia przez inną osobę.
samotność to taki bul na który nie ma lekarstwa. jestem samotny od kiedy pamiętam , było kilku znajomych z którymi mogłem pogadać , no ale to tylko przelotne znajomość . w największym stopniu samotność doskwiera mi dlatego że nie potrafię związać się z kobietą , brakuje mi tego czegoś co daje związek , wspólne wspieranie się , dotyk partnerki , po prostu przytulić się i nic nie mówić . im bardziej się staram poznać kogoś tym bardziej mi nie wychodzi . staram się być twardy i nie wzruszony , ale kiedy nikt nie widzi po prostu się rozklejam .czasami brakuje mi sił , ale staram się żyć dalej .
Jak ja Cię doskonale rozumiem... Tylko, że ja się już nie staram - za dużo kosztował mnie mój poprzedni związek... Aczkolwiek tęsknota i samotność czasami przytłacza...
Wiek: 30 Dołączył: 26 Lip 2011 Posty: 106 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-07-26, 18:04
Ja chyba po prostu mam naturę samotnika. Mogę nawet mieć znajomych, przyjaciół a mimo to i tak czuję się samotny tak jakoś wewnętrznie. Brakuje mi bratniej duszy z którą można rozmawiać o wszystkim.
Wydawało mi się że pewna kobieta taka była, ale okazało się to złudą i odeszła ode mnie pół roku temu po 3 latach razem.
Współczuję Ci mith.Niektórzy jak mówisz mają naturę samotniczą i wolą być samotni.To właśnie bardzo boli jak np.patrzysz na znajomych ,że mają kogoś a ty stoisz i gadasz z nimi a nie masz nikogo.Niektóre kobiety tak mają.Często lubią zmiany.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach