Wysłany: 2017-05-23, 23:02 Jak radzić sobie z poczuciem odrzucenia, osamotnienia?
Witam. Są takie dni kiedy samotność doskwiera najbardziej i boli tym mocniej kiedy naprawdę nie ma się do kogo zwrócić i Chociaż zwyczajnie porozmawiać. U mnie ten stan jest już stanem permanentnym i nie wiem już jak to zmienić. Próbowałam. Naprawdę próbowałam. I wyczerpałam już wszystkie dostępne środki, pomysły. Jestem sama już wiele, wiele lat. W domu rodzinnym jestem tzw. czarną owcą, kimś kto nie powinien się narodzić i jest mi to dawne do zrozumienia ciągle i ciągle. Jak radzić sobie z poczuciem odrzucenia, osamotnienia? Mam ochotę i to coraz większą na podróż w jedną stronę. Bez powrotu....
Nie dziwię Ci się i rozumiem.
Wiem, jak to jest, gdy człowiek czuje się niepotrzebny innym, odczuwa nie tylko samotność z tego powodu, ale i zagubienie, czasem wyobcowanie.
No cóż, trzeba sobie z tym radzić, ale wiem, że nie jest łatwo.
Najgorsze jest to, że osoby, których znamy, osoby w rodzinie są dla nas obojętne na nasze problemy, ale to już nie nowość i od zawsze tak było.
Wiek: 39 Dołączyła: 26 Maj 2017 Posty: 1 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2017-05-26, 20:54
Witam, ja również zmagam się z ciągłym poczuciem osamotnienia wszędzie gdzie bym się nie pojawiła czuję się wyobcowana i jakaś inna. Nie umiem nawiązywać trwalszych relacji z ludźmi, właściwie to chyba w jakimś sensie po prostu boję się ludzi. Z jednej strony potrzebuję ich towarzystwa a z drugiej boje się wejść w jakąkolwiek relację. Ciągle boje się odrzucenia. A u Was? Co takiego właściwie sprawia, że czujecie się samotni?
Anita musisz sie przełamać :) zacznij od Poznania jednej osoby, z którą będziesz się wymieniać dosłownie kaźdą myślą :) potem jakoś pójdzie :)
To raczej ciężkie zadanie. Nie dosyć, że samemu trzeba świetnie pracować, by zdobyć zaufanie i dobrze się rozumieć, to jeszcze jest kwestia tej drugiej osoby, która często nie będzie odpowiednia do takiej znajomości.
Przełamać się, wziąć się w garść, wszystko to jest oczywiste, szkoda tylko, że nie działa.
Przełamać się?... jak? gdzie?.... do lustra przecież mówił nie będe...
Wziiąść się w graść?... jak,... jak mam sam siebie wziać w garśc jak sie psychicznie rozleciałem...
...to nie prawda, potrzebuje poztywnego wpływu z zewnątrz, luzuźnej znajmości, troche radości z życia... sam nie wiem...
Ostatnio zmieniony przez 4w5 2017-05-29, 20:34, w całości zmieniany 1 raz
Daj mu czas. Daj czasowi czas. Za tydzień, za miesiąc, za trochę dni posklejasz się znów. Jak my wszyscy tu. Rozpadamy się i odbijamy od dna, czujemy za bardzo, oddychamy za mocno. Jesteśmy. Jesteśmy tu. Pamiętaj o tym. Jeśli toniesz, to podam Ci dłoń. Naprawdę 4w5 :).
Nie wiem czy czas ma coś tu do rzeczy. W pewnym momencie życia samotność trzeba po prostu zaakceptować, przestać z tym walczyć. Najważniejsze to nie żyć tylko dla siebie, swoimi własnymi problemami, ale zaangażować się w coś dla innych. Wtedy samotność tak nie boli
ampedusa, moim zdaniem wręcz przeciwnie. W moim przypadku wolałem skupić się na swoim życiu i poprawić jego jakość, zamiast zajmować się problemami innych.
Pro tiiip of the day...
Polecam bieganie/siłownie. Wysiłek fizyczny poprawia skutecznie humor, a przede wszystkim odstresowuje. :)
Wiek: 33 Dołączył: 04 Paź 2012 Posty: 592 Skąd: Deep Web
Wysłany: 2017-11-19, 19:11
Ja w takich chwilach najczęściej albo lubię sobie w coś pograć, jakieś GTA, czy może CS, albo posłuchać muzyki. Odpalam spotify i przeszukuję sobie utwory, albo YT. Mam tam polajkowane trochę muzyki z dawnych lat więc trochę nostalgia, ale pozwala się zrelaksować.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach