W większości przypadków tak właśnie uważam.
Pracuje ze swoim bratem, spędzamy ze sobą dużo czasu i to on mnie uświadomił, że jestem "aspołeczną jędzą", nie do końca wiem czy się z tym zgadzam...
... nie jestem aspołeczny, wręcz odwrotnie - bardzo źle znosze dłuższą rozłąke z rodziną pomimo, że jest troche patologiczna. Może nawet nie tyle z rodziną co przebywanie samemu dniami, miesiącami bardzo mnie męczy.....
Ostatnio zmieniony przez 4w5 2014-10-29, 21:10, w całości zmieniany 1 raz
u mnie to chyba bylo od zawsze, ale tak do konca zdalem sobie sprawe, ze jestem totalnie aspoleczny gdy calkowicie mi przestalo zalezec na znajomosciach (gdzies czasy w polowie gimnazjum) ktore zreszta przypadkiem mi wpadaly, a nie bylo ich wiele na szczescie. Byl tez jeden powod, ale ten wole zostawic dla siebie.
inni be a my idealami? a gdzie tam. tak jak Ty i Klaudia, potepiam takie myslenie. Swoja aspolecznosc trzeba przeanalizowac, i wtedy wyjdzie co i jak
Trochę głupio to sformułowałam, z tym be i idealni, w każdym razie mam nadzieje że wyszło zrozumiale:-)
Osobiście raczej nie uciekam całkowicie od ludzi, uważam że nie tędy droga, jednak z wieloma osobami po porostu nie idzie mi się do gadać i czy to dzień, czy rok znajomości, w końcu i tak kontakty stają się coraz płytsze (np w szkołe).
nie idzie sie dogadac? bo moze nie rozumieja Cie, bo rozumuja w ten sposob, ze kazdy jest taki sam, a tu jednak sie okazuje, ze nie... spotkalem sie z takimi przypadkami. kontakty staja sie plytsze? czyzby brak checi i czasu do ciagniecia tej znajomosci przez druga osobe?
brak wspolnego jezyka? alez to znane... z poczatku znajomosc jest fantastyczna, prawie 24 na dobe dana osoba jest z Toba w kontakcie, ciagle razem itp, a pozniej coraz wiecej miedzy wami odleglosci niz bliskosci, brzydko piszac - po prostu danej osobie sie znudzamy. co nie powinno miec miejsca... prawda?
z tymi 24 na dobe to ogolnie pisalem ;) w wiekszosci przypadkach tak bywa, ze nowo poznana osoba chce z Toba jak najwiecej czasu spedzac, a pozniej Cie spycha coraz dalej na bok. to nie ladne zachowanie... znajomosc powinna bez wzgledu na to czy jest momentami zle, itp, trwac i trwac. chociaz patrzac na te zepsute czasy...
Nieładne jest też utrzymywanie znajomości na siłę.
Co ma "wygasnąć" to wygaśnie. Ludzie przychodzą i odchodzą, zawsze tak było. Przestańcie narzekać na te nasze czasy...
racja, na sile trzymac kogos to zle postepowanie, ale kiedys znajomosci bardziej sie liczyly jakby nie patrzec, tak samo jak dana osoba ktora nas znala. chyba, ze ja mam totalnie zle podejscie do tych sprw, i tez brak znajomosci od dlugiego czasu, na te podejscie wplywa
racja, na sile trzymac kogos to zle postepowanie, ale kiedys znajomosci bardziej sie liczyly jakby nie patrzec, tak samo jak dana osoba ktora nas znala. chyba, ze ja mam totalnie zle podejscie do tych sprw, i tez brak znajomosci od dlugiego czasu, na te podejscie wplywa
Sory, ale żyłeś już kiedyś?
Z opowiadań moich rodziców i innych starszych członków rodziny nigdy nie odniosłam wrażenia że ich przyjaźnie były trwalsze niż nasze teraz.
Poznajesz kogoś, wydaje się super, więc rozmawiasz, dowiadujesz się jakie ma poglądy na różne sprawy, jak się zachowuje w różnych sytuacjach i się okazuje, ze pierwsze wrażenie ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Siłą rzeczy masz coraz mniejszą ochotę dalej się z nim spotykac, wiec znajomosć umiera śmiercią naturalną. Życie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach