Samotność - forum psychologiczne na temat samotności - dla wszystkich samotnych i osamotnionych - samotnosc

FAQ SzukajUżytkownicyGrupy Chat Gry RejestracjaZaloguj

Samotność

Psychologiczne forum dyskusyjne związane z tematem samotność, osamotnienie - na temat samotności dla wszystkich samotnych i osamotnionych.

Poprzedni temat «» Następny temat
Czerwona nić
Autor Wiadomość
Seara 
Początkujący



Wiek: 32
Dołączyła: 20 Lis 2013
Posty: 159
Skąd: Opole, Częstochowa
Wysłany: 2014-01-18, 19:22   Czerwona nić

Czy uważacie, że jeśli pokocha się kogoś w swoim życiu mocno, i mimo lat rozłąki, gniewu, gorzkich słów, kocha się go wciąż, może oznaczać, że nikt inny już w Twoim życiu nie zajmie jego miejsca?

5 lat temu pomiędzy mną a moim (już wtedy) wieloletnim przyjacielem pojawiło się coś nowego. Przez parę miesięcy byliśmy bliżej, zachowywaliśmy się jak para, ale nie zostaliśmy nią i żadne z nas nie poruszało tego tematu. Nie chcę się zagłębiać w szczegóły, bo nie są szczególnie istotne; podsumowując, oboje okazywaliśmy sobie nie tylko zauroczenie, ale coś więcej. Gdy w końcu zdobyłam się na pierwszy krok i wyznałam mu uczucie, stwierdził, że lepiej będzie, jeśli się rozstaniemy. Urwaliśmy kontakt, ja z urażonych uczuć i dumy, on z nieznanych mi przyczyn. Spotkaliśmy się niecałe pół roku później, na urodzinach wspólnej, bliskiej osoby.
Był tam pijany i usiadł obok mnie. Nie wiedziałam, co mu powiedzieć, ale to on zaczął rozmowę. Powiedział, że chce ze mną być, o ile zacznę chodzić do kościoła (jestem niewierząca, a on tak). Zrobiło mi się strasznie przykro, na szczęście, w porę zainterweniował solenizant i do końca wieczoru poprawiał mi humor.
Przez kolejne parę tygodni nie mieliśmy kontaktu, aż to on odezwał się po raz pierwszy: prosił o pomoc. Nie radził sobie ze swoimi problemami. Spędzałam czas, pisząc z nim (nie chciał się ze mną spotkać, a ja nie chciałam jak głupia wystawać pod jego domem i nie wiem, bardziej go denerwować?). Pomogłam mu, a on znów zerwał kontakt.
W wakacje spotkaliśmy się parę razy, ale traktowaliśmy się nawzajem z uprzejmą, ale chłodną obojętnością, jakby nigdy między nami nic nie było.

Od tego czasu minęły trzy lata. Przez cały ten czas pomagałam mu, jeśli o to prosił. Starałam się być na niego zła, ale wystarczył jeden uśmiech, żebym sama zaczęła się uśmiechać. Odważyłam się w końcu na rozmowę z nim (nie dało rady twarzą w twarz, a że najlepiej mi idzie pisanie, a nie mówienie), napisałam do niego list. Streściłam cały ten czas, w czasie którego myślałam o nim, bałam się o niego, martwiłam się.
Odpisał mi i przez chwilę rozmawialiśmy. Nie była to rozmowa, która cokolwiek wniosła do tematu. Ot, powiedział mi, że przez wzgląd na swoje problemy był nieprzewidywalny i mówił, co mu się żywnie podobało.

I kontakt znów się urwał.

Zazwyczaj o tym nie myślę. Skupiam się na celach, które postawiłam sobie w życiu, realizuję je, spotykam się z przyjaciółmi, znajomymi. Śmieję się, jestem w centrum uwagi, ale wystarczy coś, cokolwiek, najdrobniejsza rzecz, jakaś wzmianka czy zauważenie go na ulicy i moje myśli znów wracają do tego tematu. Jest w nim tyle niedopowiedzeń, nie mam już nadziei. Nie tyle co się poddałam, co po prostu pozwoliłam, żeby to tak pozostało nieruszone. Nasi wspólni znajomi zachowują się, jakby nic się nie stało (poprosiłam ich o to, nie chcę być ciężarem albo stawiać ich przed wyborem: on albo ja). Z tego, co wiem, on też nikogo nie ma, wyszedł na prostą, ale nie radzi sobie jakoś wybitnie.

Czy ktoś z Was zna dobry sposób na zapomnienie? Całkowite odpuszczenie? Próbowałam wielu rzeczy, ale to trwa już tyle lat...
 
     
Ametyst 
Milczący



Dołączyła: 09 Sty 2014
Posty: 52
Wysłany: 2014-01-19, 16:17   

Nie wierzę w takie coś, że tylko jedna osoba do nas pasuje na całe życie, w dwie połówki pomarańczy :-P i inne tego typu twierdzenia...

Natomiast uważam, że każdy jest kowalem swojego losu i jak pozwoli emocjom w nieuporządkowany sposób kierować swoim życiem to okej... zgodnie z powiedzeniem "jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz".

Wydaje mi się, że niektóre osoby popadają w takie mniej czy bardziej świadome samowmawianie sobie, że to był ten jedyny i już nikt nigdy go nie zastąpi i w ten sposób same sobie zamykają drogę do zamknięcia tego rozdziału i poszukania szczęścia gdzie indziej...

Ja miałam podobną sytuację przez kilka lat, ale kiedy w końcu definitywnie zerwałam kontakt, z czasem jakoś myśli o NIM zaczęły blednąć, nie dałam się swoim myślom, rozpamiętywaniu. I jakoś z czasem samo ucichło, choć czasem mam nadal takie zrywy myślenia o tej osobie- w końcu amnezji nie dostałam i wciąż jest ta osoba niestety w mojej pamięci-ale już patrzę na to wszystko z dystansem, tak, jakby to był jakiś odległy sen. I w międzyczasie zdążyłam się zauroczyć w innej osobie i teraz z kolei o niej intensywnie myślę, choć też nic nie wyszło :lol:
 
     
Seara 
Początkujący



Wiek: 32
Dołączyła: 20 Lis 2013
Posty: 159
Skąd: Opole, Częstochowa
Wysłany: 2014-01-19, 18:51   

Dzięki za odpowiedź :)
 
     
Santine 
Początkujący


Wiek: 29
Dołączyła: 06 Kwi 2013
Posty: 129
Skąd: kujawsko-pomorskie
Wysłany: 2014-01-19, 19:51   

Seara napisał/a:
może oznaczać, że nikt inny już w Twoim życiu nie zajmie jego miejsca?

Dla mnie - tak. Ale chodzi po prostu o to, że nie da się stworzyć dwóch takich samych ani nawet dwóch podobnych więzi z drugim człowiekiem. Każda jest na tyle wyjątkowa, że nie można jej niczym zastąpić. Zapomnieć chyba również. Bo jeśli coś jest prawdziwe i silne, jak można po prostu wymazać to z pamięci?
Ale w jakimś innym sensie to oczywiście może minąć. I w żadnym razie nie oznacza, że już nie będzie nikogo więcej. Na pewno będzie. Ale może lepiej nie patrzeć na to zasadzie zastępowania miejsc, a rozpoczęcia innej historii.;)
 
     
Vyar 
Częsty bywalec



Wiek: 35
Dołączyła: 22 Cze 2013
Posty: 918
Skąd: Mar Vanwa Tyalieva
Wysłany: 2014-01-19, 20:44   

Nie, nie jesteśmy skazani całe życie na jedną osobę, i całe szczęście!
To tylko my sami czasem nie chcemy się uwolnić. Ale da się. Mi się udało. Jak? Nie wiem. Stopniowo. Po całkowitym zerwaniu kontaktu. Jakoś cichło. Co prawda na początku przez parę miesięcy nie bardzo wiedziałam, co się wokół mnie dzieje... takie wiosna i lato wyjęte z życiorysu, zasypiasz w zimie a budzisz się na jesień. Teraz nie wiem jakby było, jakbym go spotkała, więc unikam tego. Jest dobrze. Na tyle, żebym mogła zainteresować sie kimś innym.

Nie zgadzam się z tym, że ludzi nie da się zastąpić, da się, każdego. Właśnie dlatego, że każdy jest inny. Wyobrażasz sobie zamienić jedną osobę na drugą taką samą? Nonsens, wszystko w niej będzie przypominać o tamtej.

Przepraszam jeśli bredzę, ale sama jeszcze nie do końca wyszłam z etapu "zapominania".
Ostatnio zmieniony przez Vyar 2014-01-19, 20:48, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
     
Seara 
Początkujący



Wiek: 32
Dołączyła: 20 Lis 2013
Posty: 159
Skąd: Opole, Częstochowa
Wysłany: 2014-01-19, 22:37   

W tym tkwi pies pogrzebany - nie mogę całkowicie zerwać z nim kontaktu. Ograniczyłam go do minimum, ale nie fair z mojej strony byłoby kazać naszym wspólnym bliskim wybierać, kogo wolą.. Staram się i na codzień jest ok. No ale potem, po takim spotkaniu... :/
 
     
Bari 
Częsty bywalec



Wiek: 28
Dołączył: 08 Cze 2013
Posty: 515
Wysłany: 2014-01-19, 23:26   

Ja uważam podobnie jak Santine - nowi ludzie nie zajmą miejsca kogoś z przeszłości, nawet jeśli ktoś nas kiedyś bardzo zranił... Według mnie dla pojedynczej osoby, która coś dla nas znaczy, jest osobne miejsce w naszym sercu. Dlaczego? Wynika to z tego, że każdy jest inny, z każdą osobą tworzą się inne relacje i nie da się tego powielić. Nikt nie zajmie czyjegoś miejsca, ale to nie wyklucza tego, co mówi Vyar. Po prostu nowopoznana osoba po pewnym czasie może być nam bliższa niż kiedyś "ta jedyna/ten jedyny".

Podobnie jak Seara, też chciałbym zapomnieć o pewnej osobie... Rozbudziła moje nadzieje i choć wiedziała na co liczę, co sobie wyobrażam - nie przyhamowała. Dalej zachowywała się tak, jakbym kimś bardzo ważnym, wyjątkowym dla niej. Ale tak nie jest i choć dawno zdałem sobie z tego sprawę, boli do dzisiaj. Nie tak bardzo jak na początku, ale nadal jest takie ukłucie, kiedy sobie o tym wszystkim pomyślę... Nie da się tak po prostu przekreślić tego czasu, tych wspomnień.

Jedynym w 100% skutecznym sposobem byłaby chyba amnezja...
 
     
Zegarynka 
Nowy

Dołączyła: 26 Lis 2013
Posty: 4
Wysłany: 2014-01-22, 17:58   :)

Czerwona nić...
Dobry tytuł wątku. Kojarzy mi się z tym pewna historia:

Chińska legenda głosi, że niewidzialna czerwona nić łączy kochanków, których przeznaczeniem było się spotkać, niezależnie od czasu miejsca czy okoliczności Ta nić może się rozciągać lub splątać, ale nigdy się nie przerwie.

I chyba zaczynam wierzyć, że tak właśnie jest...
Albo jeszcze inne trafne słowa:

"Czasem coś staje nam na drodze, ale ponieważ nie wybiła jeszcze nasza godzina, przechodzi obok, ledwie nas muskając, lecz na tyle blisko, byśmy mogli dobrze się przyjżeć."

Seara - chyba rozumiem Cię aż za bardzo...
 
     
Seara 
Początkujący



Wiek: 32
Dołączyła: 20 Lis 2013
Posty: 159
Skąd: Opole, Częstochowa
Wysłany: 2014-01-22, 18:19   

Jeśli dobrze mnie rozumiesz, pozostaje mi Ci tylko współczuć, Zegarynka, ponieważ nikomu nie życzę tego 'czegoś', co siedzi w człowieku i odmawia wyjścia, mimo wielokrotnych, często szalonych, prób pozbycia się.
Tak, tytuł właśnie miał do tej historii nawiązywać. Interpretuję ją jednak troszkę inaczej: nie tyle co przeznaczonych sobie kochanków, co osób dla nas ogromnie znaczących.
 
     
Zegarynka 
Nowy

Dołączyła: 26 Lis 2013
Posty: 4
Wysłany: 2014-01-23, 16:21   

to podobnie jak ja (przyjaciel, który odszedł, a jednak wciąż jest blisko - to powoduje ciągłe rozdrapywanie ran...)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Samotność Forum © 2011 - 2023
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Mapa Serwisu Google XML RSS